RSS

Archiwum kategorii: literatura 2020

Czerwony Głód – Anne Applebaum

Historia Hołodomora rzetelnie wyprowadzona od społecznego tła rewolucji bolszewickiej po wieloletnie dysputy ukraińskich dysydentów i rosyjską politykę zasłony dymnej.

„Wielki głód” przez lata stanowił starannie ukrywaną część historii Związku Radzieckiego, zawężając temat do niejasnych dygresji o biedzie i niedoli w Rosji lat trzydziestych. W czasach prosperity Demoludów był tematem zakazanym. Nie miał też szczęścia na świecie, padając ofiarą doskonałego matactwa komunistów.

Gdy w latach 1931-1933 z głodu umierały kolejne setki tysięcy ukraińskich chłopów, czołowy amerykański korespondent z Moskwy Walter Duranty wychwalał dobroć Józefa Stalina.

Kiedy w 1945 roku podczas procesów norymberskich hitlerowskie zbrodnie zaczęto nazywać holocaustem, nikt nie śmiał użyć tego słowa dla określenia zagłodzenia na śmierć milionów własnych obywateli.

Anne Applebaum dowodzi, że akcja zagłodzenia ukraińskiego chłopstwa była zaplanowanym procesem, nie bojąc się użyć słowa „ludobójstwo” w odniesieniu do działań stalinowskich urzędników.

Swój wywód popiera olbrzymią bibliografią i rzeczową analizą zarówno przyczyn jak i skutków. Mocne i rzetelne.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 26 kwietnia 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Off Limits – Hans Habe

Niemieccy przybysze znikali wśród setek żołnierzy, którzy objęli w posiadanie ów raj sportów zimowych. Na drzwiach hoteli i zajazdów przybite były tablice: „Off limits! Niemcom wstęp wzbroniony! Tylko dla aliantów!” Monachium także pełne było szyldów tego rodzaju, widniały na drzwiach restauracji i urzędów, na drzwiach mieszkań i barów, na płotach ogrodowych; ale w wielkim mieście nie sprawiały wrażenia tak obraźliwego jak w tej bawarskiej wiosce, która niewiele nosiła śladów wszystko tłumaczącej wojny

Obozy jenieckie wypluwały swój nadmiar, jak przeładowany żołądek. I wyglądały podobnie jak wypluta zawartość żołądka. Godność klęski była tu już tylko klęską godności: w łachmanach wlokła się pobita armia do domu, do pobitego kraju. Ta armia była od dawna na drogach — na drogach Francji i Polski, Rosji i Belgii. W marszu naprzód szło się razem, ale z powrotem każdy szedł z osobna. W marszu naprzód niosła żołnierza droga, teraz żołnierz dźwigał drogę.

Koniec Drugiej Wojny Światowej. Tysiącletnia III Rzesza upadła po niespełna dekadzie, pociągając na dno każdego Niemca bez wyjątku. W ruinach zburzonych miast cierpią wszyscy niezależnie od przynależności partyjnej i poglądów. Podzielone na cztery strefy Niemcy są okupowane przez dwa wrogie obozy. Nowa rzeczywistość zależna jest od Zwycięzców.

Cegły sprzedaje się na sztuki, ciała oddaje za paczkę Lucky Strike’ów. Tożsamość można kupić a dawne grzechy wymienić na zasługi dla aliantów. Byli naziści moszczą wygodne nowe gniazdka, porządni ludzie padają ofiarą ślepego prawa. Zgniła moralność zaraża okupantów, wystawiając ich na próby w obliczu łatwych łupów.

Człowiek okazał się raz jeszcze tym, czym był zawsze — lichym towarem eksportowym, który z każdą milą dzielącą go od domu coraz bardziej się psuje, a znajomość między obcymi narodami, po której marzyciele i idealiści tak wiele się spodziewali, przypominała otwarte skrzynki cuchnące ostrygami, które zbyt długo były w drodze.

W zapomnianej dziś powieści „Off Limits” przewija się kilkudziesięciu bohaterów składających się na bardzo szeroki i wnikliwy obraz społeczny upadłej III Rzeszy. Hans Habe nie unika tematów tabu pokroju kolaboracji Ameryki z byłymi nazistami i skomplikowanego procesu denazyfikacji społeczeństwa Niemiec, często nie mającego wiele wspólnego z rzeczywistością. Fundamentem powieści pozostaje przede wszystkim głęboki humanizm i obserwacja człowieka wystawionego na pułapki powojennej anarchii.

