Niezwykła charyzma Nicolasa Cage stała się legendą żyjącą własnym życiem.
Zdobywca Oscara, niezwykle utalentowany aktor już dawno przeszedł na złą stronę mocy rozmieniając swój talent na drobne. Szybko stał się legendą paździerzowego kina B klasy, choć trzeba przyznać – jednak legendą. Filmów takich jak Kill Chain czy Instynkt pierwotny długo nie można wymazać z pamięci.
Planując film o Nicku Cage reżyser Tom Gormican nie mógł marzyć o lepszej obsadzie – Nick Cage w roli Nicka Cage to prawdziwa gratka. No bo kto oddałby bufonadę i mimikę mistrza lepiej niż on sam?
Prosta fabuła czerpie garściami z prawdziwego życia na równi z filmografią. Przygody Nicka zaczynają się od żałosnych prób powrotu na czerwony dywan i rozpaczliwej akceptacji solo występu w charakterze „party animal” u hiszpańskiego bogacza. Kiedy okazuje się, że FBI podejrzewa latynosa o zarządzanie morderczym kartelem, Nick trafia w środek dobrze przećwiczonej akcji. Pościgi, strzelaniny, dramatyczne przemowy do złoczyńców to doskonale przećwiczone tematy. To nic, że na planach filmowych.
W nieskończonej paradzie autoparodii i cytatów ze swoich „ikonicznych” filmów Cage kroczy do klasycznego happy endu każdego ze swoich filmów. W towarzystwie wpatrzonego w niego Javi’ego (Pedro Pascal) dobija do finału, w którym wymiana butów między bohaterami to małe miki 🙂
„Nieznośny ciężar wielkiego talentu” mógłby być symbolicznym odbiciem od aktorskiego dna lub godnym zakończeniem kariery. Występujący w trzech – czterech filmach rocznie Cage najwyraźniej nie rzuca białego ręcznika. Należy mieć zatem nadzieję, że aktor, który nie bał się zagrać parodii samego siebie wybierze w końcu kilka ról, w których wróci hollywoodzki top.