RSS

Archiwa tagu: serial killer

Hangman

Klasyka bez szaleństwa – dwóch gliniarzy łączy siły w poszukiwaniu tajemniczego Hangmana, zwyrodnialca mordującego kolejne ofiary i wieszającego je w rytmie szkolnej zgadywanki „Wisielca”.

Detektyw Will Ruiney (Karl Urban) błyskotliwie odkrywa, że dwa wydrapane numery na miejscu zbrodni to numery odznak. Pierwszy należy do niego. Drugi to numer odznaki starego policyjnego psa – Raya Archera (Al Pacino). Panowie szybko rozkminiają, że zabawa w wisielca ma coś wspólnego z nimi (huh, huh).

Wkrótce akcja się rozpędzi, zrobi się sjerjoznie a do wundertimu dołączy ogarnięta dziennikarka, co nie boi się złego (Brittany Snow).

Intryga pełna jest niedoróbek wywołujących wesołość publiki, zbrodnia szybko rozmienia się na drobne a demoniczny morderca woła o pomstę do nieba (z litości).

Z „Hangmanem” jest problemik. O ile z Karlem (zresztą Karlem-Heinz’em ! ) Urbanem, utalentowanym drewniakiem można się oswoić, to Al Pacino znów wprawia w zakłopotanie. Biedny Al kolejny raz trafia do filmu cieniutkiego jak kompot z Sodexo, robiąc z siebie kryminalnego błazna. Jeszcze dwa, trzy filmy tego pokroju i legenda kina zrówna się w rankingu drewniaków z mistrzem Nicolasem 😀

Polski dystrybutor zdecydował się na tytuł „M jak morderca”. Bardziej pasowałoby „K jak Kicha”.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 21 lutego 2018 w kino 2018

 

Tagi: , , ,

Mindhunter

Lata siedemdziesiąte. W szeregach FBI powstaje pionierska jednostka zbierająca informacje o wielokrotnych mordercach. Agenci Holden Ford i Bill Tench przesłuchują kolejnych skazańców, wyróżniających się szczególnym okrucieństwem i powielanym wielokrotnie scenariuszem zbrodni. W analizach pomaga im psycholog Wendy Carr.

Trójka tworzy podwaliny dla raczkującej psychologii kryminalnej i profilowania kryminalnego mając nadzieję, że ich praca pozwoli poznać motywy i mechanizmy postępowania ludzi, których wkrótce powszechnie będzie się nazywać seryjnymi mordercami.

Sięgając w lata siedemdziesiąte „Mindhunter” świetnie oddaje ducha czasów. Agenci traktowani z pobłażaniem przez kolegów żmudnie przedzierają się przez kolejne wywiady z niezrównoważonymi psychicznie przestępcami. Idea rozmowy ze skazanymi przyjmowana jest z oburzeniem a sami agenci nie są przekonani czy ich praca przyniesie odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 29 stycznia 2018 w seriale, seriale 2018

 

Tagi: , , ,

Lolo – Marta Szreder

Karol Kot, uczeń technikum energetycznego w Krakowie z wyglądu bardziej przypominał cherubinka niż groźnego przestępcę. Nawet pierwsza zbrodnia jakiej dokonał bliższa była wybrykowi młodego nieudacznika niż dziełem „Wampira z Krakowa”, jak szumnie ochrzciła go ulica.

We wrześniu 1964 roku osiemnastolatek nieudolnie zaatakował w kościele. Starsza kobieta, którą dźgnął w plecy dopiero w domu zorientowała się, że jest ofiarą napadu. Kolejne zbrodnie zyskiwały na skuteczności.

Kraków opanowała psychoza, milicja była bezradna. Sprawca uszedłby bezkarnie nieudolnym organom ścigania, gdyby nie przyzwyczajenia. Mordercze instynkty powróciły po dwóch latach. Co rzadkie w przypadku seryjnych morderców, teraz ofiarami stały się dzieci.

Morderca złapany dzięki zeznaniom jego znajomej długo nie przyznawał się do winy. Po konfrontacji z niedoszłą ofiarą Lolo zaskakująco otworzył się, opowiadając o kolejnych zbrodniach i własnych perwersyjnych marzeniach. Jego wyznania były prawdziwym szokiem. Spod pancerzyka miłego chłopca wykluł się prawdziwy zwyrodnialec. Wystarczy jedna wypowiedź chorego umysłu:

Dobrem jest to, co jest przyjemne. Jeśli więc mnie sprawiało satysfakcję i zadowolenie zgładzanie ludzi, to było to postępowanie zgodne z moją moralnością. Ja siebie nie uważam za drania. Drań to taki, który jest pijakiem, złym człowiekiem. Ja zaś uważam siebie za dobrego człowieka. Dokonywane przeze mnie mordy to była moja prywatna sprawa. Byłbym złym człowiekiem, gdybym pił wódkę i zadawał się z prostytutkami. Można więc być mordercą i zarazem dobrym człowiekiem, tak jak ja. Nie jestem draniem czy zbrodniarzem, ale tylko mordercą.

