Hutch Mansell, definicja podtatusiałego pierdoły. Pomiatany w pracy i w domu, nie jest w stanie ogarnąć nawet środowej wywózki śmieci. Bilet miesięczny, tabelki w Excelu, kolacja, spanko.
Mając okazję obezwładnić nieporadnych włamywaczy Hutch wycofuje się i przyjmuje kolejne ciosy.
Wyzwalaczem bestii staje się breloczek córki. Niepozorny księgowy rusza w miasto żeby odnaleźć włamywaczy i odzyskać zabawkę. Nocny powrót autobusem przypieczętuje przemianę spokojnego pierdoły w karzącą pięść sprawiedliwości. Aż prosi się o cytat z Waltera White’a: „I’m the one who knocks” 🙂
„Nobody” nie odkrywa nic nowego. Widzieliśmy to już tyle razy: chuderlawy biały kołnierzyk z przepalonym bezpiecznikiem łapie za bejzbola i porządkuje świat. Ale „Nobody” robi to z dawno niewidzianą świeżością i subtelnym komediowym sznytem. To zasługa Boba Odenkirka, który kolejny raz udowadnia swój talent.
No i ta fantastyczna scena otwierająca z kotkiem 🙂