„Hunter ma rację — myślał — nie powinno się rozumieć słowa po niemiecku, to szkodzi okupacji. Nie powinno się w ogóle nic rozumieć, to szkodzi człowiekowi.”

***

— Elżbieto — przerwał Adam — nie chcę dochodzić, czy pani miała słuszność, czy nie. To nie należy do mnie. Czy zechce mi pani jednak odpowiedzieć na jedno pytanie. (…) Czy naprawdę twierdzi pani, że do lata roku 1943 nie wiedziała pani o tym, co się działo w imieniu nas wszystkich?

— Nie chciałam wiedzieć, panie doktorze. — Patrzyła na niego, jak gdyby czekała na wyrok.

— Nie chcieliśmy wiedzieć — potwierdził po krótkim wahaniu. — A najgorsze jest to, że wciąż jeszcze nie chcemy wiedzieć. — Nie puszczając jej ręki, rzekł nagle: — Mam jeszcze jedno pytanie, Elżbieto, i mam swoje powody, aby je zadać. Ważne jest, aby pani odpowiedziała.

— Proszę pytać.

— Było to z początkiem wojny. Zwróciłem się do ojca pani — chodziło o starą kobietę, Żydówkę. Jej mąż był kolegą ojca pani, ona była sąsiadką państwa: pani Grün. Prosiłem ojca, aby interweniował u pani, Zutraven był wówczas komisarzem Rzeszy. Czy ta interwencja dotarła do pani? Czy pani coś uczyniła?

Życiorys Hansa Habe sam w sobie zasługuje na film. Autor „Off-Limits” w rzeczywistości nazywał się Janos Bekessy.

Był obywatelem Austro-Węgier żydowskiego pochodzenia, pracował jako dziennikarz w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Pozbawiony obywatelstwa po Anschlussie uciekł z Wiednia do Francji i wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. Dostał się do niewoli, z której uciekł do USA.

Osiedlił się i ustatkował w Ameryce a w 1943 roku został powołany do armii i szkolił się w zakresie wojny psychologicznej. Jako amerykański oficer przybył w 1945 roku do okupowanych Niemiec, gdzie utworzył kilkanaście tytułów prasowych. Posługiwał się wieloma pseudonimami, ożenił się sześciokrotnie, w tym z dziedziczką koncernu Tungsram. Jako oficer US Army w korpusie kształtującym nowe niemieckie społeczeństwo miał okazję poznać ponurą rzeczywistość Niemiec po 1945 roku.

 

 

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 3 lutego 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , , ,

Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości – Swietłana Aleksijewicz

Sarkofag to nieboszczyk, który oddycha. Oddycha śmiercią. Jak długo będzie jeszcze mógł służyć? Na to pytanie nikt nie umie odpowiedzieć, do dzisiaj nie sposób dostać się do wielu elementów konstrukcji, żeby zbadać, jak długo jeszcze wytrzymają.

Kolejna publikacja na temat największej katastrofy ery atomu. Świat poznał Czarnobyl jako część ZSRR. We współczesnej świadomości wygaszony reaktor znajduje się na terenie Ukrainy, ale skażenie poza strefą „zero” otrzymały tereny należące dziś do Białorusi.

„Tam na polu orze traktor, obok pali się reaktor. Jakby Szwedzi znać nie dali, nadal byśmy tak orali”.

Swietłana Aleksijewicz wraca do 26 kwietnia 1986 roku , który dla milionów radzieckich ludzi stał się dniem apokalipsy. Do tych którzy zmarli w pierwszych dniach po niewyobrażalnej dawce promieniowania i do tych, którzy na przekór wszystkiemu katastrofę przyżyli. A także do dwóch milionów Białorusinów, których zapomniano wysiedlić ze strefy rażenia.

Atom wojenny to Hiroszima i Nagasaki, a pokojowy to żarówka w każdym domu. Nikt jeszcze się nie domyślał, że atom wojenny i pokojowy są bliźniakami. Wspólnikami.

