W przededniu operacji Overlord za liniami wroga ląduje oddział spadochroniarzy Airborne. Zadanie: zniszczyć wieżę kościelną, potencjalny punkt obserwacyjny hitlerowców. W trakcie rozpoznania żołnierze odkrywają ślady dziwnych eksperymentów.
Firmowany szumnie nazwiskiem J.J. Abramsa „Overlord” miał zabłysnąć nowatorskim (sic!) połączeniem filmu wojennego i thrillera o zombies. Już sam scenariusz niebezpiecznie pachnie próbą sfilmowania nieśmiertelnej gry z 1992 roku – „Wolfenstein 3D”. O ile jednak ta oznaczała nieprzespane noce i wypieki na policzkach po każdej rozgrywce, seans z „Overlord” może zakończyć się jedynie próbą szybkiego wymazania tego gniota z pamięci.
Twórcy „Overlord” po mistrzowsku popsuli wszystko, co dało się popsuć. Scenariusz galopujący w stronę nieuchronnej klęski, budzące politowanie efekty i kupa śmiechu. Z przewagą kupy.