O czym to jest, wiedzą już wszyscy wyznawcy szkoły Jedi. Przeciwników natomiast zupełnie to nie interesuje. Bo Star Wars to od dawna stan umysłu i fanatycy łykną wszystko co Disney wypuści ze znaczkiem SW.
Prawdziwi fani czekali oczywiście na popisowy wykon Marka Hamilla. Luke Skywalker, który mignął w „Przebudzeniu Mocy” mocno podbił stawkę i rozbudził apetyty na kontynuację legendarnej sagi.
I jak było? Było dobrze. „The Last Jedi” zagrał pełne atu, z przymusu pomijając jedynie uśmierconego epizod wcześniej Hana Solo.
Oczywiście, niczym Kato Starszy o Kartaginie, warto powtórzyć: „Czwórka” była lepsza 🙂