Marta Szreder opisuje tytułowego „Lolo” przewrotnie. Większą część książki buduje obraz chłopca delikatnego i być może niezupełnie stabilnego emocjonalnie, ale dalekiego od podejrzeń o zbrodnię. Tak już zostanie do końca, jakby rzeczywista historia Karola Kota nie dotarła do autorki. Być może to figura stylistyczna, której zadaniem miało być dotarcie do istoty zwichrowanej duszy seryjnego mordercy – truciciela. Czegoś tu jednak zabrakło – w książce Marty Szreder, mały Karolek nigdy nie przemienił się w czerwonego pająka.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 26 października 2017 w literatura 2017

 

Tagi: , , , , ,

Jestem mordercą

Jeden z największych seryjnych morderców w historii Polski zabijał od 1964 do 1970 roku. Działając na terenie dużej aglomeracji śląskiej zasiedlonej przez przeszło 700 tysięcy ludzi pozostał nieuchwytny do końca morderczej aktywności. Modus operandi pozostawało niezmienne przez lata. Morderca śledził ofiarę, następnie uderzał ją tępym narzędziem z lewej strony, w większości przypadków pozbawiając życia. Dopiero ostatnia – dwudziesta pierwsza ofiara została zamordowana w sposób odbiegający od wzorca.

W ciągu trzech lat „Wampir z Zagłębia” wciąż zaskakiwał organy ścigania. Siedemnastą ofiarą została Jolanta Gierek, bratanica ówczesnego pierwszego sekretarza KW Katowice.

Podejrzenia padły na chorego psychicznie Piotra Olszowego. W trakcie przesłuchania Olszowy przyznał się do winy,  ale został zwolniony z aresztu z braku dowodów. Trzy dni po  po tym zamordował żonę i dzieci a następnie dokonał samospalenia.

Tuż przed ostatnim zabójstwem Milicja otrzymała  list mordercy. W krótkim liście Wampir wyznaje:

„to było już ostatnie morderstwo, więcej już nie będzie i nigdy mnie nie złapiecie”

Choć logika wskazywała na Olszowego, polityczny kontekst zabójstwa numer 17 nie pozwolił milicjantom spocząć na laurach. Dwa lata po ostatnim z morderstw wytypowano m.in. Zdzisława Marchwickiego. Proces poszlakowy pozostawił wiele niejasności a sam oskarżony wielokrotnie zmieniał zeznania, zdając się przy tym na podpowiedzi wymiaru sprawiedliwości. W 1975 roku, przy gorącym aplauzie zgromadzonej licznie publiki, Zdzisław Marchwicki został skazany na karę śmierci. Z powodu braku stosownej infrastruktury wyrok został wykonany w przyległych do zakładu karnego garażach samochodowych.

Film Macieja Pieprzycy stawia śmiałą tezę – Marchwicki nie był katem a ofiarą. Głównym podejrzanym w filmie nie jest sam Marchwicki (Arkadiusz Jakubik) a śledczy Janusz Jasiński. To ambitny milicjant za wszelką cenę próbuje dowieść słuszności swojej hipotezy i to Jasiński znajduje się pod lupą reżysera. Gęsty od siermiężnych rekwizytów i papierosowego dymu film konsekwentnie podważa wyrok z 1975 roku. Mocne kino.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 16 września 2017 w kino 2017

 

Tagi: , , ,

American Psycho (2000)

Ekranizacja powieści Breta Eastona Ellisa z 2000 roku to dziś klasyk światowego kina.

Bateman o twarzy Christiana Bale to kreacja doskonała – wymuskany japiszon, który w zaciszu swojego apartamentu na Manhattanie zmienia się w maniakalnego mordercę. Scenariusz wiernie podąża za książką i podobnie jak pierwowzór pozostawia widza z dylematem – prawda czy urojenie chorego umysłu?

Po 17 latach od premiery film nabrał patyny. Wywatowane marynarki i przenośne telefony o rozmiarach walizki młodemu widzowi mogą się wydać rekwizytami science – fiction.  Równie retro okazuje się dziś realizacja filmu z jego udźwiękowieniem i montażem. Takich filmów dziś się już nie kręci.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 4 czerwca 2017 w kino 2017, klasyka kina

 

Tagi: , , ,

Nadłuższa Noc – Bukowski, Dancewicz

Początek XX wieku, dziś z zachwytem nazywany „belle epoque”. Eksplozja kultury, sztuki i nauki. W ramach tej ostatniej także kryminalistyki, która nieśmiało sięga po najnowsze zdobycze naukowe w służbie prawdy. Kraków to urocze, choć prowincjonalne miasto Cesarstwa Austro-Węgier. Ludzie jedną nogą wciąż tkwią tu w wieku XIX. Kiedy na krakowskich Plantach odkryte zostaje ciało kobiety bez oczu a głowa kolejnej ofiary wyłowiona ze stawu, tradycyjne metody policyjne okazują się bezradne.

Głównym bohaterem powieści nie jest jednakże komisarz policji czy ambitny naukowiec, choć i tacy się tu pojawią. Postacią najważniejszą okazuje się Jan Edigey-Korycki – typ romantycznego awanturnika i obieżyświata. Z Madagaskaru do zaboru austriackiego ściągnie go śmierć matki. To wydarzenie będzie też początkiem śledztwa, w jakie Jan zaangażuje się bez opamiętania.

Nawiązanie do belle epoque nie jest bezcelowe. Autorzy książki to zarazem scenarzyści (dziś to już wiemy) serialu porażki. Książkowe wątki stanowią kanwę pierwszego odcinka serialu, choć w znacznie okrojonym stopniu. Pozostaje pytanie o chronologię – niezła powieść została okrojona do słabego odcinka serialu, czy też serialowy skrypt zachęcił autorów do pisania „na serio”. Jeśli ta druga opcja, to wyszło z korzyścią dla czytelnika.

Bukowski i Dancewicz stworzyli klimatyczną powieść dużymi garściami czerpiącą z modnej konwencji retro kryminału. Jest w tym doza kalkulacji i wykorzystania trwającej dobrej passy gatunku. Krakowskie klimaty wyszły autorom na tyle dobrze, że czytelnicy z pewnością sięgną po kolejne tomy cyklu. Bo co do faktu, że pojawią się następne – nie mam wątpliwości.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 4 czerwca 2017 w literatura 2017

 

Tagi: , , ,

American Psycho – Bret E. Ellis

Lata dziewięćdziesiąte. Pokolenie Yuppies, bezczelnie wdzierające się na szczyty. Dwudziestolatki strącające z ciepłych posad starszych od siebie. Bezpardonowo rzucające się do gardeł słabszym konkurentom. Zarabiają w tydzień tyle, ile ich ojcowie przez ćwierć wieku.

Powiem ci: jest faktem, że wszystkich gówno obchodzi ich praca, każdy nienawidzi swojej roboty, j a też jej nienawidzę, t y jak słyszałem także jej nienawidzisz.

Yuppies to maklerzy z Wall Street, młodzi prezesi wielkich korporacji, marketingowcy bełkoczący w nieznanym narzeczu.

Yuppies to kontestatorzy życia, wydający krocie na metki, najdroższe kosmetyki i elektronikę dla snobów, najlepsze tkaniny, garnitury dla wybrańców, którym nie wypada zapytać o cenę. Smakosze wylewający łzy, gdy najmodniejsza restauracja tego tygodnia nie odda im we władanie stolika na jeden wieczór.

Patrick Bateman jest doradcą finansowym z Wall Street, szychą finansowej korpory Pierce & Pierce. Posiadacz apartamentu w prestiżowym Upper West Side (niestety bez widoku na Central Park), znawca najlepszych restauracji i wyszukanych potraw, najpiękniejszych kobiet, wymuskanych dodatków do garderoby. Dzień rozpina pomiędzy fitness, lunche w najdroższych knajpach i rzadkie pobyty w biurze. Wieczory spędza w klubach, w których łatwo dostać dobrą kokę.

Biorę dwa gorące prysznice używając przy tym nowego mydła w płynie do twarzy Caswell-Massey

Kreśląc sylwetkę Patricka Batemana, Bret Easton Ellis skupia się na pustej skorupie powierzchowności. Męczące listingi marek i metek, skrupulatne wywody jedzonych posiłków. Ta niekończąca się lista posiadanych dóbr mają swój cel. Równie skrupulatnie Bateman opisuje doświadczenia seksualne, a z czasem także krwawe jatki, jakie urządza swoim ofiarom. Dehumanizująca postawa pustego w środku yuppie przeradza go w zwyrodnialca pozbawionego hamulców moralnych.

