RSS

Archiwa tagu: XX wiek

Pepiki – Mariusz Surosz

Niby się znamy z tym naszym południowym sąsiadem.Gdy jednak pada pytanie o Czechów – statystyczny Polak – Szarak sypnie jak z rękawa uklepanymi stereotypami.

A więc Krecik i Sąsiedzi, no może jeszcze Wodnik Szuwarek i Hanka, laska Rumcajsa. Do tego nieśmiertelne kulinarne szablony – knedliczki i piwo. Ogólniej o narodzie? Proszę: a, że taką śmieszną mowę mają. aA że bić to się nie umieją. Że się poddali, no i że w sumie to tacy trochę słowiańscy Niemcy.

Słowem: „pepiki”.

Mariusz Surosz to kolejny polski publicysta podejmujący misję uświadomienia rodaków, że Czechy i Słowacja to kraj o kulturze dużo głębszej niż kilka odcinków Dobranocek. I kraj, którego losy są równie skomplikowane co nasze własne.

W „Pepikach” kreśli Surosz sylwetki największych Czechów. Nie zawsze bohaterów pozytywnych czy też niezbyt pozytywnie osądzonych przez historię. I nie zawsze wyłącznie polityków jak wielki mąż stanu Tomas Masaryk i spiżowy Edvard Benes. Jest tu miejsce dla społeczników, wynalazców i żołnierzy. A nawet na żonę sławnego polityka i przyjaciółkę pisarza.

Żeby nie było rozczarowań – o Rumburaku nie ma ani akapitu 🙂

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 28 września 2019 w literatura 2019

 

Tagi: , , ,

Mock. Pojedynek – Marek Krajewski

Jest rok 1905. Syn ubogiego szewca z Wałbrzycha pnie się na wyżyny jakich nie doświadczył dotąd nikt w rodzinie Mocków. Młody Eberhard nie bez problemów studiuje na wydziale filozoficznym tutejszego uniwersytetu. Honorowy z natury, wycofany z racji niskiego pochodzenia  odstaje od reszty studenckiej ciżby, w której prym wiedzie „korporacyjna” bursza.

Burszanci są elitą osobliwego światka uniwersyteckiego. Mają swoje knajpy i swoje zwyczaje, wśród których doczesne miejsce należą „menzury”. Od tejże menzury czyli pojedynku zależy przyjęcie do grona „korporacji”, na pojedynku kończy się też czasami życie delikwenta.

Po tajemniczej, uznanej za samobójczą, śmierci profesora Moritza Adlera atmosfera na wrocławskiej Alma Mater gęstnieje. Zakochany w rosyjskiej studentce Mock trafia w wir wydarzeń, które spowodują, że Ebi przekroczy życiowy Rubikon.

„Mock, Pojedynek” opowiada historię nie jednego, ale kilku pojedynków. Prócz broni białej i pistoletów zostanie użyte novum, z którego Mock wielokrotnie skorzysta w swoim życiu – sławne „imadło”.

Marek Krajewski konsekwentnie uzupełnia życiorys detektywa, tym razem dodając jego początki. Pozycja numer 3 w czymś, co sam autor nazywa cyklem „Młody Mock„.

Tym razem autor sięga naprawdę daleko, przywołując na scenę studenta jeszcze nie obeznanego z kryminalnym światem Breslau, ale już doświadczonego w dziedzinie pań lekkich obyczajów i sprawnie kształcącego się nie tylko w dziedzinie filozofii, łaciny i greki, ale i w sybarytyzmie, z którego zasłynie w „Śmierci w Breslau„.

Trzyma poziom.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 19 listopada 2018 w literatura 2018

 

Tagi: , , , , , ,

The Knick

The_Knick„Modern Medicine had to start somewhere”

Doskonały serial, który zachwyci nielicznych, za to zmęczy wielbicieli „Na Wspólnej” już w pierwszej scenie. Trudno było spodziewać się po Stevenie Sonderberghu kolejnego dzieła w rodzaju „Miami Vice”.

„The Knick” opowiada o pionierskich czasach nowoczesnej medycyny, która gdzieś musiała się zacząć. Zaczęła się więc na początku XX wieku, w czasach które przyniosły ludzkości nienotowany wcześniej postęp we wszystkich dziedzinach. Ale także w czasach sprzed penicyliny i czasach powszechnych znieczuleń kokainą. Granica pomiędzy barbarzyństwem a leczeniem przebiegała przez stół operacyjny szpitala Knickerbocker.

