RSS

Archiwa tagu: PRL

Skóra i ćwieki na wieki – Jarek Szubrycht

W 2011 roku w An­glii i Walii prze­pro­wa­dzo­no spis po­wszech­ny. Jak zwy­kle w ta­kich przy­pad­kach padło py­ta­nie o re­li­gię. 6242 an­kie­to­wa­nych od­po­wie­dzia­ło „heavy metal”, co czyni z me­ta­low­ców licz­niej­szą sektę od wy­znaw­ców dru­idy­zmu, scien­to­lo­gów albo… sa­ta­ni­stów. Ale pro­szę się tak bar­dzo nie cie­szyć, po­nie­waż ten sam spis wy­ka­zał, że bli­sko sto osiem­dzie­siąt ty­się­cy osób to wy­znaw­cy Jedi.

W siermiężnej PRL-owskiej Ojczyźnie Ludowej, krainie powszechnego braku,  wyznawcy Metalu mieli zdecydowanie gorzej. Muzyczne nowiny docierały za Żelazną Kurtynę z dramatycznym, kilkuletnim opóźnieniem. Trzeba było nie lada samozaparcia, żeby wśród zalewu hitów Ireny Jarockiej i Heleny Vondrackowej zdobyć muzykę i strzępki informacji o swoich rockowych idolach. Zamazane czarno-białe zdjęcie w gazecie przyprawiały o emocje, jakich na próżno dziś szukać w zalewie prywatnych zdjęć full-hd na instagramowych kontach idoli.

Jarek Szubrycht, rocznik 1974 wraca pamięcią do tamtych lat i pogoni za twórczością zespołów, których loga zdobiły zeszyty każdego chłopaka. AC-piorun-DC, Metallica z piorunami przed „EM” i po „A”, ostre jak drut kolczasty Sodom” „Slayer” i „Iron Maiden”. Zanim dotarła do nas ich muzyka, dotarły intrygujące logotypy i aura zakazanej zachodniej muzyki.

Wkrótce pojawiły się nocne „trójkowe” audycje, w których prowadzący na początku odczytywał listę utworów a słuchacze bez krzty znajomości angielskiego zapisywali fonetycznie zaklęcia rodzaju: ‚De piis of majnt”

Praska „Dzipla” z kasetami, wydawnictwo „Takt” i dwukasetowce jako powszechny środek poznawania metalowej dyskografii to już legenda.

Zanim ro­dzi­mi przed­się­bior­cy na­uczy­li się je dru­ko­wać na pod­sta­wie okła­dek i sprze­da­wać za dobry pie­niądz, wszy­scy usta­wia­li­śmy się w so­bot­nie po­ran­ki w ko­lej­kach do kio­sków RUCH-u, li­cząc na to, że tym razem w „Dzien­ni­ku Lu­do­wym” albo „Zie­lo­nym Sztan­da­rze” nie bę­dzie wiel­kie­go fo­to­su Sha­kin’ Ste­ven­sa, Wham! albo Ma­don­ny, tylko Iron Ma­iden, Me­tal­li­ca, a w naj­gor­szym razie Scor­pions. Na­kła­dy week­en­do­wych wydań gazet, któ­rych nikt nie czy­tał, biły w owym cza­sie re­kor­dy, ale i tak dla wszyst­kich nie star­cza­ło. Na szczę­ście kwitł han­del wy­mien­ny

„Skóra i ćwieki na wieki” to wbrew pozorom nie tylko sentymentalna podróż do krainy wspomnień metalowca. Większą część książki Szubrycht poświęca detalicznemu opisowi subkultury najciemniejszych odmian metalu. Od amatorskiego kopiowania demo i rozsyłania „flajersów” po coraz śmielsze próby własnej trwórczości. Szubrycht wie o czym pisze – sam jest legendą hardcorowego podziemia o śmiesznie dziś brzmiącej ksywie Jaro Slav i założycielem obiecującego i mrocznego Lux Occulta.