Po opublikowaniu w 1991 roku, „American Psycho” wzbudził duże kontrowersje. Dodane w końcowym etapie pracy nad książką detaliczne sceny seksu i nieskrępowanych orgii bestialstwa wywołały sprzeciw krytyki i wydawców. Paradoksalnie, część publiki uznała dzieło Breta E. Ellisa za wyjątkowo trafnie punktujące moralny i psychiczny rozkład współczesnego pokolenia amerykańskiego.

Biedny czarnuch na ścianie. Spójrz… – przerywa, mruży oczy i ponownie zaczyna czytać: – Spójrz na biednego czarnucha. Spójrz na biednego czarnucha… na… ścianie… – zająkuje się, podnosi głowę i opuszcza oczy. – No dalej – ponaglam rozglądając się za kelnerem. – Dokończ. Chrząka i nie podnosząc oczu czyta cichutko, niemal szeptem: – Chuj mu w dupę… Pierdol Murzyna na ścianie… – znowu się jąka i wzdychając ciężko kończy ostatnie zdanie: – Czarny człowiek… to… de… debil?

 

„American Psycho” jest lekturą ciężką. Początek zniechęca obsesyjnymi opisami codzienności. Sceny erotyczne nadzwyczaj skrupulatnie relacjonują nocne życie wiceprezesa Piercey & Pierce – wyjęte z kontekstu byłyby wzorem literatury hard porno. Ale naprawdę szokujące okazują się rzeźnickie popisy japiszona. Są okrutne i i pozbawione literackiego filtru. Ociekają krwią i wszelakimi ludzkimi wydzielinami jak rasowy film gore.

„American Psycho” krytykuje społeczeństwo pustej konsumpcji. Przewrotna to krytyka, nadająca obyczajowej powieści szokujących cech egzotycznego porno horroru gore – zarazem odrzucająca i fascynująca

Nie potrafię istnieć sensownie na żadnym poziomie. Jestem sfabrykowany, jestem aberracją. Jestem niespójną istotą ludzką. Moja osobowość jest zaledwie niedokończonym szkicem, a mój brak serca tkwi głęboko i ma postać stałą. Moje sumienie, moja litość zniknęły dawno temu (prawdopodobnie na Harvardzie), jeśli w ogóle kiedykolwiek istniały. Nie ma już żadnych ograniczeń. Jeśli to ja byłem szalony i irracjonalny, zły i złośliwy, jeśli to ja stworzyłem niektórym piekło na ziemi i w dodatku czułem wobec niego dojmującą obojętność – to w takim razie wszystko jest już przeszłością, wszystko minęło. Wierzę mimo to w jedną niezaprzeczalną prawdę: nikt nie jest bezpieczny, nikt nie dostąpi zbawienia. A ja jestem bez skazy. Wina nie leży po mojej stronie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 13 Maj 2017 w literatura 2017

 

Tagi: , , , ,

Blitz (2011)

Londyn terroryzuje zabójca policjantów. Detektyw Brandt (Jason Statham) i przydzielony mu nowy parter Nash próbują rozwikłać zagadkę psychopaty. Zanim dotrą do „Blitza”, ten postara się wysłać kolejnych kilku stróży prawa do nieba.

„Blitz” zaskakuje przełamaniem siłowego emploi Stathama. Znany wcześniej z tryskającej uszami adrenaliny aktor pokazuje się tu w nieco bardziej stonowanym dramacie policyjnym.

Jason nie zrezygnował jednak ze swoich popisowych numerów i ma tu kilka scen, w których z lubością pokazuje wizytówkę  – dokładne oklepanie zakazanych gęb czymkolwiek, co jest akurat pod ręką. Na przykład kijem do krykieta.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 1 Maj 2017 w kino 2017

 

Tagi: , ,

Sprawa Niny Frank – Katarzyna Bonda

sprawa-niny-frank-b

Suko, gdybym mógł, zabiłbym cię jeszcze mocniej. Pokroił na kawałki.

