Powieść Jeana Teule opowiada historię jednego z nielicznych ludzi, których nie oślepiło słońce Jego Wysokości Ludwika XIV. Markiz de Montespan istniał naprawdę i nazywał się
Louis Henri de Pardaillan de Gondrin, marquis de Montespan
Pan Pardallian de Gondrin nie uległ pokusom korzystania z przywilejów, jakie dawała bliskość Króla Słońce. W epoce dworskich intryg i rozwiniętych do obłędu rytuałów wykazał się nadzwyczaj wysoko rozwiniętą moralnością nie godząc się na ciche przyzwolenie „wypożyczenie” własnej żony królowi. Musiał mieć zaprawdę wielkie cohones, żeby publicznie wypominać cokolwiek królowi. Faktem historycznym jest też ozdobienie powozu rogami jelenia i odprawianiem corocznych mszy żałobnych za małżonkę, która w tym samym czasie radośnie grała na królewskim flecie w komnatach Wersalu.
Françoise Athénaïs de Rochechouart de Mortemart, Marquise of Montespan stała się wpływową osobistością na dworze Ludwika XIV po tym, gdy Jego Wysokość wymienił zastąpił nią poprzednią „starą” kochankę. Była urocza, piękna, zabawna. Oczywiście do czasu kolejnej zmiany i urodzeniu po drodze siedmiu królewskich bękartów.
Powieść Jeana Teule skupia się na nieszczęsnym rogaczu i jego pięknej żonie. Los Markiza układa się w nieustanne pasmo porażek prowadzących od finansowych kłopotów szlachcica, któremu prawo zabraniało zarabiać pieniądze inaczej niż poprzez posiadany majątek i królewskie apanaże, przegrane wojny i stracone łupy, aż do panowania w rozpadającym się zamczysku z garstką wiernych sług.
Największym walorem opowieści są jednak nie same losy bohaterów a detaliczne opisy dworu królewskiego z jego dziwnymi zwyczajami. Zderzenie oświeconego absolutyzmu Króla Słońce i jego ulubienia elegancji z szokującymi zwyczajami higienicznymi to prawdziwe odkrycie tej książki.
Wersal? Śmierdząca sprawa 🙂