„Kronika przyszłości” to chór głosów, z których każdy śpiewa własną piosenkę. Wśród pracowników elektrowni i mieszkańców Prypeci przeważa cierpienie i dyktowane strachem życie po napromieniowaniu. Wśród nieświadomych rolników wybuch to przede wszystkim niezrozumiałe zakazy i dramat opuszczenia własnej zagrody. Albo dramat w nim pozostania, bez szans na godne życie gdziekolwiek indziej.

Bierzemy kiełbasę, jajka. Robimy zdjęcie rentgenowskie – znowu radioaktywne odpady. Siedzi młoda kobieta na ławce przed domem, karmi piersią dziecko… Sprawdziliśmy – jej mleko było radioaktywne. Matka Boska Czarnobylska…

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 27 stycznia 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Laleczki skazańców – Linda Polman

„Droga Guikje, nie chcę Ci zawracać głowy, ale jesteś jedyną osobą na świecie, z którą mogę porozmawiać. Za kilka dni znowu ktoś z nas pójdzie na egzekucję. Ofiarę już przeniesiono do Death Watch, celi kontrolowanej przez kamery. Słyszałem, jak krzyczał i płakał, kiedy go zabierano. Niedobrze mi.”

W USA wykonuje się rocznie 20-30 egzekucji w imieniu społeczności. Kara śmierci cieszy się szczególnym uznaniem w Teksasie i tam najczęściej jest wykonywana.

„W kazaniu w Wielki Piątek w radiu (…) Pastor tłumaczy, dlaczego kara śmierci jest konieczna. – Czym byłoby chrześcijaństwo, gdyby Jezus otrzymał karę piętnastu lat więzienia z szansą na wcześniejsze zwolnienie? Niczym! Nie istnielibyśmy!”

Czas między ogłoszeniem wyroku śmierci a egzekucją to średnio szesnaście lat, ale w amerykańskich więzieniach są i tacy, którzy na ostateczny werdykt czekają ponad dwadzieścia.

Co zdumiewające, lokatorzy cel śmierci cieszą się wyjątkowym powodzeniem u kobiet. Jeśli tylko ich umiejętności wykraczają poza napisanie kilku zdań na piśmie, mogą liczyć na rzesze fanek, które na lata staną się ich codziennymi towarzyszkami niedoli, sponsorkami a często zaślubionymi przez kraty żonami. Korespondencyjne związki skazańców z kobietami z całego świata to zjawisko zdumiewające i wymykające się jednoznacznej odpowiedzi.

„W psychiatrii uważa się, że kobiety wchodzące w związki z przestępcami są słabe psychicznie, bezradne i nie mają dobrze w głowie. „Choroba”, na którą według ekspertów cierpią, nazywa się hybristofilia. W ósmym wydaniu Campbell’s Psychiatric Dictionary [Słownika psychiatrycznego Campbella] hybristofil jest zdefiniowany jako „osoba podniecająca się i zafascynowana kryminalistami, którzy popełnili ciężkie przestępstwa”. Według Forensic and Medico-Legal Aspects of Sexual Crime and Unusual Sexual Practices [Aspektów sądowych i medyczno-prawnych przestępczości seksualnej i nietypowych praktyk seksualnych] hybristofilia to bardzo rzadka dewiacja seksualna, występująca częściej u kobiet niż u mężczyzn, należąca do tego samego spektrum co: asfiksjofilia (seks z niebezpiecznym duszeniem) (…). Część psychologów porównuje takie kobiety do samic szympansów – one też wybierają partnerów większych i bardziej agresywnych. Kobiety cierpiące na hybristofilię instynktownie postrzegają przestępstwa obiektów swojej miłości jako nieskrywaną męskość i wybierają takiego mężczyznę do ochrony oraz poczęcia swojego potomstwa.

Jedni eksperci uważają, że kobiety realizują w ten sposób swoje fantazje ocalenia człowieka. Wierzą, że są w stanie zmienić kogoś tak okrutnego i chorego jak seryjny morderca. Inni mówią, że to syndrom matkowania. Kobiety widzą w mordercy dziecko i czują przemożną potrzebę pieszczenia go i chronienia.

Nie, to syndrom Pięknej i Bestii, analizuje następna grupa: kobiety podnieca bliskość niebezpieczeństwa, które prawdopodobnie nie sprawi im bólu, ale do końca nie wiadomo.”

Linda Polman przedstawia świat kobiet, które pokochały skazańców. Ale reportaż holenderskiej dziennikarki to nie tylko opowieść o kobietach zafascynowanych złymi chłopcami. Za historiami skazańców kryje się głębsza analiza instytucji kary śmierci – sprzyjające najcięższym zbrodniom otoczenie, nieudolny i niewydolny system prawny, który szybko skazuje a następnie zezwala na ciągnące się dekadami procedury. System, w którym źle opłacany publiczny obrońca z góry skazany jest na porażkę i nawet nie próbuje bronić swojego klienta.

„W miastach amerykańskich liczba osób straumatyzowanych rośnie, a jednocześnie oszczędza się na wydatkach na ochronę zdrowia psychicznego. Siedemdziesiąt procent dzieci, które w szkole lub więzieniach dla nieletnich otrzymują diagnozę z wpisem: „poważny uraz psychiczny”,

Spośród dorosłych z zaburzeniami psychicznymi czterdzieści procent wędruje przez życie bez żadnej terapii. Nie ma szans na lepszą opiekę psychiatryczną, ponieważ amerykańscy politycy, szczególnie z Teksasu, ją blokują.

Więzienia stały się de facto ośrodkami dla psychicznie chorych. Jedna czwarta z dwóch milionów więźniów w Stanach Zjednoczonych cierpi na zaburzenia psychiczne, informuje Biuro Statystyk Penitencjarnych.

Segregacja jest stuprocentowa. Najbiedniejsze dzielnice Houston, Alief, Sunnyside i Third Ward, należą do dwudziestu pięciu najniebezpieczniejszych dzielnic w USA. Jednocześnie idylliczne przedmieścia Houston, takie jak Sugar Land i Baytown, są w pierwszej szóstce najszybciej rozwijających się miast w Ameryce.”

 ***

„Adwokat Joe Cannon najpierw przespał wyrok kary śmierci dla Carla Johnsona, a potem zapomniał złożyć odwołanie przed ostateczną datą składania wniosków. Johnson zapłacił za te błędy: został poddany egzekucji.

Nikt nie zaprotestował, kiedy jeden z adwokatów z urzędu nazwał swojego klienta głupim asfaltowym skurwysynem. Klient zażądał innego adwokata, ale sędzia odrzucił prośbę i ława przysięgłych skazała go na śmierć.

Trudno odgadnąć strategię adwokata, który w mowie obrończej tak przemawia do ławy przysięgłych: „Widzieli państwo na własne oczy, jakim żałosnym, pustym, nic nieznaczącym, pociągającym nosem stworzeniem jest mój klient. I to coś chcą państwo wyzwolić ze słusznego cierpienia?”. „Pociągające nosem stworzenie” zostało skazane na śmierć.”

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 25 stycznia 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , ,

Wołyń zdradzony – Piotr Zychowicz

„Z dniem 1 marca 1943 r. przystępujemy do powstania zbrojnego. Jest to działanie wojskowe i jako takie skierowane jest przeciwko okupantowi. Obecny jednak okupant jest przejściowym, nie należy więc tracić sił w walce z nim. Właściwy okupant to ten, który nadchodzi [ZSRR]. Jeśli chodzi o sprawę polską, to nie jest to zagadnienie wojskowe, tylko mniejszościowe. Rozwiążemy je tak, jak Hitler sprawę żydowską. Chyba że usuną się sami” – mowa jednego z dowódców OUN

„Kresy Wschodnie” były dla II Rzeczypospolitej nie lada wyzwaniem. Z jednej strony marzenie Piłsudskiego o współistnieniu wielu narodowości w granicach Polski, z drugiej nasilające się w latach trzydziestych konflikty etniczne, rodząca się ukraińska narodowość i fatalna polityka polskich rządów okresu międzywojennego. W wojenną zawieruchę Kresy weszły ze zdewastowaną polską administracją i rosnącą ukraińską nienawiścią.

