Hubert Meyer na emeryturze? Tylko pozornie. Psycholog śledczy nie siada już za biurkiem w komendzie powiatowej policji ale wciąż pozostaje aktywny zawodowo.
Planowany urlop przerywa wizyta dawnych znajomych. Prokurator Weronika Rudy i dwaj policjanci „Doman” i Szerszeń proszą Meyera o przysługę w sprawie zabójstwa gangstera. Profiler ma skierować śledztwo „na lewe sanki” i uchronić dawnych współpracowników.
Sprawę Japy ma zamaskować równoległe dochodzenie. Meyer rusza do Zamku Moszna gdzie doszło do morderstwa. Pojawiają się kolejne ofiary i śledztwo na Górnym Śląsku urasta do wielowarstwowej układanki. To nie koniec. Profiler będzie zmuszony zająć się rozwikłaniem jeszcze jednej, tym razem prywatnej sprawy. Ofiara to młody mężczyzna zaatakowany przez jadowite węże.
Katarzyna Bonda po dziesięcioletniej przerwie wraca do cyklu o najlepszym polskim profilerze. Sukces czterech powieści o Saszy Załuskiej najwyraźniej zainspirował autorkę do koronkowych fabuł i nieoczywistych finałów. Autorka odchodzi od prostego pytania „kto zabił”, którego fundamentem była analiza behawioralna. Hubert Meyer ewoluuje do roli regularnego detektywa.
„Nikt nie musi wiedzieć” plącze wątki i myli tropy. W pochodzie osób i faktów trudno się momentami połapać. Można mieć wrażenie, ze Katarzyna Bonda zapędziła się za daleko w potrójne śledztwo i sama już nie wie które z nich jest najważniejsze. W efekcie nie do końca wiadomo nie tyle kto, ale po co zabił 🙂
Nikt nie musi wiedzieć” to nie kolejny epizod z katalogu spraw profilera ale preludium dla kolejnych powieści z cyklu. I tyko to tłumaczy arcy mętne zakończenie jednego z wątków.