RSS

Archiwa tagu: holocaust

Noc w Lizbonie – Erich Maria Remarque

Wciąż jeszcze nie mogłem przyzwyczaić się do beztroskich świateł Lizbony, chociaż w tym mieście przebywałem już od tygodnia. W krajach, z których przywędrowałem, miasta, niby kopalnie węgla, tonęły nocą w ciemnościach, a każdy błysk latarki w mroku był bardziej niebezpieczny aniżeli morowe powietrze w średniowieczu. Przybyłem z Europy dwudziestego stulecia. Był to statek pasażerski.

Na spowitym mrokiem nabrzeżu stoi uciekinier z wojennej pożogi. Jego wzrok pada na ostatni statek, którym mógłby uciec do Ameryki. Mógłby, ale zdobycie wartego fortunę biletu jest ponad siły skromnego emigranta. Jeszcze nie wie, że przypadkowe spotkanie z tajemniczym Schwarzem przyniesie wybawienie. Za cenę wysłuchania całonocnej historii.

Kolejny klasyk E.M. Remarque nie tracący na aktualności.

Nazywam się Schwarz – powiedział. – Nie jest to moje prawdziwe nazwisko. Na to nazwisko wystawiony jest mój paszport. Ale przyzwyczaiłem się do niego.

Jechałem noc i następny dzień, aż wreszcie bez przeszkód znalazłem się w Austrii. Dzienniki pełne były żądań, ubolewań i komunikatów o zajściach na granicy, które zawsze poprzedzają wojnę i w których jakimś dziwnym sposobem zawsze naród słabszy oskarżany jest o agresję wobec silniejszego. Widziałem pociągi pełne wojska, ale większość ludzi, z którymi rozmawiałem, nie wierzyła, by miała wybuchnąć wojna. Oczekiwali nowego Monachium, które zapobiegnie katastrofie.

Możliwe, że okres, w którym żyjemy, zostanie kiedyś nazwany okresem ironii – rzekł Schwarz. – Oczywiście nie chodzi tu o pełną esprit ironię osiemnastego stulecia, lecz o mimowolną ironię okresu przemocy, złośliwości i głupoty naszego niezdarnego wieku, wieku postępu technicznego i regresji kulturalnej. Hitler nie tylko głosił przed światem, lecz sam w to wierzył, że jest orędownikiem pokoju i że to inni narzucili mu wojnę. Jego wiarę podzielało pięćdziesiąt milionów Niemców. To, że tylko oni jedni w ciągu wielu lat zbroili się po zęby, podczas gdy żaden inny naród nie był przygotowany do wojny, w niczym nie zmienia ich rozumowania.

Leżałem w lesie i przyglądałem się opadającym z drzew umarłym, jaskrawym liściom. Powtarzałem w myślach: „Pozwól jej żyć! Pozwól jej, Boże, żyć, a ja nigdy jej o nic nie zapytam! Życie ludzkie jest czymś o wiele wspanialszym aniżeli sprzeczności, w których się wikłamy! Pozwól jej żyć… A jeżeli jest to możliwe beze mnie, pozwól niech żyje beze mnie – lecz pozwól, by żyła!”

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 18 listopada 2022 w literatura 2022

 

Tagi: , , , ,

Czarna Ziemia. Holocaust jako ostrzeżenie – Timothy Snyder

30 stycznia 1939 roku Hitler wygłosił jedną z najistotniejszych mów w swojej karierze. Oświadczył w niej przed niemieckim parlamentem, że jeśli Żydzi rozpętają wojnę światową, zakończy się ona ich eksterminacją. Te ponure słowa początkowo uznane za polityczne pieniactwo pod publiczkę okazały się oświadczeniem w dosłownym znaczeniu słowa „eksterminacja”.

O nazizmie i holokauście napisano już tyle, że trudno znaleźć dla nich nową perspektywę. Timothy Snyder jednak próbuje. Autor wychodzi od słusznej tezy o kluczowej zależności państwo-obywatel-prawo.

Chcąc pozbyć się Żydów z planety, najpierw trzeba było oddzielić ich od państwa. (…): „robić, co się komu żywnie podoba, można tylko z bezpaństwowcami”

(…) eliminacja polskiej państwowości na początku wojny miała kluczowe znaczenie dla przebiegu całego Holokaustu, ponieważ właśnie na okupowanym terytorium Polski, w specjalnej strefie kolonialnej Niemiec, można było zlokalizować miejsca zagłady.

„Stoimy w obliczu – powiedział Winston Churchill – zbrodni bez nazwy”. Jej sprawcami byli ludzie działający z inicjatywą i w kreatywny sposób w warunkach politycznych, które sami stworzyli. Destrukcja państw nie zmieniła polityki – stworzyła nowy jej rodzaj umożliwiający popełnianie nowego rodzaju zbrodni.

Wychodząc od likwidacji państwowości Snyder dokonuje przeglądu kolejnych państw, które padły łupem Hitlera. I tu zaczynają się pierwsze kontrowersje. Nie bacząc na powszechnie znane fakty autor porównuje kraje, których III Rzesza nie zaanektowała z tymi, które stały się nazistowskim dzikim wschodem. Porównanie Danii z Polską i Ukrainą to historia pisana pod dyktando własnej tezy – niestety nietrafiona.

Szczęśliwie dla tej pozycji jest tu też kilka mniej znanych faktów i ciekawa analiza psychiki Fuhrera:

Jedną z kolonii była Niemiecka Afryka Wschodnia – obecnie Rwanda, Burundi, Tanzania i część Mozambiku -Podczas rebelii w 1905 roku (tzw. powstania Maji-Maji) Niemcy zastosowali tam taktykę morzenia głodem, zabijając co najmniej 75 tysięcy ludzi. Drugą kolonią była Niemiecka Afryka Południowo-Zachodnia – dziś Namibia -gdzie około 3 tysięcy kolonistów kontrolowało mniej więcej 70 procent gruntów.

Podobnie jak miliony dzieci urodzonych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX wieku, Hitler bawił się na podwórku w „wojny afrykańskie” i zaczytywał się w powieściach Karola Maya o amerykańskim Dzikim Zachodzie. Później oświadczył, że to May „otworzył mu oczy na świat”

Jest też miejsce na sugestywne dane:

Od lipca 1942 roku do czerwca 1943 roku do Stanów Zjednoczonych wpuszczono zaledwie 4705 osób pochodzenia żydowskiego, czyli mniej niż warszawskich Żydów, którzy latem 1942 roku każdego dnia ginęli w Treblince

***

W latach 1937 i 1938 w operacjach Wielkiego Terroru aresztowano, zastrzelono oraz pogrzebano w dołach 681 692 obywateli ZSRR. W tych latach szykując się do wojny, NKWD zastrzeliła na własnym terytorium dwa razy więcej Polaków niż Einsatzgruppen w czasie, gdy w 1939 roku wojska niemieckie wkroczyły do Polski.

Po 1935 roku władze duńskie nie przyjmowały uchodźców żydowskich i deportowały do Niemiec część tych, którzy przybyli wcześniej. Żydzi, którym w Danii odmówiono ochrony państwa, podzielili los pozbawionych jej w Estonii i wszędzie indziej: zginęli

 

Przekombinowana i przeintelektualizowana „Czarna Ziemia” to dzieło kontrowersyjne, z którego przy odrobinie złej woli i manipulacji można wyciągnąć fałszywie brzmiące cytaty.  Chociaż nie brakuje w niej faktów i ciekawych wniosków, całość bardziej przypomina profesorski wywód dla poparcia własnych tez, niż twarde dzieło historyczne. Na koniec Snyder brnie w obszary współczesności, niczym Kasandra wieszcząc powrót zła na Ziemię:

Chociaż światu jako takiemu żywności zapewne nie zabraknie, bogatsze społeczeństwa mogą ponownie zacząć się niepokoić o jej dostawy. Ich elity po raz kolejny mogą stanąć w obliczu wyborów dotyczących sposobu określenia relacji między polityką a nauką. Jak wykazał Hitler, mieszanie tych dwóch kwestii otwiera drogę do ideologii, które wydają się zarazem oferować wyjaśnienie i oddalać panikę. W przypominającym Holokaust scenariuszu masowego mordu przywódcy kraju rozwiniętego mogą wykorzystać lub wywołać panikę związaną z przyszłymi niedoborami i podjąć działania prewencyjne, wskazując pewną grupę ludzi jako źródło problemu ekologicznego i niszcząc inne państwa celowo lub przez przypadek. Nazistowski przykład dowodzi, że nie trzeba realnych powodów do strachu o własne życie – wystarcza chwilowe przekonanie, że dla ochrony standardu życia konieczne są drastyczne środki