W wiejskiej posiadłości we wschodniej Polsce ginie diva oper mydlanych. Nina Frank, bożyszcze telewizyjnego serialu o zakonnicy Joannie, sama nie jest wzorem do naśladowania. Apogeum jej hulaszczego życia jest śmierć, a z nią podejrzenia rzucane na kolejne postacie ze światka aktorki. Co nietuzinkowe – sprawą zajmuje się nie tylko lokalny nieporadny posterunkowy w Mielniku nad Bugiem, ale także oddelegowany ze stolicy psycholog policyjny.

Hubert Meyer nie jest zwykłym doktorkiem w pinglach, badającym sprawy zza biurka i sterty papierów. Ambitny naukowiec aspiruje do miana „profilera” wzorem swoich amerykańskich kolegów. Policyjny psycholog jest facetem z krwi i kości, któremu szopenhaueryzm nie jest obcy a status społeczny daleki jest od blichtru „Sonny” Crocetta z Miami Vice.

Debiut Katarzyny Bondy imponuje. Sprawnie napisana powieść wpisuje mroczną zagadkę w sielskie otoczenie nadbużańskiego miasteczka i wprowadza do panteonu postaci kryminału nowego profesjonalistę. Bohaterowie powieści tego gatunku to najczęściej detektywi czy prawnicy. Wystarczy wspomnieć komisarza Mocka, prokuratora Szackiego, Popielskiego. Mayer jest psychologiem. To nowość nie tylko w powieściach kryminalnych – to także profesja słabo znana z codziennych raportów policyjnych.

„Po raz pierwszy terminu „psychologia śledcza” użył David Canter, profesor psychologii Uniwersytetu w Liverpoolu pod koniec lat 80-ych.  Ale za najstarszy profil osobowości nieznanego sprawcy uznaje się portret Kuby Rozpruwacza (…). Sporządził go w 1888 roku dr Thomas Bond. Profil zawierał opis cech fizycznych poszukiwanego sprawcy, jego zaburzeń seksualnych oraz analizę środowiska społecznego i warunków socjalnych”

Szukając mordercy Niny Frank Meyer profiluje coś więcej niż tylko sylwetkę sprawcy. Prawdziwą zagadką okazuje się denatka. W jej życiorysie psycholog dopatruje się klucza do rozwiązania morderczej łamigłówki.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 31 marca 2017 w literatura 2017

 

Tagi: , , ,

Fotograf

fotografTatiana, młoda moskiewska policjantka jest jedyną, jaka przeżyła samotne tet a tet z seryjnym mordercą. Rosyjscy stróże prawa nazywają go „fotograf”, bo na miejscu zbrodni bawi się policyjnego pstryka stawiającego numerki przy kolejnych dowodach.

Prowadzący śledztwo major Lebiatkin (oczywiście stary wyga, przepity głos i inne oklepane oznaki bycia starym gliną) dostrzega wyjątkową zdolność młodej adeptki radzieckiej służby pościgowej do okrywania najbardziej skomplikowanych spraw. Razem ruszają w pościg.

Ślad prowadzi do Legnicy, z jego renomą eksterytorialnej małej Rosji w środku polskiego miasta. To tutaj w epoce kwitnącego PRL-u rozpoczyna się prawdziwa historia dżentelmena nazywanego „fotografem”.

Choć „Fotograf” w większości operuje językiem Puszkina, to jest polską produkcją. Waldemar Krzystek był już w Legnicy z kamerą, czego efektem jest „Mała Moskwa”.

W najnowszym filmie reżyser sięga po kryminał, ale grzęźnie w nim jak mucha coraz bardziej klejąca się do lepu. Na scenę wjeżdżają kolejni aktorzy i kolejne wątki plączące główną intrygę.

Krzystek gmatwa śledztwo podróżami w tą i z powrotem od lat 70-ych do XXI wieku. Trzeba być czujnym, bo wśród wyskakujących wciąż scenek niektóre są jak klucz do kolejnej komory z zagadkami. Niestety nie brakuje też absurdów, w których istnieniu początkowo doszukuje się drugiego dna. Niestety dna nie ma, a pomysły reżysera oszałamiają (śmiesznością).

Byłoby dobrze, gdyby autor zatrzymał się na wątkach kryminalnych lub – chyba z lepszym skutkiem – zagłębił się w trudne relacje polsko – radzieckie i wynikającą z nich wciąż niezabliźnioną „trudną przyjaźń”. Krzystek nie mógł się jednak powstrzymać i do jednego filmu wrzucił nadmiar składników.

„Fotograf” ma dobre momenty, ale przede wszystkim nadmiernie komplikuje opowieść i irytuje amatorskimi uproszczeniami.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 13 grudnia 2016 w kino 2016

 

Tagi: , , ,