Rodząca się wojna domowa widziana oczami dziecka. Niepozorne znaki wieszczą koniec starego świata w jego niezmiennej, sąsiedzkiej stabilności.
Na ulicy, której mieszkańcy wiedzą o sobie wszystko pojawiają się koktajle mołotowa i podkute żelazem wojskowe buty. Odgłosy dziecięcych zabaw nikną wśród wojennych okrzyków dorosłych.
Beztroska kilkuletniego Buddy’ego przygasa po brutalnej akcji protestanckiej bojówki niszczącej domy katolików. Jest rok 1969, w Belfaście właśnie zaczyna się wojna domowa, która potrwa trzydzieści lat.
W obliczu panoszącego się wokół radykalizmu rodzina Buddy’ego pozostaje wierna dawnym wartościom. W spolaryzowanym społeczeństwie i przybierającej na sile przemocy może to okazać się zadaniem ponad siły zwykłego człowieka.
Zrealizowany w czerni i bieli „Belfast” dla Kennetha Branagha jest powrotem do dzieciństwa. Autor opuścił rodzinny Belfast w takich samych okolicznościach jak filmowy Buddy. Ballada o czasach, których już nie ma kontrastuje czernią i bielą z kolorowymi kadrami współczesnego Belfastu.
Branagh opowiada historię stroniącą od historycznych faktów a za razem umiejscowionej w samym środku społecznego cyklonu. Chociaż filmów o konflikcie w Irlandii Północnej jest sporo, autor znalazł własny sposób na opowieść o tych dramatycznych czasach.