Jed­nym z głów­nych mitów za­ło­ży­ciel­skich pol­skie­go sa­ta­ni­zmu były eks­ce­sy, do któ­rych do­cho­dzi­ło na fe­sti­wa­lu w Ja­ro­ci­nie – naj­czę­ściej albo myl­nie in­ter­pre­to­wa­ne, albo cał­ko­wi­cie wy­ssa­ne z palca. Do dzi­siaj po­wta­rza się na przy­kład, nawet w tek­stach aspi­ru­ją­cych do miana na­uko­wych, kla­sy­fi­ka­cję pol­skich czci­cie­li dia­bła, spi­sa­ną przez wę­szą­ce­go w Ja­ro­ci­nie funk­cjo­na­riu­sza SB. Ten po­dzie­lił ich na „sa­ta­ni­stów, sza­ta­ni­stów, lu­ci­fe­rian oraz ko­ściół Kirke” – ktoś pew­nie sobie z es­be­ka świet­nie za­kpił, a póź­niej wszy­scy za nim po­wta­rza­li. Ta ostat­nia sekta wy­da­je się wy­jąt­ko­wo groź­na, bo Kirke to co praw­da jakaś trze­cio­pla­no­wa bo­gin­ka z mi­to­lo­gii grec­kiej, ale przede wszyst­kim… ko­ściół po duń­sku. Mie­li­śmy zatem w Pol­sce sa­ta­ni­stów zrze­szo­nych w ko­ście­le Ko­ście­le – to zu­peł­nie jak major Major z Pa­ra­gra­fu 22!

Niezależnie od odcienia czerni w czerni, pozycja obowiązkowa dla każdego fana rocka, który dziecięce kroki stawiał w krainie Sandry i Sabriny, ale po usłyszeniu „Ride the Lighting” włożył na siebie katanę z obowiązkowym „telewizorem” na plecach 🙂

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 3 marca 2023 w literatura 2023

 

Tagi: , , , ,

Siekierezada – Edward Stachura

Nikt nigdy nie cofnie, mówię, tych, co już były, ludzkich nieszczęść i krzywd, od których aż trzeszczą, aż pękają w szwach panoramiczne ekrany powietrza. Aż za ramy się to czasami wylewa i wtedy się to widzi, i wtedy się to słyszy: skargi, jęki, zawodzenia, płacz, szloch, wycie i dudnienie ziemi od padających na nią rannych i trupów.

Wydana w 1971 roku „Siekierezada” powstała na bazie własnych doświadczeń poety. Zaledwie 4 lata wcześniej mieszkał w Grochowicach i pracował jako robotnik leśny wnikliwie obserwując autochtonów.

„Siekierezada” jest taka jak jej autor – mieszanka poezji i prozy, pijackiego bełkotu przy bimbrze i eterycznych wspomnień ukochanej, ciężkiej fizycznej pracy przy wyrębie i tęsknego patrzenia na nocny księżyc.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 20 grudnia 2022 w literatura 2022

 

Tagi: , , , ,

Żeby nie było śladów

Jest maj 1983. Kwitną kasztany, maturzyści właśnie wychodzą z sal egzaminacyjnych. Jednym z nich jest Grzegorz Przemyk. Syn opozycjonistów przypadkowo trafia w ręce nadgorliwych milicjantów. Po próbie wylegitymowania zostaje przewieziony na komisariat i dotkliwie pobity.

Brutalny mord będący w zasadzie dziełem przypadku staje się motorem napędowym dwóch sił – z jednej strony dochodzenia prawdy przez zrozpaczonych rodziców i szkolnych kolegów, z drugiej przez potykającą się na kolejnych błędach władzą.

Sprawa Przemyka szybko wymyka się spod kontroli angażując najwyższe kadry w KC PZPR i zmieniając w symbol walki z reżimem komunizmu.

