RSS

Archiwa tagu: ludobójstwo

Iskra Życia – Erich Maria Remarque

Szkielet nr 509 powoli uniósł głowę i otworzył oczy. Nie wiedział, czy był nieprzytomny, czy tylko spał. Między jednym a drugim nie było już zresztą prawie żadnej różnicy; dbały o to od dawna głód i wyczerpanie. Obydwa stany przypominały za każdym razem zapadanie się w głębokie grzęzawisko, z którego, jak się wydawało, nie można już było się wynurzyć.

Mocnym wstępem zaczyna się „Iskra życia”. Czytelnikowi podobnie jak głównemu bohaterowi dopiero po dłuższej chwili udaje się ustalić gdzie się znajduje. To hitlerowski obóz zagłady.

Pięćset dziewięć pozostaje numerem niemalże do końca książki. Bezimienny bohater jest symbolem milionów ofiar – jednocześnie unikalną osobą i bytem określonym w masie dusz.

Pięćset dziewięć prowadzi czytelnika po piekle (fikcyjnego) obozu Mellern. W katabazie na wzór Dantego odwiedza obozowe zakamarki – od krematoryjnych piwnic po wypielęgnowane domki nazistowskich urzędników.

Więzień o bardzo starym numerze już dawno zszedł do czeluści piekielnych. Według lokalnej hierarchii jest na samym dnie, w przedsionku komory gazowej.

Obnosili po polu duży papierowy worek z popiołem z krematorium, który sypali w bruzdy. Pracowali właśnie na grządkach przeznaczonych pod uprawę szparagów i truskawek, w których Neubauer szczególnie zasmakował. Mógłby je jeść bez przerwy. Papierowy worek zawierał popioły szesnastu osób, w tym dwanaściorga dzieci.

Tytułowa „iskra życia” tli się w bohaterze powieści do końca, ale nadrzędną ideą książki nie jest przetrwanie. To studium ludzkiej psychiki, która w odpowiednich warunkach zmienia człowieka w bestię.

W 1939 roku Erich Maria Remarque zdołał uniknąć faszystowskiemu reżimowi. Gdyby nie emigracja, spotkałby go niechybnie los bohaterów „Iskry Życia”.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 20 grudnia 2021 w literatura 2021

 

Tagi: , , , ,

Czerwony Głód – Anne Applebaum

Historia Hołodomora rzetelnie wyprowadzona od społecznego tła rewolucji bolszewickiej po wieloletnie dysputy ukraińskich dysydentów i rosyjską politykę zasłony dymnej.

„Wielki głód” przez lata stanowił starannie ukrywaną część historii Związku Radzieckiego, zawężając temat do niejasnych dygresji o biedzie i niedoli w Rosji lat trzydziestych. W czasach prosperity Demoludów był tematem zakazanym. Nie miał też szczęścia na świecie, padając ofiarą doskonałego matactwa komunistów.

Gdy w latach 1931-1933 z głodu umierały kolejne setki tysięcy ukraińskich chłopów, czołowy amerykański korespondent z Moskwy Walter Duranty wychwalał dobroć Józefa Stalina.

Kiedy w 1945 roku podczas procesów norymberskich hitlerowskie zbrodnie zaczęto nazywać holocaustem, nikt nie śmiał użyć tego słowa dla określenia zagłodzenia na śmierć milionów własnych obywateli.

Anne Applebaum dowodzi, że akcja zagłodzenia ukraińskiego chłopstwa była zaplanowanym procesem, nie bojąc się użyć słowa „ludobójstwo” w odniesieniu do działań stalinowskich urzędników.

Swój wywód popiera olbrzymią bibliografią i rzeczową analizą zarówno przyczyn jak i skutków. Mocne i rzetelne.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 26 kwietnia 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Wołyń zdradzony – Piotr Zychowicz

„Z dniem 1 marca 1943 r. przystępujemy do powstania zbrojnego. Jest to działanie wojskowe i jako takie skierowane jest przeciwko okupantowi. Obecny jednak okupant jest przejściowym, nie należy więc tracić sił w walce z nim. Właściwy okupant to ten, który nadchodzi [ZSRR]. Jeśli chodzi o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tylko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę żydowską. Chyba że usuną się sami” – mowa jednego z dowódców OUN

„Kresy Wschodnie” były dla II Rzeczypospolitej nie lada wyzwaniem. Z jednej strony marzenie Piłsudskiego o współistnieniu wielu narodowości w granicach Polski, z drugiej nasilające się w latach trzydziestych konflikty etniczne, rodząca się ukraińska narodowość i fatalna polityka polskich rządów okresu międzywojennego. W wojenną zawieruchę Kresy weszły ze zdewastowaną polską administracją i rosnącą ukraińską nienawiścią.

Okupacja radziecka uzbroiła wrzące ukraińskie chłopstwo w znieczulicę i okrucieństwo. Hitlerowcy nauczyli ukraińskich policjantów metodycznego rozwiązywania problemów niechcianej mniejszości. Obie lekcje miały wkrótce zaprocentować w tragiczny dla Polaków sposób.

Na wiosnę 1943 roku jasne było, że klęska Hitlera jest kwestią czasu. Ukraiński nacjonalizm przystąpił do działania. Dowodzący OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) wskazali kto jest największym wrogiem młodego państwa: nie ustępujący Niemcy czy wkraczający nowy okupant, ale polska mniejszość etniczna. Ukraińskie bojówki rozpoczęły metodyczne oczyszczanie Wołynia z Polaków – „rzeź wołyńską”.

Po krytyce Powstania Warszawskiego, demaskacji „Żołnierzy Wyklętych” czy tezie o flircie Becka z Ribbentropem Piotr Zychowicz wziął na warsztat wołyński blamaż Armii Krajowej.

„Wołyń Zdradzony” zawiera dużą dawkę opisów zbrodni i okrucieństwa, ale celem książki nie jest kolejny opis rzezi. Zychowicz i tym razem wsadza przysłowiowy kij w mrowisko. Za porażającą ilość polskich ofiar młody historyk oskarża dowództwo Armii Krajowej i polski rząd w Londynie – oba skupione na egocentrycznej i naiwnej polityce zagranicznej.

Główną tezą jest bierność. W czasie gdy bestialsko eksterminowano kolejne wsie, Armia Krajowa całą uwagę skierowała na planowaną operacji „Burza”. Mrzonki głównego dowództwa o współpracy z Armią Czerwoną spowodowały w Warszawie pomroczność i trywializowanie losu, jaki spotkał dziesiątki tysięcy pozostawionych sobie samym Kresowiaków.

Autor na wiele sposobów dowodzi, że dowództwo AK miało świadomość tego, co dzieje się na Wołyniu i wiedzę tą zbagatelizowało. Udowadnia, że AK wręcz torpedowało próby samoobrony a do pomocy przystąpiło niemrawo i zbyt późno.

Zychowicz lubi pytania retoryczne i wykrzykniki.  Choć jego wywodom nie brakuje żelaznej logiki popartej faktami, taki ton wypowiedzi może męczyć. Nie zmienia to faktu, że historyków pokroju Piotra Zychowicza jest niewielu. Nawet jeśli część wniosków autora idzie za daleko, to jest to polemika cenna dla polskiej historii.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 25 stycznia 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Czas krwawego księżyca – David Grann

W XIX wieku agresywnie rozwijające się osadnictwo białych ludzi wypchnęło plemię Osage z ich natywnych terenów na wielkich równinach po zachodniej stronie Mississippi. Amerykańskie władze przeniosło Indian do Oklahomy.

Theodore Roosevelt nie omieszkał zapowiedzieć, co spotka Indianina, który odmówi przyjęcia działki: „Pozwolimy mu, jak tym białym, którzy nie pracują, zniknąć z oblicza ziemi, której zawadza”

W 1907 roku jako zadośćuczynienie za utracone żyzne ziemie doliny Mississippi każdy z członków plemienia Osage otrzymał 266 hektarów marnej jakości nieużytków w Oklahomie. Koczownicze plemię zostało skazane na wyginięcie na bezwartościowych rubieżach Ameryki.

Ale nieoczekiwanie rubieże te okazały się droższe od złota.

Początek XX wieku przyniósł rozwój przemysłowy, którego symbolem stała się ropa naftowa. Rozwój branży wydobywczej i rosnący popyt na paliwo oznaczał poszukiwania kolejnych lukratywnych działek. Ziemie Osagów okazały się jednym wielkim polem naftowym. Z dnia na dzień Indianie stali się bogaczami. I raz jeszcze stali się ofiarą chciwości białych ludzi.

Kolejne lata przyniosły rosnącą krzywą zgonów wśród indiańskich posiadaczy ziemskich. Kiedy sprawą zainteresowały się władze federalne, wielu rodowitych Indian już nie żyło a ich majątkami zarządzali anglosascy spadkobiercy.

Wybitny historyk Louis F. Burns zauważył: „Nie znam ani jednej rodziny Osagów, która nie straciłaby przynajmniej jednego krewnego z powodu udziałów w ziemi”

Czas krwawego księżyca. Zabójstwa Indian Osagów i narodziny FBI” to historia naiwności Indian i chciwości białych. To także opowieść o początkach federalnej służby pod dowództwem młodego i chorobliwie ambitnego urzędnika – J. Edgara Hoovera.