Okupacja radziecka uzbroiła wrzące ukraińskie chłopstwo w znieczulicę i okrucieństwo. Hitlerowcy nauczyli ukraińskich policjantów metodycznego rozwiązywania problemów niechcianej mniejszości. Obie lekcje miały wkrótce zaprocentować w tragiczny dla Polaków sposób.

Na wiosnę 1943 roku jasne było, że klęska Hitlera jest kwestią czasu. Ukraiński nacjonalizm przystąpił do działania. Dowodzący OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) wskazali kto jest największym wrogiem młodego państwa: nie ustępujący Niemcy czy wkraczający nowy okupant, ale polska mniejszość etniczna. Ukraińskie bojówki rozpoczęły metodyczne oczyszczanie Wołynia z Polaków – „rzeź wołyńską”.

Po krytyce Powstania Warszawskiego, demaskacji „Żołnierzy Wyklętych” czy tezie o flircie Becka z Ribbentropem Piotr Zychowicz wziął na warsztat wołyński blamaż Armii Krajowej.

„Wołyń Zdradzony” zawiera dużą dawkę opisów zbrodni i okrucieństwa, ale celem książki nie jest kolejny opis rzezi. Zychowicz i tym razem wsadza przysłowiowy kij w mrowisko. Za porażającą ilość polskich ofiar młody historyk oskarża dowództwo Armii Krajowej i polski rząd w Londynie – oba skupione na egocentrycznej i naiwnej polityce zagranicznej.

Główną tezą jest bierność. W czasie gdy bestialsko eksterminowano kolejne wsie, Armia Krajowa całą uwagę skierowała na planowaną operacji „Burza”. Mrzonki głównego dowództwa o współpracy z Armią Czerwoną spowodowały w Warszawie pomroczność i trywializowanie losu, jaki spotkał dziesiątki tysięcy pozostawionych sobie samym Kresowiaków.

Autor na wiele sposobów dowodzi, że dowództwo AK miało świadomość tego, co dzieje się na Wołyniu i wiedzę tą zbagatelizowało. Udowadnia, że AK wręcz torpedowało próby samoobrony a do pomocy przystąpiło niemrawo i zbyt późno.

Zychowicz lubi pytania retoryczne i wykrzykniki.  Choć jego wywodom nie brakuje żelaznej logiki popartej faktami, taki ton wypowiedzi może męczyć. Nie zmienia to faktu, że historyków pokroju Piotra Zychowicza jest niewielu. Nawet jeśli część wniosków autora idzie za daleko, to jest to polemika cenna dla polskiej historii.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 25 stycznia 2021 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Moloch – Marek Krajewski

Jest rok 1928, niemieckie miasto Breslau. Eberhard Mock szuka dzieci swojej dawnej kochanki. Śledztwo prowadzi do tajnej sekty okultystycznej i najmożniejszych z mieszczan. Wśród nich jest architekt wizjoner i potężny przedsiębiorca śniący o szklanych wieżowcach nad Odrą.

Śledztwo Mocka z niezadowoleniem obserwowane jest przez najwyższych urzędników w Berlinie. Dawny, ale wciąż potężny urzędnik Jego Cesarskiej Mości zdaje się za wszelką cenę storpedować działania młodego komisarza z Breslau.

Dziesiąty już tom z cyklu „Eberhard Mock” zdecydowanie lepszy niż poprzedzające go „Mock. Pojedynek” i „Golem„. Czyta się błyskawicznie a intryga tym razem nie rozczarowuje – co po nad wyraz płodnej ostatnio twórczości Marka Krajewskiego jest zdecydowanie komplementem.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 29 grudnia 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , , ,

Tajna Sprawa – James Ellroy

Posterunkowy Freddy Underhill patroluje Los Angeles marząc o karierze w dochodzeniówce. Po godzinach grywa w golfa i podrywa babki w nocnych barach.
Wszystko zmienia się w 1951 roku kiedy podczas nocnej wachty policjant odkrywa ciało brutalnie zamordowanej Maggie Cadwallader. Tropy prowadzą do szemranego bukmachera Eddiego. Sprawa staje się sprężyną w policyjnej karierze Freddiego, ale i obsesją, która zdefiniuje jego przyszłość.

