Trzeci raz Bemowo przyjmuje u siebie festiwal heavy metalu. Tym razem ponownie Metallica, ponownie też ze specjalnym materiałem, w 20-lecie wydania „Czarnego” albumu. Tym razem niestety nie w strefie „Golden Ring”.
Koncert udany, Kuba zadowolony, do bazy ściągneliśmy po przejściu kilometrów na parking i powrocie dziwnymi drogami. Było warto!
Metallica tradycyjnie zaczęła westernem, później był klasyczny klasyk z klasyki gatunku „Hit the Lights”. Po nim poleciały mocne riffy z najstarszych płyt (Master, Shortest Straw, From the Bell tols, Fight fire) a po pół godziny rozpoczął się show pt.: Black Album, poprzedzony video w stylu „Making of”. Zagrane chyba wszystkie kawałki. Szał publiki przy Nothing Else Matters i Unforgiven. Na koniec setu – Entersandman z niewiarygodnym czadem i przy udziale pirotechniki.
Pierwszy bis to Creaping Death i One z niezłym pokazem laserów a wcześniej wybuchami w stylu „wojna”
Drugi bis, przed którym Lars robił miny gwiazdy i kazał nam „go home” to tradycyjnie na wyjście „Seek & Destroy” z zaśpiewanym „Warsaw tonite”.
Przed mistrzami zagrali:
Luxtorpeda – nie widzieliśmy, a szkoda.
Gojira – nie widzieliśmy
Black Label Society – zespół Zacka Wilde’a – zacnie ale w pełnym świetle i przy mniejszej publiczności.
Hunter – boczna scena, koncert dla fanów
Machine Head – nieźle, choć masakrycznie głośno
Acid Drinkers – klasycznie nasi dali czadu. Publika nie mogła się ich doczekać, więc gdy wreszcie się pojawili, było szaleństwo i kilka dużych młynów. Pojechali klasyką, w środku „Method of Jonash” z gościnnym występem Litzy (!). Poziom utrzymany. Szkoda, że nie zagrali na głównej scenie przed Metallicą – należało się im.