O ile dochodzenie w sprawie morderstw w hrabstwie Osage zostało przez J. Edgara Hoovera wykorzystane, by zareklamować biuro, o tyle seria sensacyjnych przestępstw z lat trzydziestych XX wieku podsyciła publiczne lęki i umożliwiła mu przekształcenie organizacji w potężne siły porządku, jakie znamy do dzisiaj.

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 4 listopada 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , , ,

Nasze matki

Gwatemala, rok 2018. Cały kraj żyje procesami żołnierzy szwadronów śmierci. Pierwszy raz w historii tego Państwa junty wojskowe są rozliczane z wieloletniej zbrodniczej działalności.

Młody antropolog Ernesto pracuje dla organizacji zajmującej się ekshumacją grobów i identyfikacją ofiar reżimu. W trakcie przesłuchania wiejskiej kobiety wpada na trop zaginionego przed laty ojca. Wbrew woli matki Ernesto drąży temat poszukując jego grobu.

Ameryka Południowa dla Europejczyków to wciąż terra incognita, postrzegana przez pryzmat karnawału w Rio i świetnych piłkarzy. Festiwalowy film Cesara Diaza przybliża okrutną rzeczywistość, w jakiej przez ponad pół wieku żyli mieszkańcy Ameryki Południowej – nie tylko egzotycznej Gwatemali, ale wielu ościennych państw ogarniętych szaleństwem wojskowych puczów i dyktatur krwiożerczych szaleńców.

Film wyświetlany na Warszawskim Festiwalu Filmowym.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 12 października 2019 w kino 2019

 

Tagi: , , ,

Beasts of No Nation

 Afryka Zachodnia, gdzieś po środku tętniących wojnami domowymi bezdroży. Kilkuletni Abu wychowuje się w tradycyjnej biednej rodzinie pod okiem kochających rodziców, starszego brata i niedołężnego dziadka, któremu dzieciak lubi płatać figle.

Niestabilna polityczna rzeczywistość szybko zmienia kraj w pole bitwy. Dla rodziny Abu oznacza to ucieczkę z terenów pomiędzy zwalczającymi się frakcjami.

W przeciągu kilku chwil Abu zostaje sam pośród mordujących się samozwańczych oddziałów. Wkrótce wpada w ręce jednego z nich, dowodzonego przez charyzmatycznego „Komendanta” (Idris Elba). Kilkuletnie dziecko  zostaje żołnierzem z jego nieodzownymi atrybutami – kałasznikowem na ramieniu, papierosem w zębach i postępującym znieczuleniem na otaczający świat. Zwierzęcy strach przed „Komendantem” zmienia się w chorą fascynację i fanatyzm, chociaż w głębi duszy Abu wciąż jest tylko przerażonym chłopcem.

„Beasts of No Nation” jest ekranizacją powieści afroamerykańskiego pisarza Uzodinma Iweala. Impulsem opowieści była wojna domowa w Sierra Leone, w efekcie której świat dojrzał problem dzieci-żołnierzy, wciąganych w piekło konfliktu przez watażków walczących o kopalnie diamentów.

Sugestywny i brutalny film doskonale oddaje atmosferę szaleństwa towarzyszącej niekończącym się afrykańskim wojnom, w których nie ma świętości i neutralnych stron. Doskonałe role młodego Abrahama Attah (Abu) i Idris Elby.

 

 

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 30 października 2018 w kino 2018

 

Tagi: , , , , ,

Wytępić to całe bydło – Sven Lindqvist

„Z grubsza narody świata można podzielić na te utrzymujące się przy życiu i te wymierające” – Lord Salisbury*, 4.05.1898,

Oddalając się od Europy, pełen uprzejmości i szczytnych myśli Europejczyk szybko wraca do naturalnych ludzkich odruchów – okrucieństwa i agresywności.

Lindqvist dokumentuje swoją tezę podróżą w historię imperializmu i kolonializmu podpierając się a to cytatami z Darwina („pomiędzy małpą a człowiekiem są ogniwa pośrednie takie jak goryle i dzikusy”) i Cuviera („negroidy pozostaną zawsze w stanie barbarzyństwa”). Ulubieńcem autora pozostaje jednak nasz rodak Joseph Conrad, którego dzieło „Jądro Ciemności” w istocie oddaje wszystko to, co Lindqvist ma nam do powiedzenia:

Kurtz, główny bohater Jądra ciemności, kończy swój raport o niesieniu cywilizacji wśród dzikich w Afryce odręcznym postscriptum. Wydobywa ono z górnolotnej retoryki dzieła jego prawdziwą treść. I to zdanie teraz świeci z ekranu: „Exterminate all the brutes”.

