Pijany synalek prawnika, katastrofa łodzi, zaginiona dziewczyna. Wydawałoby się, że sprawa nieszczęśliwej kraksy na rzece i torpedowane przez kolegów taty dochodzenie to wystarczająca sensacja na zgrabne trzy odcinki miniserialu.
Matactwa dwóch pokoleń prawników z Hampton to jednak ledwie wierzchołek góry lodowej. Z minuty na minutę saga rodziny Murdaugh nabiera tempa i przyrasta o kolejne przestępstwa.
Zawikłany serial układa się w kronikę upadku Murdaugh’ów – aż do strasznego finału. Ale to nie koniec zaskoczeń. Gdy znika strach przed wszechwładną kliką urzędników, pęka zmowa milczenia a z nią kolejne niewygodne fakty.
Historia Alexa Murdaugh, władcy wyższych sfer Lowcountry w Karolinie nie kończy się wraz z serialem Netflixa. Kolejne oddcinki pisze życie i sala sądowa.
Zadziwiająco syntetyczny jak na tasiemcowate standardy „Murdaugh Murders” to jedna z lepszych produkcji crime stories ostatnich miesięcy. Prawdopodobnie z szansą na kontynuację po zakończeniu kolejnych procesów karnych.