„Clandestine” z 1982 roku to jedna z początkowych powieści Jamesa Ellroy’a. Autor dopiero kształtuje swój styl i „Tajna sprawa” jest swego rodzaju wprawką do wyrazistego pióra z późniejszych powieści „Kwartetu L.A.” czy „Underworld USA„.

Mniej mroczna i mniej skomplikowana historia Freddiego Underhilla ma już to coś, co zdefiniuje prozę Ellroya w późniejszych latach. Póki co „Tajna Sprawa” bliższa jest klasycznemu kryminałowi noir niż wypluwanych krótkimi warknięciami, brudnych opowieści z „Kwartetu”.

Łącznikiem jest przepełnione złem Los Angeles lat pięćdziesiątych i brutalny gliniarz Dudley Liam Smith, zdecydowanie ulubiony bohater Ellroya.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 16 grudnia 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Pomocnik Kata – Marek Krajewski

7 czerwca 1927 roku. Na Dworcu Głównym w Warszawie białoruski student Borys Kowerda strzela do radzieckiego ambasadora w Polsce, Piotra Wojkowa. Były uczeń rosyjskiego gimnazjum w Wilnie twierdzi, że zabójstwo komunistycznego posła to odwet za zamordowanie cara Mikołaja II.

Skąd w tym wszystkim nieustraszony Edward Popielski? Marek Krajewski ponownie wplata losy swojego bohatera w prawdziwe fakty historyczne.

Wysoko postawione osoby ze środowiska polskiego wywiadu nakazują Popielskiego wcielenie się w rolę korepetytora wileńskiego studenta Kowerdy. Biegłość w językach klasycznych to nie jedyna cecha, która zdecydowała o nominacji Popielskiego. „Łyssy” znany także z nienawiści do zwyrodnialców krzywdzących dzieci ma nakłonić zapalczywego Białorusina do zastrzelenia Wojkowa. Ten ostatni oskarżony jest o czyny lubieżne na córce innego dyplomaty. Co ciekawe, zabójstwo Wojkowa jest wygodne dla drugiej strony. Czerwona Rosja prowadzi skomplikowaną grę wywiadów, w której Popielski okaże się jedynie pionkiem.

Kolejna po „Dziewczynie o czterech palcach” powieść z cyklu Edward Popielski, w której prezentowane są początki kariery lwowskiego policjanta. Intryga wkomponowana w burzliwe lata dwudzieste trzyma w napięciu do ostatnich stron powieści, odkrywając kolejne karty z barwnego życiorysu „Łyssego”.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 14 grudnia 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , ,

Mapa i terytorium – Michel Houellebecq

Spodziewałem się, że spotkanie z panem będzie… hm… trudniejsze. Ma pan reputację człowieka w permanentnej depresji. Na przykład sądziłem, że pan dużo więcej pije.

Jed Martin z początku fotografuje martwe przedmioty, gustując w tych stworzonych ręką człowieka. Dzięki jednemu spojrzeniu staje się artystą cenionym i zamożnym – w artystyczny sposób fotografuje mapy Michelina.

Trochę po omacku opanował przesunięcie boczne, pochylanie przedniego i tylnego standardu oraz regułę Scheimpfluga, zanim rzucił się w to, co miało mu zająć niemal całe studia artystyczne: systematyczne fotografowanie wytworów człowieka.

I właśnie w tym momencie, rozkładając mapę o dwa kroki od zapakowanych w celofan kanapek, przeżył drugie w swoim życiu odkrycie estetyczne. Mapa była niezwykła; doznał takiego wstrząsu, że ogarnęły go dreszcze. Nigdy w życiu nie widział czegoś równie wspaniałego, równie pełnego emocji i znaczenia jak ta mapa Michelin departamentów Haute-Vienne i Creuse w skali 1:150 000. Esencja nowoczesności, naukowego i technicznego pojmowania świata, łączyła się w niej z esencją życia zwierzęcego. Rysunek był finezyjny i piękny, absolutnie klarowny, z ograniczonym kodem kolorystycznym.

Z czasem porzuca i to intratne zajęcie na rzecz klasycznego malarstwa. Tu także osiąga sukces a jego cykl „zwykłych zawodów” staje się cyklem bijącym rekordy aukcji. Wystawie prac Martina towarzyszy katalog napisany ręką znanego francuskiego pisarza Michela Houellebecq. Obrazy osiągają niebotyczne ceny, Martin staje się bogaczem.