***

Wywód Svena Lindqvista bywa pozbawiony planu, skacząc od kolumbijskiej Ameryki do brytyjskiej  dominacji w XIX wieku. A jednak dotyka natury rzeczy, bezpardonowo nazywając sprawy po imieniu.

Europa, ta przedindustrialna, nie miała wiele do zaoferowania reszcie świata. Najważniejszym towarem eksportowym była przemoc

Holocaust to nie wymysł nazistów. Oni tylko zmonopolizowali współczesne sobie myślenie metodycznym działaniem. Nienazwanych holokaustów było dużo więcej, w tym kilka które z sukcesem doprowadzono do końca. Takich jak wybicie mieszkańców Tasmanii czy ludu Hererów. Tych ostatnich wytrzebili zresztą poddani Kaisera, przy okazji przyswajając sobie nowe słownictwo.

Pozostało jedynie kilka tysięcy skazanych na karną pracę w niemieckich obozach koncentracyjnych. I tak oto termin „obóz koncentracyjny”, ukuty w 1896 roku przez Hiszpanów na Kubie, zangielszczony przez Amerykanów i używany znowu przez Anglików w czasie wojen burskich, wdarł się w język niemiecki i niemiecką politykę

Oczywiście niemieckie, francuskie czy angielskie kolonie na Czarnym Lądzie to tylko zaczyn tematu. Zanim w XIX wieku doszło do wyścigu o afrykańskie ziemie, Europejczycy uporali się z nowo odkrytym kontynentem. Czerpiąc garściami z zasobnych i słabo bronionych skarbów Ameryki, Europa rosła w potęgę jednocześnie eksterminując słabszą kulturę rdzennej Ameryki.

Według ogólnie dziś przyjętej opinii, w momencie przybycia Kolumba Amerykę zamieszkiwało mniej więcej tyle samo ludzi, ile było ich w Europie – ponad siedemdziesiąt milionów. W ciągu następnych trzech stuleci ludność świata wzrosła o dwieście pięćdziesiąt procent. Sam Meksyk, w chwili przybycia Europejczyków w 1519 roku, mógł mieć dwadzieścia pięć milionów mieszkańców. Pięćdziesiąt lat później liczba ta spadła do dwóch milionów siedmiuset tysięcy.

Punkt widzenia autora daje do myślenia. „Wytępić całe to bydło” podróżuje w czasie i przestrzeni relatywizując historię. Pięćset lat kolonizacji dla części narodów jest chlubną historią. Dla pozostałych – zderzeniem z europejskim, nigdy nie zaspokojonym apetytem na posiadanie. Lindqvist wciąż zafascynowany conradowskim Jądrem Ciemności filozofuje:

w koloniach, (koloniści, Europejczycy) byli „niewidzialni” nie tylko w tym sensie, że ich broń zabijała na odległość, ale także i z innego powodu: w ich ojczyźnie nikt nie wiedział, czym się zajmują. Odcięci od kraju ogromnymi odległościami, fatalną łącznością i dżunglą niemal nie do przebycia, sprawowali imperialną władzę poza jakimkolwiek osądem. Jak ją sprawowali tam, gdzie nie istniała żadna kontrola? Jak sami się zmieniali, gdy nikt ich nie widział?

***

Moim zdaniem można wyraźnie zauważyć, że niektóre z przyczyn katastrof demograficznych XVI wieku dziś występują w Ameryce Południowej, a także w innych częściach świata. Presja głodnych i zdesperowanych miliardów nie jest jeszcze na tyle silna, by władcy tego świata uznali taktykę Kurtza za jedyną z możliwych, humanitarną i w gruncie rzeczy naturalną. Dzień przełomu jednak się zbliża. Widzę, jak nadchodzi. Dlatego uczę się historii.

 

 

* Premier Anglii w czasach Imperium Brytyjskiego

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 12 czerwca 2018 w literatura 2017

 

Tagi: , ,

Kapitan (Der Hauptmann)

Historia Williego Herolda, zwanego też „Egzekutorem z Emsland”. Niewiarygodna, ale prawdziwa historia, jakiej nie powstydziłby się żaden najlepszy pisarz.

Przedwiośnie 1945. Niemcy zepchnięci do obrony własnych ziem masowo dezerterują. Resztki nazistowskiej machiny bezskutecznie próbują zaprowadzić porządek, bezwzględnie eliminując niesubordynację.

