Studentka zachodzi w niechcianą ciążę i decyduje się na aborcję. W zorganizowaniu nielegalnego zabiegu pomaga jej koleżanka. Kobiety zmagają się z przeciwnościami i absurdami nienormalnych czasów. Socjalizm reguluje wszystko i kontroluje wszystko. Zabieg musi odbyć się w hotelowym pokoju pod okiem fachowca, którego kompetencji nie sposób sprawdzić.
Rumunia to tło do uniwersalnej opowieści o zmaganiu się z własnymi wartościami i moralnością, ale portret państwa „opiekuńczego” nadaje filmowi Cristiana Mungiu dodatkowej ostrości.
Posługując się skromnymi środkami, w pełnych napięcia statycznych scenach Mungiu obnaża duszę narodu sprowadzonego do roli inwentarza w kraju na Dzikim Wschodzie.
Dobitnie wyraża to scena, w której bohaterki dobijają targu z panem Bebe, szemranym konowałem. Scena trzymająca za gardło mocniej niż niejeden thriller.
„4 miesiące, 3 tygodnie …” to film z 2007 roku. Trudno nie mieć wrażenia, że po niemalże 15 latach jedyne co się zmieniło na świecie to design kafelków.