„[Claude Debussy] ma widoczną, a nawet zbyt widoczną skłonność do poszukiwania niezwykłości. Stwierdza się u niego poczucie barwy muzycznej, wszelako nadmiar tego poczucia każde mu łatwo zapominać o znaczeniu precyzji w rysunku i formie. Należałoby sobie wielce życzyć, aby wystrzegał się owego mętnego impresjonizmu, który jest jednym z najgroźniejszych wrogów prawdy w dziełach sztuki” napisano krytycznie o Claude Debussy.
Paolo Sorrentino to impresjonista kina. Po uznanym za wybitny „La Grande Bellezza”, udowadnia to najnowszym „Youth”, z którego obrazy krzyczą do widza głośniej niż najgłośniejszy narrator. Niemalże każdy kadr można oprawić w ramę i powiesić w galerii.
Okolice szwajcarskiego Davos czarują nie po raz pierwszy. Momentami na ekranie pojawia się Hotel Schatzalp – miejsce magiczne z innego znaczącego dzieła kultury światowej – „Czarodziejskiej Góry”. Choć reżyser odżegnuje się od cytowania Tomasza Manna, dygresja intelektualnej podróży wgłąb ludzkiej świadomości jest doskonale czytelna.
Kompozytor Fred Ballinger (Michael Caine) i reżyser Mick Boyle (Harvey Keitel) od lat ładują baterie w świątyni spokoju. Pierwszy z nich z uporem staruszka odmawia zaszczytu dyrygentury przed angielską królową (!!) ostentacyjnie podkreślając swoją emeryturę. Drugi wciąż goni za dziełem życia, chciwie eksploatując grupkę wpatrzonych w niego współpracowników.
Pośród monumentalnych krajobrazów szwajcarskich Alp panowie prowadzą rozmowy nie tylko filozoficzne (przemijanie, sens życia), ale też zaskakująco przyziemne. Mądrość jesieni życia przeciwko banalnie zacierającej się pamięci. Zderzenie prostaty i pięknego umysłu to nie jedyna konfrontacja w filmie.
Kolejną jest piękno versus brzydota. Ta pierwsza pod postacią bujnej młodości i młodzieńczej naiwności. Druga w osobie workowatych, pomarszczonych, szurających kapciami starców. Basenowe zderzenie nagiej Miss Universum z mrukliwymi osiemdziesięciolatkami podkreśla to najdobitniej.
„Grande Bellezza” z jego rozedrganym i żarłocznym modernizmem był krytyką współczesności. „Youth” to wyciszona zaduma nad przemijaniem.
Czym zatem jest młodość? Paolo Sorrentino odpowiada pokrętnie – zapytajcie starości. Czysty impresjonizm kina.