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 28 lipca 2022 w literatura 2022

 

Tagi: , , , ,

Malowany Ptak – Jerzy Kosiński

W pierwszych dniach II wojny światowej kilkuletni chłopiec trafia pod opiekę wiejskiej rodziny. Rodzice chłopca umieszczają go w bezpiecznym miejscu, w którym dziecka nie dotknie okrucieństwo wojny. Wojenna zawierucha powoduje, że chłopiec traci opiekunów. Ciemnowłosy i ciemnooki chłopiec nie rozumie lokalnej mowy i obyczajów. W brutalnym i prymitywnym świecie rubieży cywilizacji staje się pariasem stojącym w wiejskiej hierarchii niżej bydła zagrodowego. Życie dziecka jest usłane bólem i upokorzeniem. Kolejni opiekunowie okazują najgorsze cechy ludzkiego gatunku.

Historia chłopca nie precyzuje miejsca, ale z kontekstu łatwo wywnioskować, że są to najbardziej zacofane obszary kresów wschodnich. Niemiecka okupacja i rozpędzające się ludobójstwo podwajają stawkę cierpień bohatera.

Powieść najeżona gwałtem i zwyrodnieniem jest parabolą wojny w jej najgorszej odsłonie. I nie tylko wojny, bo niechęć do obcego, ciemnookiego dziecka wywodzi się z zabobonu i ciemnoty.

Józef Lewinkopf urodził się w 1933 roku w Łodzi. Rodzina uniknęła holocaustu ukrywając się na wsi w okolicach Sandomierza. Lewinkopfowie przybrali polskie nazwisko Kosińscy a mały Józio stał się Jerzym.

WIek, pochodzenie i wojenne losy autora były przyczynkiem do opinii, że „Malowany Ptak” ma w sobie wątki autobiograficzne. Autor nie zaprzeczał tym pogłoskom, co przyniosło książce dodatkowy rozgłos.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 27 marca 2022 w literatura 2022

 

Tagi: , , , ,

Wesele (2021)

Wesele 2021 to taka matrioszka innych wesel. Zbieżność nieprzypadkowa, bo nowym filmie Smarzowskiego jest sporo z poprzedniego filmu tego autora (2004) jak i z klasyka Stanisława Wyspiańskiego.

W Weselu AD 2021 małomiasteczkowa zabawa jest naskórkiem prawdziwej historii, którą reżyser skrzętnie ukrył przed okiem widza, zanim ten nie zjawi się w sali kinowej.

A kiedy tenże spragniony wesołkowatych popisów Więckiewicza i Jakubika otworzy popcorn i pośmieje się z kilku otwierających scen, reżyser z rozmysłem palnie go z całej siły w rozbawiony pysk.

I tak proszę państwa będzie aż do końca.

Smarzowski z premedytacją przyciągnął do kin masy spragnione kolejnej komedii obyczajowej i narodowym chamstwem w tle. Misternie skomponowany trailer obiecuje obyczajową satyrę przy suto zastawionym stole z weselną wódeczką.

Tym razem nie będzie bezpiecznego śmiechu z innych. Wesele u Wilków zaprowadzi widza w rejony, które naprawdę zabolą.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 23 marca 2022 w kino 2021

 

Tagi: , , , , , ,

Czarne słońce – Jakub Żulczyk

glany z białymi sznurówami najlepszej brytyjskiej firmy Skullcrusher; czarny flyers, na którego plecach namalowałem białą farbą Czarne Słońce, magiczny znak Himmlera. Damian mówił, że oryginalne Czarne Słońce znajdowało się na podłodze w tajnej sali obrad zamku SS. Wyglądało jak taka kanciasta spirala z kołem środku; podobno chłopy z SS wpatrywały się w to koło całymi godzinami; gdy już się dobrze zahipnotyzowali, przenosili się umysłami do innego wymiaru, żeby tam zjednoczyć się z prastarą Wolą Mocy i rozbrzmiewającymi tam Prawdziwymi Myślami Hitlera.