„Mapa i terytorium” z pozoru tylko brzmi jak idylliczna bajka o genialnym malarzu. Houellebecq pozostał sobą i jego bohaterowie to wciąż zagubieni we współczesnym świecie, cierpiący w samotności  starzejący się mężczyźni.

Ojciec po raz ostatni ponownie przeżywał nadzieje tworzące historię jego życia i ich utratę. Ludzkie życie to zazwyczaj nic takiego, sprowadza się do ograniczonego ciągu wydarzeń; tym razem Jed znakomicie zrozumiał gorycz straconych lat, raka, stresu, a także samobójstwa matki.

Jed Martin żyje w samotności znikając ze społeczeństwa na lata, pochłonięty własną twórczością, gadający do popiskującego kaloryfera. Podobnie jest z ojcem Jeda, starym architektem przeżuwającym w samotności gorycz minionego życia. W powieści pojawia się i trzeci bohater – autor Michel Houellebecq we własnej osobie. Sportretowany ze sporą dozą auto złośliwości stanowi kolejne studium męskich frustracji. O dziwo żaden z bohaterów „Mapy i Terytorium” nie ma erotycznych przygód i przemyśleń jakimi pisarz Houellbecq przyzwyczaił czytelników.

„Mapa i Terytorium” podejrzewana o inspirację filozofią postmodernisty Jeana Baudrillarda jest w gruncie rzeczy najmniej skomplikowaną z powieści tego autora. Niemała tu zasługa niecodziennego w twórczości Houellebecq’a wątku kryminalnego, dzięki czemu powieść czyta się łatwo i szybko. Prawdziwym smakiem „Mapy i terytorium” pozostają po mistrzowsku nakreślone postacie i ich nie mający końca smutek współczesnego człowieka.

I ostatecznie mój grzejnik przeżył Houellebecqa, pomyślał Jed, zerkając na urządzenie, które przywitało go ponurym pomrukiem, niczym rozzłoszczone zwierzę.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 5 grudnia 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , ,

Droga do wyzwolenia. Scientologia, Hollywood i pułapki wiary – Lawrence Wright

Kwestionowanie statusu scjentologii jako religii nie ma większego sensu – w USA i tak jedyną liczącą się opinię w tej kwestii wydaje urząd podatkowy. Co więcej, ludzie naprawdę wierzą w scjentologiczną doktrynę i żyją we wspólnotach podzielających tę wiarę – czego więcej potrzeba, żeby przyjąć dany system przekonań za religię? Choć wymyślne historie o władcy Xenu i Konfederacji Galaktycznej mogą skłaniać do drwin i budzić wątpliwości (sam Hubbard określał je terminem „space opera” oznaczającym operę mydlaną przeniesioną w scenerię kosmiczną), to przecież każda religia zawiera elementy dziwaczne i nieprawdopodobne.

Lawrence Wright podjął się rzeczy karkołomnej. Opisanie jednej z najmłodszych „religii” wiąże się nie tylko z wniknięciem do hermetycznej społeczności i starannie skrywanych dogmatów. To także prosta droga do kłopotów, z których pozwy sądowe rekinów amerykańskiej palestry są ledwie częścią przykrości jakie mogą dotknąć „wścibskiego” dziennikarza.

Przez lata doktryny Kościoła Scjentologii były otoczone wielką tajemnicą a sam ruch działał jednokierunkowo – wciągał w swoje szpony ludzi i nigdy nie pozwalał im odejść. Z czasem do świata zewnętrznego zaczęły przesączać się kolejne szczegóły o organizacji i jej pseudoteologicznych podstawach.

„Aby mieć pewność, że adept nie zejdzie ze scjentologicznej ścieżki, trzeba go regularnie karmić tajemnicą” – powiedział kiedyś Hubbard do jednej ze swoich współpracowniczek

Już sam życiorys założyciela to materiał na film sensacyjny. Obrośnięty kolejnymi mętnymi legendami Ron Hubbard stał się z czasem bożkiem-instytucją dla kolejnych zastępów wiernych, a książki jego autorstwa  niegasnącym źródłem dochodu.

Lafayette Ronald Hubbard urodził się w miejscowości Tilden w stanie Nebraska w 1911 roku. Obdarzony zmysłem wymyślania historii początkowo spełniał się w roli pisarza Science-Fiction. Mając tendencje do mocnego koloryzowania własnego życiorysu z czasem stał się samozwańczym guru psychologii. W latach 50-ych zaczął pisać dzieło, które miało pomóc ludziom w samodoskonaleniu się a jemu samemu przynieść zysk. Książką tą była „Dianetyka. Współczesna nauka o zdrowiu umysłowym”. 

W Kościele Scjentologii Dianetyka znana jest jako Księga Pierwsza. Według oficjalnych informacji organizacji „przy osiemnastu milionach sprzedanych egzemplarzy jest to bez wątpienia najchętniej czytane i najbardziej znaczące dzieło na temat ludzkiego umysłu, jakie kiedykolwiek opublikowano”. Scjentolodzy mają własny kalendarz, który rozpoczyna się od roku 1950, w którym ukazała się Dianetyka.

***

„Od chwili wynalezienia druku nie ukazało się jeszcze dzieło, w którym na każdej stronie znajdowałoby się równie dużo obietnic, opartych na równie wątłych podstawach – pisał w recenzji książki na łamach pisma „Scientific American” fizyk noblista Isidor Isaac Rabi. – Dotychczasowe zawrotne wyniki sprzedaży tej książki stanowią niepokojący dowód ogromnej frustracji, zawiedzionych ambicji, nadziei, obaw i zmartwień ogromnej liczby osób szukających w niej ukojenia”

 

Dianetyka zyskała wkrótce status jednej z podstaw scjentologii. W kolejnych latach dołączyły do niej kolejne publikacje rozbudowujące filozofię Hubbarda o elementy ezoteryczne, aby zabrnąć w tematy zgoła fantastyczne: teorie thetanów operacyjnych, poziomy wtajemniczenia „OT” czy wreszcie mitologiczną historię Xenu – galaktycznego tyrana, który przywiózł ludzkość na Ziemię w statku kosmicznym.

Hubbard wskazał kiedyś w górę i powiedział: „Oto, skąd przybyli najeźdźcy Piątej Inwazji. To sprawcy wszelkiego zła, to przez nich tu jesteśmy”. Twierdził, że widzi ich statek kosmiczny przecinający niebo na tle gwiazd, i pozdrawiał ich gestem dłoni, żeby dać im znać, że ich obecność została na Ziemi zarejestrowana

***

Artykuł wstępny z wydanego w roku 1958 numeru scjentologicznego pisma „Ability” zawiera informację, że „wedle wszelkich dostępnych źródeł ani Budda, ani Jezus Chrystus nie weszli na poziom OT – znajdowali się ledwie odrobinę ponad stanem clear”

W swoim studium Lawrence Wright próbuje odkryć fenomen Ronalda Hubbarda i samej Scjentologii. Wychodzi od sylwetki twórcy i rozrastającej się mitologii, aby dotrzeć do istoty administracyjnego reżimu zarządzanego przez Davida Miscavige – nadzwyczaj pojętnego ucznia R. Hubbarda.

„Prawdą jest to, co jest prawdą dla ciebie. Nikt nie ma prawa narzucać informacji lub zmuszać cię do wierzenia w to czy tamto. Jeśli coś nie jest prawdą dla ciebie, nie jest prawdą. Przemyśl wszystko sam, przyjmij to, co uważasz za prawdziwe, i odrzuć resztę. Nikt nie jest bardziej nieszczęśliwy od człowieka, który usiłuje żyć w chaosie kłamstw”

Lektura „Drogi do Wyzwolenia” jest jednak przede wszystkim podróżą w głąb umysłów tysięcy wyznawców. Co skłania kolejne pokolenia do wydawania kosmicznych sum na pomiary elektropsychometrem (e-metrem) i poddawanie się audytowi? W co wierzą wierni tego kościoła? Dlaczego do kręgu scjentologii trafiają największe gwiazdy Hollywood? Odpowiedzi w doskonałej książce Lawrence Wright’a.

 

 

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 4 grudnia 2020 w literatura 2020

 

Tagi: , , , , , ,