„Nurses aren’t what they used to be”

Twórcy serialu utrzymują, że wszystkie operacje pokazywane z detalami rzeczywiście się odbyły, wszystkie cięcia i tkanki były autentyczne. Nawet jeśli to blef, operacje pokazywane w serialu jeszcze nigdy nie były tak filmowane. „The Knick” robi duże wrażenie scenami na sali chirurgicznej. Wrażliwcy muszą zamykać oczy. W czasach TVN-owskich popisów doktora Szczyta jesteśmy wprawdzie przyzwyczajeni do fokusowania pracy skalpelem, ale dotychczas drastyczne scenki z bebechów pacjenta były litościwe blurowane w postprodukcji.

Fascynujące są same zabiegi, ale nie mniej i metody (audytorium!) jakimi operacje są przeprowadzane. Maszyna do pompowania krwi i nieporadne sposoby zachowania higieny to mały przykład. „The Knicks” to jednakże nie tylko sala operacyjna.

„Calling 9-1-1 isn’t what it used to be”

Steven Sonderbergh prowadzi widza przez meandry życia w Nowym Jorku początku XX wieku i jest to wycieczka niezwykła. Konne karetki wyposażone w kije baseballowe (do ochrony cennego towaru jakim jest pacjent), deficyt i spekulacje ciałami do badań, niemożność porozumienia się pośród tysięcy emigrantów z każdego zakątka świata.

Patient rights aren’t what they used to be”

Powszechna znieczulica społeczna i rasizm miesza się tu z angielskimi manierami. Dbałość o zdrowie ze średniowieczną ignorancją nieznanych jeszcze powszechnie podstaw higieny. Z jednej strony lekarze z zacięciem naukowców, z drugiej szarlatani leczący choroby psychiczne usunięciem wszystkich zębów.

„Surgeons aren’t that they used to be”

O klasie serialu decyduje nie tylko perfekcyjna scenografia i doskonały scenariusz. To także aktorzy – w tym przypadku wszyscy dobrze wpisujący się w role. Clive Owen (Dr John W. Thackery) całkowicie kradnie widzowi serce. Równie cierpki i wyniosły co jego sto lat młodszy kolega Dr. House, Thackery jest do bólu irytujący i antypatyczny. Mimo to hipnotyzuje od pierwszych do ostatnich scen.

Postać „Thucka” oparta jest zresztą na autentycznym lekarzu – Williamie Stewardzie Halstedzie. Halsted był pionierem nowoczesnej chirurgii i niezwykle barwną postacią. Jego epokowe odkrycia i pionierskie metody chirurgiczne dadzą twórcom serialu materiał na kolejne sezony. O tym, że będzie się działo utwierdza buteleczka z ostatniej sceny pierwszej serii – nowy fenomenalny lek niemieckiej wytwórni Bayer…

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 19 czerwca 2015 w seriale

 

Tagi: , , ,

Tak ukochana – Melania Mazzucco

Mazucco

Annemarie Schwarzenbach – postać wygrzebana z archiwów, niespokojny duch niespokojnych czasów. Jej twórczość, pasje i osobowość zostały przygniecione gwałtownym XX wiekiem, zalewem tysięcy zdarzeń i osób równie nietuzinkowych. Dla kultury szwajcarskiej odkryta po kilkudziesięciu latach, gdy na jej nagrobku zatarły się napisy.

Córka magnatów przemysłowych i potomek nobilitowanych rodów, podróżniczka, morfinistka, dziennikarka. Upadły anioł jak nazywali ją znawcy czasów, epatująca swoimi upodobaniami seksualnymi, frustracjami życiowymi i aspiracjami. Postać tak wielobarwna, że można by mnożyć kolejne określenia.

Melania Mazzucco w bardzo kobiecy sposób przygląda się faktom uzupełniając je swoją intuicją. Obok opisów faktów (podróże, miejsca) maluje krajobrazy i odczucia Annemarie w bardzo plastyczny sposób. Próbuje zrozumieć swoją bohaterkę wertując archiwa rodzinne. Szczególnie ujmujący jest opis zdjęć na zakończenie – to jakby drugi tom książki pisany oczami matki Renee.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 12 lutego 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , ,