
Historia politycznej kariery I Sekretarza PZPR Edwarda Gierka, polskiego „genseka” dekady 1970 – 1980. Jeśli zamiarem twórców było przywrócenie dobrego imienia Edka, to wybitnie niezamierzony sposób wyszło na opak.
„Gierek” to film hagiograficzny, który bezkrytycznie relawityzuje lata siedemdziesiąte i okresy rządów duetu Gierek – Jaroszewicz. Fabuła poprzetykana nieumyślnie komediowymi scenkami i podbita wyjątkowo nietrafioną obsadą od początku wprawia w konfuzję. Nie wiadomo czy to dramat (patetyczna, nachalna muzyka, dramatyczna scena otwarcia z dnia stanu wojennego) czy komedia (Breżniew jako miszka – faraon, jebnięty generał KGB grający w bierki, podrygujący z emocji i rozwalający radio Jaruzel).
Postać Jaruzelskiego sama w sobie zasługuje na dodatkowy opis. Nie mogę zrozumieć powodów, dla których niektóre postaci historyczne zostały pro-forma zakamuflowane zmyślonymi nazwiskami. Charakterystyczny wizualnie i niezaprzeczalny historycznie generał został w filmie przemianowany na Roztockiego. Grający go Antoni Pawlicki to największy fuck-up obsady. 100 punktów mocy za beznadziejną charakteryzację i nieumiejętność zagrania postaci.
Pawlicki zasłużenie wygrywa w kategorii aktora paździerza, ale o pudło dzielnie walczą mocni przeciwnicy. To przede wszystkim Cezary Żak (Breżniew) – typ jak znalazł z niedoścignionej komedii „Śmierć Stalina” i Krzysztof Tyniec w roli krwiożerczego szefa KGB. Tyniec z głosem disneyowskiego Pumby i grą w bierki w pełni potwierdza wybitne antytalencie autora obsady filmu.
Jest wreszcie Kożuchowska imitująca Stasię Gierek ale żywcem przeniesiona z „Rodzinki Pe EL”.
Nad filmem można pastwić się bez końca: debilny zgryz Zakościelnego, makiaweliczni (sic!) bankierzy ze zgniłego Zachodu, imitacja Ameryki, I sekretarz latający do Moskwy rozklekotanym „kukuruźnikiem”.
Smutne to. Łopatologiczny wykład z historii w zamysłach twórców miał podnieść rangę oczernianego latami Gierka do roli polskiego zbawiciela, który zastał Polskę w ruinie a zostawił potęgę światową. Nawet jeśli część filmowych teorii jest prawdziwa albo przynajmniej ciekawa, to ogólna nieudolność całkowicie to torpeduje. Przykładem jest postać grana przez Zakościelnego – nieznany i ciekawy wątek polskiego naukowca z WAT-u i koncepcja uzbrojenia Polski w broń atomową przyćmiewa … wypchany watą pysk pięknisia z komedii romantycznych.
„Gierek” to produkcja tak zła, że panu Michałowi Węgrzynowi powinno się zabronić dotykania kamery. Może niech raczej dokumentuje przygody Rutkowskiego. Najlepiej telefonem.