W Ojczyźnie wrogiem jest każdy odmieniec, każdy obcy. Ogrodzona zasiekami od zepsutej moralnie Europy, rządzona przez generałów w koloratkach i Ojca Premiera Wielka Polska broni się przed hordami uchodźców, moralną demoralizacją demokratów, zboczeniami artystów i chuderlawych literatów.

„Za parę lat w tym kraju nie będzie już żadnej, zbędnej wolności”, powiedział, gładząc palcami pieniądze, jakby się z nimi żegnał. „Nie będzie żadnej Europy. Tego smrodu, zgniłego Bizancjum, kolorów, narkotyków. Niech upadają, niech umierają bez nas. To kwestia paru lat, nawet mniej; wystarczy załatwić formalności, licencje na wiercenia, odpowiednie kontrakty. W dniu, kiedy zaczniemy wydobycie, wzniesiemy piękny mur. To proste. Część tego muru już zbudowaliśmy, na południu.

Zbrojnym ramieniem systemu, jego tajną superbronią jest banda Gruza. „Prawdziwy Faszyzm” umiejętnie zmanipulowany przez młodego polityka Damiana rusza na ekstremalną konkwistę.

Formalnie nazywamy się Prawdziwy Faszyzm. Ale wszyscy mówią na nas Banda Gruza. Banda, która powstała, żeby służyć Sprawie i upamiętnić życie i dzieło Suchego – najlepszego, najprawdziwszego faszysty, jaki kiedykolwiek chodził po tej ziemi.

Banda Gruza dostaje zadanie specjalne – ma dostać się do zakazanej strefy przygranicznej i (uwaga spoiler) wyciągnąć z niej rodzinę uchodźców. Dziecko okazuje się czymś więcej niż „beżowym” oberwańcem, którego Gruz skatowałby bez mrugnięcia okiem gdyby nie wyraźny rozkaz z „samej góry”.

Wymyśliliście sobie bajkę, że umarłem za was z miłości, abyście mogli robić sobie, co wam się podoba, bo i tak wszystko będzie wam przebaczone; wystarczy, że powiecie parę razy moje imię. W ten sposób umyliście ręce od tego, że mnie zabiliście, wiele razy, za każdym razem, gdy się pojawiałem. Teraz już nie przynoszę żadnej miłości, nie daję żadnych przykazań. Ostatnia pieczęć wisi na pojedynczym włosku. Macie przerąbane, wy źli, leniwi idioci. Wypuszcza powietrze. No, wyrzucił coś z siebie, nie ma co. – Zapatrzeni w otchłań własnej dupy – dodaje. Naprawdę polubił to porównanie. – Pięknie, synku. – Matka bije mu brawo. Ja też zaczynam trochę klaskać. Reszta nic nie robi, leży nieruchomo, myślałby kto, że pozdychali, ale słyszę ciche odpryski pracy ich organizmów, przełknięcia śliny, beknięcia, kapanie na popękany asfalt cieknących po ryjach łez. Słyszę naprawdę wszystko. – Pięknie synku, ale mieliśmy zrobić to w trochę większej miejscowości. – Matka podchodzi do niego i rozwiewa jego srebrną postać jak niepotrzebną mgłę albo chmarę komarów. Alfa z powrotem robi się malutki. Teraz jest po prostu zmęczonym dzieciakiem, który całą noc grał w gry i biegał po domu, ćpając słodycze. Matka bierze go na ręce, on opada zaślinioną mordką na jej szyję. – Nie było czasu, mamo

Pisząc „Czarne Słońce” Żulczyk mógł mieć poczucie tworzenia kontrowersyjnej powieści z gatunku dystopijnego S-F. „Czarne Słońce” to dzieło wstrząsające w prezentowanych treściach, pełne przemocy i wulgarności, łączące w jedno skrajny nacjonalizm, dewocję, brudną politykę, rasizm, szowinizm i seksizm. A jakby tego było mało, grubo okraszając całość holocaustem.