Film Jana P. Matuszyńskiego to jedna z lepszych produkcji polskich ostatnich lat i gatunkowo dzieło równe dokonaniom Wajdy w jego najważniejszych filmach.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 6 lipca 2022 w kino 2022

 

Tagi: , , , ,

Zupa Nic

Socjalistyczne życie rodziny Makowskich w socjalistycznym mieszkanku socjalistycznego bloku. Płynąca sztucznym miodem i chudym mlekiem opowieść o perypetiach Polaka Szaraka na pograniczu epok. Z jednej strony siermiężne dziedzictwo PRL, z drugiej czające się tuż za rogiem dobra szmuglowane przez prywaciarza.

Makowscy to szablonowa reprezentacja społeczeństwa: Tadeus (Woronowicz)  nieporadny życiowo inżynier, jego żona Ela (Kinga Prejs) działaczka Solidarności, typowa kobieta pracujaca czasów zdobywania czegokolwiek, szwagier prywaciarz (Rutkowski) z naburmuszoną nowobogacką żoną w ciuchach z bazaru. Do tego babcia sącząca opowieści z Powstania Warszawskiego.

Meblościanka, komplet wypoczynkowy, pomarańcze na święta i karp w wannie. W apogeum dorzucić kultowego „maluszka” i mamy tytułową zupę nic – wywar z sentymentu minionej epoki, która może i biedna ale jednak kolorowa.

Film Kingi Dębskiej to miła ale niezbyt odkrywcza podróż w czasy PRL-u i film zdecydowanie niższych lotów niż wcześniejsze dzieła reżyserki. Nagroda dla Adama Woronowicza w konkursie Off Camera 2022.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 20 Maj 2022 w kino 2022

 

Tagi: , , , ,

Gierek

Historia politycznej kariery I Sekretarza PZPR Edwarda Gierka, polskiego „genseka” dekady 1970 – 1980. Jeśli zamiarem twórców było przywrócenie dobrego imienia Edka, to wybitnie niezamierzony sposób wyszło na opak.

„Gierek” to film hagiograficzny, który bezkrytycznie relawityzuje lata siedemdziesiąte i okresy rządów duetu Gierek – Jaroszewicz. Fabuła poprzetykana nieumyślnie komediowymi scenkami i podbita wyjątkowo nietrafioną obsadą od początku wprawia w konfuzję. Nie wiadomo czy to dramat (patetyczna, nachalna muzyka, dramatyczna scena otwarcia z dnia stanu wojennego) czy komedia (Breżniew jako miszka – faraon, jebnięty generał KGB grający w bierki, podrygujący z emocji i rozwalający radio Jaruzel).

Postać Jaruzelskiego sama w sobie zasługuje na dodatkowy opis. Nie mogę zrozumieć powodów, dla których niektóre postaci historyczne zostały pro-forma zakamuflowane zmyślonymi nazwiskami. Charakterystyczny wizualnie i niezaprzeczalny historycznie generał został w filmie przemianowany na Roztockiego. Grający go Antoni Pawlicki to największy fuck-up obsady. 100 punktów mocy za beznadziejną charakteryzację i nieumiejętność zagrania postaci.

Pawlicki zasłużenie wygrywa w kategorii aktora paździerza, ale o pudło dzielnie walczą mocni przeciwnicy. To przede wszystkim Cezary Żak (Breżniew) – typ jak znalazł z niedoścignionej komedii „Śmierć Stalina” i Krzysztof Tyniec w roli krwiożerczego szefa KGB. Tyniec z głosem disneyowskiego Pumby i grą w bierki w pełni potwierdza wybitne antytalencie autora obsady filmu.

Jest wreszcie Kożuchowska imitująca Stasię Gierek ale żywcem przeniesiona z „Rodzinki Pe EL”.

Nad filmem można pastwić się bez końca: debilny zgryz Zakościelnego, makiaweliczni (sic!) bankierzy ze zgniłego Zachodu, imitacja Ameryki, I sekretarz latający do Moskwy rozklekotanym „kukuruźnikiem”.