Szeregowy Willi Herold jest jednym z dezerterów, próbującym przeżyć w skrajnie zabójczym otoczeniu. Jego losy odwracają się po znalezieniu munduru kapitana Luftwaffe. Czysty uniform i szarża nadają mu nie tylko powagi, ale i nagłego przypływu pewności siebie.

Pan kapitan szybko odkrywa, że złaknieni przywództwa Niemcy szybko zaakceptują każdego, kto wykaże się niezłomną postawą i odrobiną faszystowskiego fanatyzmu. Zgromadzona banda dezerterów stanie się już wkrótce zdyscyplinowanym odziałem a sam Willi Herold znajdzie w sobie nowe mordercze talenty.

„Der Hauptmann” – czarno-białe studium ludzkiego umysłu, który w krótkim czasie potrafi zmienić się z ofiary w kata skłania do myślenia. Warto zaczekać do końca napisów i scenek współczesnych, w których oddział Hauptmanna terroryzuje współczesnych Niemców.

 

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 23 Maj 2018 w kino 2018

 

Tagi: , ,

Holokaust. Prawdziwe historie ocalonych – Lyn Smith

Ta książka ma budzić niepokój, na tym polega jej rola. Ma budzić niepokój tak wielki, aby czytelnik nigdy nie zapomniał przeczytanych historii.

Chronologicznie ułożone historie ludzi, którzy przeżyli. Nie tylko ofiar, ale też tych, którzy nie będąc Żydami otarli się o niewyobrażalny dramat holokaustu.

Od pierwszych przejawów zbiorowego szaleństwa nacjonalizmu w III Rzeszy po przekraczające wszelkie wyobrażenia o bestialstwie sceny z obozów śmierci.

Zbiór krótkich wspomnień to dobre uzupełnienie wiedzy. Lyn Smith dokonała doboru historii bardzo osobistych, obrazujących holokaust inaczej niż robią to zazwyczaj historycy. Wspomnienia jednostek są sugestywne poprzez swój ludzki wymiar – często banalny, małostkowy i wyrażający obawy niewspółmierne do tego, co stało się z ludzkością w trakcie najokrutniejszej z wojen.

 

Pamiętam słowa Tojwiego Blatta, ocalonego z obozu w Sobiborze, który powiedział mi, że „nikt nie zna siebie samego” — to jedyna nauka, jaką wyciągnął z własnych przerażających doświadczeń. Był przekonany i po prostu wiedział, że nie można przewidzieć, jak zachowa się człowiek w warunkach ekstremalnych. Nie wiemy, jak byśmy się zachowali, to znaczy nie wiemy, dopóki nie zostaniemy postawieni w takiej sytuacji.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 8 kwietnia 2017 w literatura 2017

 

Tagi: , , ,

Batalista – Arturo Perez – Reverte

batalistaFaulques maluje fresk w zrujnowanej wieży dokonującej żywota na malowniczym hiszpańskim urwisku. Tajemniczy artysta zazwyczaj jest niepokojony raz dziennie głosem przewodnika, płynącym z cumującego nieopodal wycieczkowca.

Kiedy wielka scena batalistyczna nabiera kształtu, w surowej siedzibie Faulquesa pojawia się intrygujący gość. Nazywa się Ivo Markovic, a wraz z jego twarzą do malarza powracają wspomnienia z dawnych czasów.

Mroczna atmosfera „Batalisty” bez pośpiechu wprowadza czytelnika w detale głównych bohaterów. Każda rozmowa Faulquesa z Markovicem dodaje nowych elementów historii. Równolegle z losami hiszpańskiego reportera i chorwackiego żołnierza przed czytelnikiem rozwija się panorama bitwy malowanej ręką tego pierwszego. Każdy detal malowidła zdaje się być znaczącym obrazkiem z dziesiątek wojen. Zupełnie jak negatywy wychodzące z aparatu Faulquesa z każdego miejsca na Ziemi splamionej ludzką krwią.

W powieści Atruro Perez – Reverte nie trudno odszukać elementów autobiograficznych. Głęboki humanizm ukryty w pozornie sensacyjnej treści to największy smak tej książki. Rozważania o słusznych wyborach i moralności nabierają głębokich cieni z każdą stroną historii.

Perez – Reverte nie stawia czytelnikowi trudnych pytań. On tylko maluje przed naszymi oczami wielką scenę batalistyczną, w której zaplątany w pułapki historii człowiek sam musi dokonać wyboru. Mocne. Daje do myślenia.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 26 grudnia 2016 w literatura 2016

 

Tagi: , , , ,