Ale pisząc „Czarne Słońce” Żulczyk nie mógł w najśmielszych snach wyśnić, że sceny jego książki staną się rzeczywistością na polskiej granicy w 2021 roku *

On bije, a my musimy iść do przodu. Ciała mają twarze jak na starych obrazach. Chciałbyś wiedzieć, że jest coś poza tym. Ale w tym, co dzieje się tutaj, nie ma żadnych śladów duszy. A słońce wylewa się na to wszystko, na nas, na ciała, na wagony, na Niemców, na budynki, na las. Słońca to nic a nic nie obchodzi.

i już nie ma żadnych aniołów i nie będzie. Strach mi się kończy. W jego miejsce przychodzi coś gorszego. Coś odwrotnego. Zaczyna się w brzuchu, rozlewa na całe ciało. Coś straszniejszego od pustki. Czarne Słońce.

* – errata marzec 2022 – pisane z myślą o granicy polsko-białoruskiej 😦

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 21 marca 2022 w literatura 2021

 

Tagi: , , , ,

Iskra Życia – Erich Maria Remarque

Szkielet nr 509 powoli uniósł głowę i otworzył oczy. Nie wiedział, czy był nieprzytomny, czy tylko spał. Między jednym a drugim nie było już zresztą prawie żadnej różnicy; dbały o to od dawna głód i wyczerpanie. Obydwa stany przypominały za każdym razem zapadanie się w głębokie grzęzawisko, z którego, jak się wydawało, nie można już było się wynurzyć.

Mocnym wstępem zaczyna się „Iskra życia”. Czytelnikowi podobnie jak głównemu bohaterowi dopiero po dłuższej chwili udaje się ustalić gdzie się znajduje. To hitlerowski obóz zagłady.

Pięćset dziewięć pozostaje numerem niemalże do końca książki. Bezimienny bohater jest symbolem milionów ofiar – jednocześnie unikalną osobą i bytem określonym w masie dusz.

Pięćset dziewięć prowadzi czytelnika po piekle (fikcyjnego) obozu Mellern. W katabazie na wzór Dantego odwiedza obozowe zakamarki – od krematoryjnych piwnic po wypielęgnowane domki nazistowskich urzędników.

Więzień o bardzo starym numerze już dawno zszedł do czeluści piekielnych. Według lokalnej hierarchii jest na samym dnie, w przedsionku komory gazowej.

Obnosili po polu duży papierowy worek z popiołem z krematorium, który sypali w bruzdy. Pracowali właśnie na grządkach przeznaczonych pod uprawę szparagów i truskawek, w których Neubauer szczególnie zasmakował. Mógłby je jeść bez przerwy. Papierowy worek zawierał popioły szesnastu osób, w tym dwanaściorga dzieci.

Tytułowa „iskra życia” tli się w bohaterze powieści do końca, ale nadrzędną ideą książki nie jest przetrwanie. To studium ludzkiej psychiki, która w odpowiednich warunkach zmienia człowieka w bestię.

W 1939 roku Erich Maria Remarque zdołał uniknąć faszystowskiemu reżimowi. Gdyby nie emigracja, spotkałby go niechybnie los bohaterów „Iskry Życia”.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 20 grudnia 2021 w literatura 2021

 

Tagi: , , , ,

27 śmierci Toby’ego Obeda – Joanna Gierak-Onoszko

Nie da się nie wiedzieć, więc przez te wszystkie lata Kanadyjczycy wiedzieli. Nie wiedziała tylko Kanada.

Nowoczesna Kanada to liście klonu, niedźwiedzie, hokej, dzikie piękno naturalnych krajobrazów. To Ameryka pozbawiona amerykańskiej drapieżności a udrapowana w europejską wrażliwość. Ten kulturowy patchwork tkwi głęboko w światowej świadomości tworząc wyidealizowany obraz raju na Ziemi (no, może pominąwszy średnią temperatur i opadów śniegu).

W 2015 roku na idealnym obrazku pojawiły się pierwsze rysy.

Wkrótce po raporcie Komisji Prawdy i Pojednania na światło dzienne wyszły metody działania systemu przymusowych szkół dla „indiańskich” dzieci * .