Smutne to. Łopatologiczny wykład z historii w zamysłach twórców miał podnieść rangę oczernianego latami Gierka do roli polskiego zbawiciela, który zastał Polskę w ruinie a zostawił potęgę światową. Nawet jeśli część filmowych teorii jest prawdziwa albo przynajmniej ciekawa, to ogólna nieudolność całkowicie to torpeduje. Przykładem jest postać grana przez Zakościelnego – nieznany i ciekawy wątek polskiego naukowca z WAT-u i koncepcja uzbrojenia Polski w broń atomową przyćmiewa … wypchany watą pysk pięknisia z komedii romantycznych.

„Gierek” to produkcja tak zła, że panu Michałowi Węgrzynowi powinno się zabronić dotykania kamery. Może niech raczej dokumentuje przygody Rutkowskiego. Najlepiej telefonem.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 10 kwietnia 2022 w kino 2022, Nie do obejrzenia 2022

 

Tagi: , , ,

Najmro

Zdzisław Najmrocki zasłynął z obrabiania luksusowych sklepów i spektakularnych ucieczek. Milicję Obywatelską przysparzał o chroniczny ból głowy, stając się tematem numer jeden telewizyjnego show „997”.

O postrachu Pewexu i Baltony polskie kino przypomniało sobie na fali sentymentu do czarującego Peerelu. „Najmro” to kolejna postać wyniesiona na ołtarze kina jako sympatyczny i w zasadzie zupełnie niegroźny cwaniak.

Wizualnie produkcji blisko do netflixowego Nikosia. W obu produkcjach PRL to pastelowo – sielska kraina pełna kultowych gratów wzbudzających dziś uczucia resentymentu do chudych lat Gierka i Jaruzela.

Kraina, w której kradzież jest nieszkodliwa o ile kradnie się państwowe – czyli niczyje. Zdziśkowi gładko przychodzi wytłumaczenie kradzieży samochodów – wprawdzie „zabierają” je zwykłym ludziom, ale …. to taka redystrybucja od uprzywilejowanych do zwykłych „frajerów”.

Obsada „Najmro” to najmocniejsza strona filmu. Balansujący na granicy pastiszu Ogrodnik, szarżujący pod koniec filmu Gierszał ale przede wszystkim para, która powinna dostać własny serial – milicjanci Zawierucha i Więckiewicz.

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 28 marca 2022 w kino 2022

 

Tagi: , , , , ,

Bo we mnie jest seks

Urocza opowieść o naczelnej „heroinie” socjalistycznego szołbiznesu Kalinie Jędrusik.

W nietypowym jak na polskie kino „pół musicalu” na warsztat wjeżdża skomplikowane emocjonalnie życie bohaterki.

Związana z uwielbianym przez władzę intelektualistą Stanisławem Dygatem, otoczona przez sławy artystycznej bohemy w „Spatifie”, nie stroniąca od jawnych przygód erotycznych i luźnego podejścia do instytucji małżeństwa Kalina Jędrusik wzbudzała sensację.

Filmowym trzęsieniem ziemi okazuje się jednak nie tyle obyczajowość, co chorobliwa popularność artystki i konflikt z niedoszłym amantem piastującym władczą rolę dyrektora telewizji. Typ o uroczym nazwisku Molski staje na wysokości zadania, spychając aktorkę popularnego „Kabaretu Starszych Panów” w artystyczny niebyt.

Dobrze dobrana i świetnie bawiąca się rolą Maria Dębska, intrygujący Lichota (jako Dygat) i zadziwiająca kolorowa estetyka filmu daleka od zwyczajowo szaro-burych obrazów PRL-u to duże plusy. Muzyk Krzysztof Zalewski w roli muzyka – ciekawy eksperyment. Borys Szyc z czupryną a’la „młody Piłsudski” w roli młodego Kazimierza Kutza – masakra (choć w sumie śmieszna).

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 27 grudnia 2021 w kino 2021

 

Tagi: , ,

Hiacynt

Robert Mrozowski stawia pierwsze kroki jako młody milicjant. Pełen ambicji i młodzieńczych zasad nie potrafi zignorować sprawy, którą przełożeni rozkazują mu „zamieść pod dywan”.

