Ludzkość cierpi na krytyczny niedobór surowców energetycznych. Całodniowe blackouty stały się standardem. Jedyną nadzieją planety jest eksperyment na jej orbicie.
Akcelerator cząstek „Shepard” na międzynarodowej stacji kosmicznej Cloverfield ma przysporzyć ludzkości nieskończonej ilości energii. Ale są też głosy, że eksperyment doprowadzi do paradoksu otwarcia równoległych światów. I sprowadzi na Ziemię horror z nieznanych wymiarów wszechświata.
Mocno reklamowana produkcja Netflix, choć zrobiona z rozmachem, wywołuje mieszane uczucia. Magiczna plastelina i hydraulik Mario, który jest wybitnym specjalistą od jej klejenia, biegająca ręka (jakaś reminiscencja „Rodziny Adamsów”?), połykacz pokładowego żyroskopu o wielkości piłki lekarskiej i wiele innych cudów ubarwiają fabułę, ale w tym niezbyt chlubnym kierunku. To co dzieje się na stacji kosmicznej to parada głupoty pod płaszczykiem naukowej wyprawy przez duże „EN”.
Do tego niezbyt jasne wywody o naturze potwornych zmian na Ziemi. Faktycznie paradoks.