Trudno opisać szok, jakim były docierające do opinii publicznej kolejne informacje o procederze, którego nie można nazwać inaczej niż masową eksterminacją rdzennych mieszkańców. Kolejne masowe groby przy katolickich internatach obnażyły ludobójstwo starannie skrywane przez 150 lat.

W drugiej połowie XIX wieku rząd kanadyjski stworzył system placówek „residential shool”, czyli przymusowych szkół z internatem. Umieszczano w nich dzieci autochtonów a sam proces odbierania potomstwa z domów rodzinnych miał więcej wspólnego z metodami totalitarnymi niż z systemem pomocy społecznej.

Szkoły te były prowadzone przez kościoły katolicki i protestancki. Małe dzieci prowadzone twardą ręką kościelnych sadystów, oderwane od rodzin i wrzucone w nieznający litości dryl często nie dożywały wieku dojrzałego.

Ci, których nie zabiły warunki szkolne i zdołali opuścić placówki, najczęściej kończyli w szponach społecznego wykluczenia, niedostosowani do życia.

Historia Toby’ego Obeda to symbol zmian i promyk nadziei dla wszystkich tych, którzy są ofiarami bezwzględnej metody niszczenia rdzennych mieszkańców przez białych ludzi skrywających się pod maską demokratycznych ojców narodu.

 * – Zanim przybyli tu Europejczycy (w tym portugalski władca ziemski, czyli lavrador), na tych ziemiach mieszkały rdzenne społeczności, takie jak Inuici oraz Innu. Jedni drugich przezywali „Eskimosami”: Eskimo to zjadacz surowego mięsa. Termin ten przejęli biali antropolodzy i archeolodzy, dla których Eskimosi to zbiorcza, pojemna nazwa ludzi Północy

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 grudnia 2021 w literatura 2021

 

Tagi: , , , , ,

Hipnoza – Hanna Krall

W jednym z opowiadań tego zbioru człowiek ocalały z Holocaustu bezskutecznie próbuje zrobić karierę w Hollywood. Jego krzyk i lament nad straszliwym losem odbija się od pustych ścian. To jego historia najbardziej zasługuje na literackie i kinowe laury. Świat pozostaje niewzruszony, choć w międzynarodowej świadomości zagłada Żydów pozostaje największą zbrodnią ludzkości.

„Hipnoza” zbiera w jeden wątły tomik opowieści jednostek. Wspomnienia łączą się w nieistniejący już świat cadyków i ich małych ubłoconych miasteczek. Zlewają w jeden potok historii o odejściach i powrotach, przodkach i ludziach którym przyszło żyć z piętnem ocalałych.

Mądra i niełatwa lektura.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 13 sierpnia 2021 w literatura 2021

 

Tagi: , , ,

Płuczki – Paweł Reszka

„Piach tam był i nieraz, jak się dół wykopało, taki jak do sufitu, to się obsunął. Tak się robi, jak ziemia wcześniej jest ruszona. Obsypuje się, pęka. Trzeba było szybko uciekać. A pod spodem, dwa, nieraz trzy metry niżej, to właśnie był ten żużel. No kości spalone. Szufelką się go wyciągało i przebierało. Żydzi byli bogate.”

***

„To kopanie, to i tak nie pomogło ani nie zaszkodziło temu umarłemu. Nic złego nikt nie robił. To, com znalazł, to by i tak przepadło. Chociaż Żydzi też byli ludźmi. Każdy na drzwiach miał przybite przykazania.”

Polska historia wciąż wstydliwie milczy o przeszłości innej niż ta wykuta w brązie i złocie. Wśród peanów o żołnierzach wyklętych, męstwie i poświęceniu nie brakuje i takich o szlachetności ludu znad Wisły. Opowieści o szmelcownikach, donosicielach i kolaborantach wsadzamy pomiędzy te kilka niechlubnych wyjątków, które nie mogą zasłonić narodowego honoru.

Co zatem zrobić z faktami, które nie mieszczą się w polskiej ikonografii i ukształtowanej przez pół wieku propagandy fałszywej moralności?