Są lata osiemdziesiąte. Toczona wewnętrznym rozpadem władza ludowa próbuje oczyścić społeczeństwo z elementów moralnie niepewnych. Akcja „Hiacynt” to doskonały pretekst do załatwiania brudnych interesów.

Pomimo zakazu Mrozowski mocno angażuje się w sprawę zabójstwa na tle rabunkowym. Ofiara to mężczyzna, którego dossier leży w jednym z milicyjnych sejfów. Pośród innych, zamkniętych na klucz steczek homoseksualistów współpracujących z reżimem.

Kryminalny thriller na początku, z każdą minutą zyskuje dodatkowych kolorów spod znaku melodramatu.

„Hiacynt” to kolejny udany polski film – dobrze pomyślany, sprawnie nakręcony, posiadający klimat i stylistykę bez scenograficznych uproszczeń. Rola główna Tomasza Ziętka wynosi produkcję na najwyższy poziom.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 19 listopada 2021 w kino 2021

 

Tagi: , , , ,

Wroniec – Jacek Dukaj

Ulica. Ulica. Czarne okna. Kruki. Śnieg. Mróz. Noc. Oczy Puchaczy. Ulica. Ulica. Głosy maszyn wojny. Potwory z cienia. Szarość starych kineskopów. Ulica. Nie ma ludzi. Są kruki. A nawet gdyby ktoś na ulicy. To Wroniak. Nie ma nikogo. Na ulicach. Noc.

Magiczna baśń o tym, jak małemu Adasiowi Wroniec porwał i uwięził rodzinę. Malec podróżuje po dziwnym świecie „Miłychpańciów”, „Bubeków” i „Momo”, nocnym świecie pełnym dziwnych zjawisk i niebezpiecznych stworów.

Krótka książeczka niby-dla-dzieci to małe arcydzieło lingwistyczne Dukaja.

Starsi czytelnicy dojrzą we „Wrońcu” ponury grudzień 1981 z czołgami na ulicach, koksownikami i hordami Zomowców w pełnym uzbrojeniu – alegorię czasu generała. Dla dzieci „Wroniec” będzie przede wszystkim nietuzinkową baśnią o dzielnym chłopcu w fantastycznym świecie, pełnym majaków z niezrozumiałych opowieści dorosłych.

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 9 sierpnia 2021 w literatura 2021

 

Tagi: , , , ,

Jak zostałem gangsterem

Jest coś fascynującego w gangsterach niezależnie od ich pochodzenia. Na ekranie nie brakuje im magnetyzmu i charyzmy. Bywają brutalni ale i oddani przyjaciołom. Zaborczy i pazerni na kasę, ale pełni fantazji w jej wydawaniu.

Reżyserom kina gangsterskiego nie trudno wpaść w klasyczną pułapkę, w której czarny charakter staje się ulubieńcem publiczności. Cała sztuka w tym, czy film legitymizuje to, czego w codziennym życiu zaakceptować nie sposób.

Nieznany z imienia bohater filmu to zlepek legendarnych polskich „gangusów”. Zaczyna karierę od podpatrywania królów życia lat 70-tych, cinkciarzy. Zawierucha ustrojowa lat dziewięćdziesiątych, sławetny czas warszawskich mafii to moment, w którym los wynagradza. Szybcy i wściekli trafiają na mafiny top lub lądują w dole z wapnem. Co komu pisane.

„Jak zostałem Gangsterem” zdecydowanie przewyższa kino spod znaku Vegi. Wszystko za sprawą oszczędnie prowadzonej historii, bez niepotrzebnej błazenady, ale i pełnej scen twardego kina gatunkowego. Podsypane szczyptą sentymentalnych kadrów z Polski lat 70-80-90 z pewnością spodoba się większości widzów.

Sukces flmu przede wszystkim to zasługa tandemu głównych bohaterów: grającego „bezimienną” rolę Marcina Kowalczyka i doskonałego w tej roli Tomasza Włosoka jako „Waldena”.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 27 listopada 2020 w kino 2020

 

Tagi: , , , , ,