
Kultura pijaństwa jest tak głęboko zakorzeniona w narodzie, że język zawiera liczne słowa opisujące różne stadia nietrzeźwości. Zapoj to wielodniowy ciąg pijacki – taki jak ten, w który wszedł Misza około Nowego Roku. Apochmielitsja oznacza wychylenie porannego klinika, jakim się zabija kaca, który jest nieodłącznym elementem kilkudniowego opilstwa. Pieriegar to woń alkoholu, którą pijakowi zionie rano z ust.
Palący problem narodu rosyjskiego widać lepiej z dystansu. Oliver Bullough dostrzega go nie tylko w podkrążonych oczach pasażerów metra i „zmęczonych” obywatelach bezwładnie spadających z parkowej ławki. Globalna plaga alkoholizmu zbiera ponure żniwo, drastycznie podbija statystyki umieralności.
Pijaństwo na umór to nie jedyna patologia, jaka toczy „ginący naród”. Lista jest dłuższa: rosnąca liczba aborcji, zatrważająca ilość zabójstw, postępujące zdziczenie obyczajów.
W 1991 roku na statystyczną Rosjankę przypadało 3,4 aborcji w życiu. Stalin zakazał przerywania ciąży, ale odkąd zalegalizowano je w 1955 roku, stało się dominującą formą kontroli urodzeń. W 1965 roku w Związku Radzieckim dokonano 8,3 miliona aborcji. W 1992 Rosjanki usunęły 3,3 miliona ciąży (…)
W 1970 roku wskaźnik zabójstw dokonywanych w Rosji był ośmiokrotnie wyższy od europejskiej przeciętnej, lecz liczby te – niezaprzeczalnie godzące w dobre imię władzy – coraz skrzętniej skrywano. W 1972 roku rząd Breżniewa zaprzestał publikowania oczekiwanej długości życia. W tej samej dekadzie ze statystyk zniknęły też dane dotyczące śmiertelności niemowląt, ponieważ wskaźnik drastycznie wzrósł z 22,9 na tysiąc w 1970 roku do 31,4 na tysiąc w 1976.
Bullough sięga głęboko, wskazując historyczne korzenie narodowego afektu do wódki pitej szklankami. Wiąże je nie tylko z beznadzieją codziennej egzystencji. Winą obarcza wpojone całym pokoleniom niewolnicze posłuszeństwo, perfidię sowieckiej władzy i wyrachowanie współczesnych elit, dla których zamroczony gorzałą naród jest plastyczną masą łatwą do manipulacji.
Niemal od początku XX wieku rząd w Moskwie uczył Rosjan, że nadzieja i zaufanie są niebezpieczne, szkodliwe i zdradzieckie. Tu tkwią korzenie społecznej zapaści, która stała się przyczyną epidemii alkoholizmu, spadku wskaźnika urodzeń, wzrostu przestępczości i niedoli.
***
Niemal wszyscy najinteligentniejsi ludzie z każdej branży i każdego miasta odbyli wyroki w gułagu, a wielu z nich zmarło w obozach. Ci, co przeżyli, nabrali nawyku posłuszeństwa, z którego kraj nigdy nie zdołał się otrząsnąć. Z kolei tacy, co nigdy nie byli w łagrach – a więc albo przyczynili się do zamknięcia tych pierwszych, albo wręcz czerpali korzyści z ich niewolniczej pracy – wolą teraz milczeć.
***
Dzisiejsza Rosja jest jakby odwróceniem Mechanicznej pomarańczy, dystopijnej powieści Anthony’ego Burgessa. Kiedy powstawała, Związek Radziecki wydawał się tak wielką potęgą, że autor zaludnił zachodnie miasta nastolatkami mówiącymi językiem upstrzonym rusycyzmami: małako (mleko), drug (przyjaciel), charaszo (dobrze). Lecz sytuacja się odwróciła. To nie zachodni chuligani używają w swym slangu odprysków rosyjskiego języka, tylko rozwydrzeni młodzi Rosjanie mówią z angielskimi wtrętami. Odzwierciedlają to bazgroły smarowane na murach wzdłuż linii kolejowej: „White Pride”, „Skinheads”, „Hooligans”.
Znaczną część „Ostatniego Rosjanina” stanowi opowieść o Ojcu Dymitrze. Historia popa, który w sowieckiej Rosji przypadkowo stał się czołowym opozycjonistą ukazuje trudny żywot duchownego w kraju totalitarnym. Kraju, który cerkwie ustawowo przemianował na „univermagi” i magazyny zbożowe.
Oficjalna literatura wciąż wysławiała radzieckie postępy w służbie zdrowia oraz na polu rekreacji. Notatki ojca Dmitrija przedstawiają coś zupełnie innego: obraz rozpaczy. Stalinowskie przeprogramowanie rosyjskiej duszy bynajmniej jej nie uszczęśliwiło. Zamiast radosna, stała się chora.
Ojciec Dymitr zalicza upadki, wpada w moralne pułapki zastawione przez NKWD i z piewcy moralnej czystości zmienia się w systemowego populistę. Jego historia jest jak historia całego narodu sprowadzonego do roli masy trzymanej za uzdę przez wyrachowanych ojców narodu.
Momentami niełatwa, ale pouczająca opowieść o narodzie, który postanowił unicestwić sam siebie.