Przez czterdzieści lat od wyzwolenia obozów zagłady w Sobiborze i Bełżcu Polacy chodzili „na wykopki”. Pierwsi śmiałkowie pojawili się na obozowych zgliszczach tuż po odejściu niemieckiej administracji. Ostatni przyjeżdżali z dalekich stron jeszcze w latach 80-ych. Szukali tego samego – żydowskiego złota. Wokół procederu wyrosły kolejne pokolenia milczących świadków i eufemizmy leksykalnie banalizujące okradanie grobów. No bo czy można nazwać grobem jakiś „żużel” zalegający dwa metry pod ziemią na leśnej polanie?

Paweł Piotr Reszka dotknął tematu wstydliwego na miarę odsądzonej od czci i wiary publikacji Jana Tomasza Grossa.

„Płuczki” to lektura wstrząsająca. Nie tylko ze względu na ohydny proceder bezczeszczenia ludzkich szczątków ale z powodu stanu świadomości ludzi o głęboko zakorzenionym antysemityzmie.

Człowiek, który kopał na cmentarzu, by obrabować zamordowanych w obozie zagłady, nie grzebał w spalonych zwłokach, on przeszukiwał żużel albo węgiel, nie kawałkował łopatą ciał, tylko ciął rąbankę. Ten język chronił kopaczy przed nimi samymi. Pomagał podtrzymać iluzję, jesteśmy dobrzy, jesteśmy uczciwi, to nic takiego.

***

Żeby tych Żydów Niemiec nie wydusił, toby Polaki nie mieli co robić w Polsce. Byłaby żydownia.

***

Jako łepek słuchałem, jak gospodarze gadali. Żydzi zniszczyliby wszystkich, pieniądze mieli, pożyczki dawali, a jak chłop nie oddawał, zabierali świnię i już. Krew innych im wyszła, spotkała ich kara. Jakby nie było, sprawiedliwość jakaś musi być. Com słyszał, to mówię. Ale według mnie nie powinno być jednak morderstwa żyjących.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 5 lutego 2021 w literatura 2021

 

Tagi: , , ,

Gestapo – Frank McDonough

Gestapo to słowo, którego Polakom tłumaczyć nie trzeba. Odmienione przez wszystkie przypadki było głównym bohaterem wielu filmów i książek, przygody Hansa Klossa w to wliczając na honorowym, pierwszym miejscu.

Najwyraźniej inaczej jest w Wielkiej Brytanii, która choć udręczona wojną, nigdy nie miała do czynienia z tą uroczą nazistowską organizacją.
Choć okładka straszy czytelnika demonicznymi twarzami Adolfa i Heinricha Himmlera, zawartość zdumiewa pobłażliwą oceną.

Frank McDonough szczegółowo opisuje hitlerowską tajną policję od genezy jej powstania po zakres działań, strukturę i metody. Książka stara się obiektywnie ocenić Gestapo i demitologizuje mity o wszechobecności gestapowców we wszystkich sferach życia. Co jednak bardzo istotne – angielski historyk opiera się wyłącznie na działaniach Gestapo w Niemczech.

Na terenie III Rzeszy działania te choć opresyjne, są zdecydowanie bliższe metodom „tradycyjnej” policji obyczajowej niż owianej legendami bezwzględnej organizacji rasistowskiej. Samo Gestapo rozwija się zresztą tak, jak rozwijają się umysły jej szefów – od werbalnych ataków na politycznych oponentów po przemoc fizyczną. Na masowe zabijanie cyklonem B przyjdzie czas w 1942 roku.

Jest zatem obiektywnie i z angielską flegmą. Opisy represji na znienawidzonych przez Hitlera grupach – od politycznej opozycji i homoseksualistów po Żydów, Cyganów i pospolitych nierobach wspominają o więzieniu i obozach koncentracyjnych w duchu kary niesprawiedliwej, ale nie ostatecznej. Ani słowa o Reinhardzie Heydrichu, Klausie Barbie czy uroczych lekarzach badających więźniów w obozach zagłady.

W drugiej połowie książki McDonough opisuje kluczową rolę Gestapo w powstaniu i wdrożeniu „Ostatecznego rozwiązania”. To jednak nie wybrzmiewa mocno na tle całego dokumentu. Najwyraźniej panowie z runami SS na kołnierzykach nie byli tacy straszni.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 1 lutego 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , ,