RSS

Archiwa tagu: Nicolas Cage

Instynkt pierwotny

„No i kto jest większą bestią?” pytają chytrze twórcy „Instyktu pierwotnego”. Będzie dobrze, to przecież dzieło pod dyktando mistrza Nicolasa.

Frank Walsh. Stój Indiany Jonesa, w ręku maczeta, na nosie czarne rajbany. Chiński sztuczny zarost dopełnia wizerunku starego bywalca portowych spelun.

Jak przystało na prawdziwego twardziela Frank używa tylko organicznych dmuchawek z currarą i pneumatycznych pistoletów do usypiania.

Łowca ładuje swoją menażerię na statek. Najjadowitsze węże świata, wściekłe pawiany i jedyny okaz wymarłego gatunku jakiegoś białego kota (rozmywa się w taniej animacji, trudno zgandąć czy to biała pantera czy krzyżówka pumy z dywanikiem łazienkowym). Frank jeszcze nie wie, że na frachtowcu zmierzy się z najgroźniejszym predatorem na Ziemi. XD

Scenariusz „Instynktu Pierwotnego” mógłby bez obciachu trafić do platformówki na Atari. Drewniany Indiana Jones, testosterony z CIA i załoga statku ganiają po poziomach niczym kolorowe packmany, co i raz trafiając na jakiś bonus – a to na węża, a to na małpę. Jak wiadomo z każdej gry za 12,50 pln, na koniec przyjdzie czas na killer combo i bossa wszystkich bossów.

Kiedy zabójca Richard Loffler pourywa głowy kolesiom mundurowym Nicolas Cage z ciężkim westchnieniem wstanie mówiąc „potrzymaj mi piwo, synek”.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 24 listopada 2021 w kino 2021

 

Tagi: , , ,

Kill Chain

Nakręcony w cyklonie drugiej fali pandemii „Kill Chain” to cymesik dla wszystkich wielbicieli talentu drewnianego Nicka.

W zaplutej dziurze Ameryki Południowej (Kolumbia?) dobry człowiek prowadzi hotelik. Gdy do pustej zazwyczaj ruiny napływają kolejni goście, nakręca się spirala przemocy a pojedyncze wątki łączą w jeden sens. Cieniutki dodajmy, tak jak i cały film przytomnie zatytułowany w Polsce „Dominem śmierci”.

Boski Nico ulitował się nad światem i w trudnych czasach zamkniętych kin ofiarował masom swoje kolejne dzieło. W sztucznej do bólu czarnej brodzie (podobno początkowo upierał się na wąsa) i zbolałym grymasem twarzy (tym co zawsze) bawiąc uczy.

Jak to w „kejdżowskich” dziełach bywa, główny bohater to niespodziewanie spokojny człowiek, chociaż ksywa „Pająk” może zastanawiać. Z czasem hotelowy konsjerż pokazuje kolejne talenty w roli truciciela i mordercy. Otaczający go bardzo źli ludzie padają jak muchy. No, ale w końcu to on jest pająkiem XD.

Prawdziwą perełką pozostaje ciąg przyczynowo skutkowy, nad którym boski Nico musiał długo myśleć. Bandyci chadzają dwójkami i zawsze, ale to zawsze chcą się nawzajem ukatrupić.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 20 lutego 2021 w kino 2020

 

Tagi: , , ,

Grand Isle

Wezwany do naprawy płotu „Buddy” trafia nie tylko na złe warunki pogodowe ale i nieźle wykręconych zleceniodawców. Walter i Fancy wkręcają młodego w wir własnej rozgrywki. Walter – weteran z Wietnamu (sic!) z potrójnym syndromem PTSD i przetłuszczonym włosem to ta lepsza część pary. Demolujący Luizjanę huragan uwięzi trójkę w domu, który skrywa wiele tajemnic.

Cudownie beznadziejne kino klasy B niemrawo udające czarny kryminał. Nic tu się nie klei, nic tu nie ma większego sensu. Lista wpadek jest długa ale największa z nich to jak zawsze fantastycznie drewniany Nicolas Cage. Ten facet demoluje amerykańską kinematografię z siłą buldożera. Rola wymachującego pistoletami Waltera na długo zapada w pamięci. O motywacje bohatera lepiej nie pytać … to skomplikowane.

Początkowo film miał się nazywać „Fancy, Buddy, and Mr. Walter” XD.
W 40-letniej karierze i ponad 100 filmach orła Nicolasa „Grand Isle” jest najgorzej zarabiającym filmem „ever”. Zarobił okrągłe zero na świecie i drobniaki na rodzimym rynku. Oczywiście przez pandemię, która nie pozwoliła filmowi wypłynąć na szerokie wody XD 😀 😀

To także jeden z dwóch filmów drewnianego Nico z oceną „0%” na RottenTomatoes – XD XD

„Grand Isle” to pewniak na pierwsze miejsce paździerzy roku 2020. Chyba, że Nicolas Cage przebije go jakimś nowszym dziełem 😀

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 30 czerwca 2020 w kino 2020

 

Tagi: , ,

Dog Eat Dog

Uwaga! Wciśnięcie przycisku „play” po wyborze filmu „Dog Eat Dog” może doprowadzić do ciężkich urazów mózgu. Zanim to zrobisz, przeczytaj ulotkę i skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Trzech kolesi „spod celi” wchodzi w kolejną „gorącą” robotę mając świadomość, że wpadka zaowocuje długim wyrokiem. Takich trzech ze świecą szukać. Troy (Nicolas Cage) to niewątpliwie mózg operacji, facet o (hu! hu! ha!) kamiennym obliczu. „Mad Dog” (Wilem Dafoe) jest kompletnym świrem, z bańką przeżartą prochami. „Diesel” (gościu nieznany bliżej nikomu z żadnego filmu) ma swój ciężki pomyślunek, uzupełniając pozostałą dwójkę na pozycji obijacza mord. Wunderteam przystępuje do realizacji niezbyt przemyślanego planu, rujnując go od A do Z.

Poziom groteski jaką odstawia trzech przestępców jest imponująca, ale i tak nie dorównuje temu, co z filem zrobili jego twórcy. Być może reżyserowi marzyło się kino ostre niczym u Tarantino. Takie pełne błyskotliwych ripost wypowiadanych z błyskiem w oku. Imponujących najazdów kamery. Malowania  okrucieństwem abstrakcyjnych obrazów, nienachalnie nawiązujących do nowoczesnego malarstwa. Mogło tak być.

Ale nie wyszło.

Wyszła Wielka Kupa. Naprawdę z dużej litery.

Po obejrzeniu tego filmu długo nie można wrócić do rzeczywistości. Masakryczny montaż i dziury w scenariuszu to nie wszystko. Naprawdę czymś wyjątkowym są kreacje. Cage dawno już przyklepał swoją pozycję największego kaszaniarza w Kalifornii. Rolę „Mad Doga” można wytłumaczyć sobie tylko jednym – Dafoe musiał mieć jakąś ogromną śmiechawę z gry w tak wybitnie żenującym, tak kompletnie bezsensownym filmie.

Cztery sceny zapierające dech w piersiach (z niedowierzania, że to widzę):

  1. trzech zatwardziałych zbirów skacze po łóżku i oblewa się keczupem i musztardą (cięcie)
  2. apogeum brutalnej akcji przychodzi znikąd i rozgrywa się w ciągu 2 sekund. Po kolejnych dwóch kolesie zapominają o sprawie (cięcie)
  3. siedzący w różowym pokoju Dafoe rzuca się z furią na grubaskę (ciach)
  4. z niewiadomego powodu przepytywany przez policjantkę Cage uderza ją z impetem pięścią … w stylu slow motion.

Murowany kandydat na najgorszy film roku 2018.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 31 października 2018 w kino 2018, Nie do obejrzenia 2018

 

Tagi: , , ,

The Runner

The RunnerAch, na takie filmy się czeka! 🙂

Nicolas Cage w obłędnym tańcu konsekwentnie pogrąża się w coraz durniejszych filmach. W jego drewnianej mimice i szablonowej grze jest coś tak magnetycznego, że nie sposób odmówić sobie kolejnych seansów, pomimo ewidentnej kategorii „nie do obejrzenia”.

Kongresman z Luisiany, jedyny biały senator wybrany przez czarnych wyborców [he! he! he!] staje do walki z potworem o stu główach – koncernem petrochemicznym BP. Katastrofa ekologiczna u wybrzeży Luisiany niszczy nie tylko środowisko, ale i życie obywateli utrzymujących się dzięki oceanowi. Kiedy dzielny pan senator Colin Price rusza do akcji, zbrodnicze syndykaty biznesu wyciągają na stół jego największe brudy [he! he! he! po raz wtóry].

Dzielny Colin Price nie łamie się. Choć nie jest lekko, wtapia się w tłum wyborców aby pokonać zło na świecie [ROTFL, po raz n-ty].

Cały „The Runner” jest filmem perfekcyjnym. Nie ma co się czepiać szczegółów, bo „leży” tu wszystko. Odtwórca głównej roli popełnia grzeszki licealisty. Jego żona o nijakim temperamencie ze stoicyzmem planuje niewiadomo-co. Doradcy to totalni kretyni, a wyborcy są kosmitami.

Mnie osobiście zauroczył też durny oryginalny tytuł. Głęboka myśl zestawiająca pana senatora i jego zmagania ze światem, powiązanie nachalnie z faktem, że lubi sobie pobiegać. ROTFL! Perła!

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 27 lutego 2016 w kino 2016, Nie do obejrzenia 2016

 

Tagi: , , ,

Left Behind

Left BehindNie do wiary

Zwyczajny dzień. Ktoś idzie na spacer, ktoś inny rusza na lotnisko. Pilot Ray Steele (Nicolas Cage) wchodzi na pokład samolotu u boki seksownej stewardessy. W jednej chwili znikają bez wyjaśnienia miliony ludzi na całym świecie a Ziemia pogrąża sie w chaosie.

Powyższy akapit nie zapowiada dramatu jaki widzowie przeżyją przez kolejne kilkadziesiąt minut 🙂

Czy leci z nami pilot?

Podczas gdy na ulicach Ameryki dzieją się dantejskie sceny (tj. ludzie rabują sklep Euro AGD), w samolocie pustoszeje wiele miejsc – głównie w klasie biznes. Dzielny pilot Ray i jego niedoszła kochanka stewardessa pozostają ostatnimi z załogi. Podróżni – nawiedzony Arab, karzeł, wariatka, narkomanka i biznesmen bez serca – odchodzą od zmysłów, próbując dojść co stało się z resztą pasażerów. Dzielny i przystojny reporter ukoi ich nerwy, pomagając także kapitanowi Ray-owi w wyprowadzeniu samolotu z opresji. Wkrótce Ray odkrywa (tu charakterystyczny grymas na twarzy Nicolasa), co jest przyczyną apokalipsy. Hm, no tak. Ten, tego.

Węże w samolocie

„Pozostawieni” to dzieło Vica Amstronga, wcześniej kaskadera niezmiernie podobnego do Indiany Jonesa. Jego dzieło powstało na podstawie noweli Jerrego Jenkinsa i 3 innych nawiedzonych panów. Wszyscy mają za sobą poprzednie (wiele) filmy o tytule „Left Behind” :]

Niewiarygodny, zdumiewający, rozkładający na łopatki. To mało żeby opisać ten film. Choć można zastąpić to pytaniem: kto do ch… dopuścił to coś do produkcji? Chrześcijański bełkot miałby może swój wydźwięk jako współczesna wersja biblijnego proroctwa apokalipsy puszczona w telewizji „Trwam”. Jednak nawet tej wątpliwej jakości stacja telewizyjna nie odważyłaby się pokazać film w porach jakiejkolwiek oglądalności.

Jednym z najgorszych filmów o perypetiach pasażerów na pokładzie samolotu były sławetne „Węże”. Opisywane dzieło przekracza wyśrubowaną granicę kompletnej klapy.

„Left Behind” przeraża. Nicolas Cage i bez tego filmu zasługuje na własny kanał „Porażka TV”. Talent mistrza Cage’a rezonuje na pozostałą obsadę drewnianych aktorów, marna scenografia i tanie efekty specjalne zniszczą najodporniejszych psychicznie. A nawet jeśli ktoś przeżyje taką dawkę tandety, postrada zmysły zadając sobie pytanie „dlaczego „: dlaczego to obejrzałem?

Dobra wiadomość dla masochistów – jest szansa na kolejne części.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 22 lutego 2015 w kino 2015

 

Tagi: , , , ,

The Dying of the Night

Dying of the LightStary i chyba przygłupi agent CIA ma obsesję na punkcie jakiegoś arabskiego terrorysty, który torturował go za młodu. Chociaż sprawa została zamknięta wieki temu, agent Evan Lake (Nicolas Cage) nie odpuszcza. Łapie trop, gdy na moście w Bukareszcie kenijski uchodźca wyrzuca penrdive do rzeki i sam rzuca się do wody. Agentowi Lake nie da rady nie tylko światowy terroryzm ale nawet poważna choroba zaburzająca percepcję. Od zmokniętego pendrive do recept wystawianych na unikalny lek, który może prowadzić wyłącznie do jednego człowieka na świecie – pomimo chorego umysłu agent Lake składa w całość fakty, które nic nie mówią całemu CIA. Tylko on może uratować świat kucyków Pony od zagłady.

Kto mógłby lepiej zagrać agenta Evana Lake niż niezniszczalny Nicolas Cage? Pytanie retoryczne. Nie ma drugiego takiego, wymarzonego gwiazdora z katalogiem trzech zbolałych min (w tym jedna wiewiórki przydeptanej butem narciarskim) i jednej wrednej\zadowolonej. Tym razem Cage’owi dodano mrożącą krew w żyłąch charakteryzację – gumowe poszarpane ucho (trochę podobne do produktów do gryzienia dla psów). Mistrzowi paździerza partneruje równie tragiczny Anton Yelchin (znany z ról „Odd Thomas” i nowych „Star Trek-ów”). Yelchin goni mistrza Nicolasa prezentując wyłącznie minę zbitego psa oraz przyklepaną fryzurę ludzika Lego. Całość rozłazi się w szwach i nie klei. Scenariusz jest beznadziejny, aktorstwo marne, nawet lokalizacje jakieś takie smutne i niskobudżetowe. Dacia ścigająca Skodę fascynuje prawie tak samo jak pościg pana Janusza Oplem Corsa za mleczarką na trasie W-Z.

Reżyserem i scenarzystą „The Dying of the Night” jest Paul Schrader – autor scenariusza do „Taxi Driver” i „Raging Bull”. Pan Schrader ma 68 lat i najwyraźniej słabo łapie rzeczywistość. Istnieje obawa, że kolejna produkcja będzie przerażającym thrillerem o kolejce w aptece.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 7 stycznia 2015 w kino 2015

 

Tagi: , , , ,

Joe (2014)

Joe Nicolas CageHistoria statystycznego „Johna Doe”, jednego z tych którym niezbyt wyszło. Po zderzeniu z wymiarem sprawiedliwości tytułowy Joe próbuje „nie utonąć” gdzieś w zapomnianej mieścinie, ale wszystko czego się chwyci zdaje się być napiętnowane.

Główna oś filmu to relacje pomiędzy Joe a Garym, piętnastolatkiem z patologicznej rodziny. Joe w toporny sposób próbuje pomóc chłopakowi, nie przekraczając przy tym granicy prawa. Gwałtowny charakter nie ułatwia mu życia.

Od paru lat Amerykanie fascynują się opowieściami o tej części społeczeństwa – osadzonej pośród zapadających się domków i rdzewiejących GMC, pamiętających świetność amerykańskiej motoryzacji. Filmowy „Joe” przepełniony jest takimi zgrzytami w „American Dream” – korzystający z prowincjonalnych burdeli i śmierdzących barów były więzień, posiadacz krwiożerczego pitbula.. Zatrudnia ekipę Czarnych do roboty na granicy prawa. Wciąż zmaga się ze swoimi demonami i historiami z przeszłości.

„Joe” został niespodziewanie dobrze przyjęty przez krytykę. Reżyser David Gordon Green i Tye Sheridan (Gary) otrzymali nagrody w Wenecji. Niespodziewanie filmu nie zdołał położyć Nicolas Cage, choć oczywiście próbował 🙂

Cage, po ostatnim ciągu coraz gorszych ról jest miną w każdym filmie. Green nie przestraszył się złej passy aktora i wręcz wykorzystał zbolało-wkurzoną mimikę Nicolasa do swoich celów. Momentami jest tego zbyt dużo, ale Cage zdumiewająco dobrze poradził sobie z rolą. Słabymi momentami pozotały (tradycyjnie) momenty, kiedy Cage ma zagrać emocje. Do dyspozycji pozostają dwie opcje mimiki: zbity pies i wkurzony zbity pies.

„Joe” przypomina klimatem „Out of Furnace” z 2013. Co ciekawe IMDB ocenia „Joe” lepiej niż ten drugi film, chociaż Cage’owi daleko jest do maestrii Christiana Bale.

Scenariuszowi nie udało się uniknąć wpadek ale „Joe” da się oglądać. Stało się tak dzięki klimatowi i dwóm aktorom drugoplanowym. Tye Sheridan kradnie show Nicolasowi Cage. Drugim atutem jest Gary Poulter w roli zdemoralizowanego ojca filmowego Gary’ego. Rola Poultera jest doskonała z jednego powodu – to „prawdziwek” grający samym sobą. Reżyser znalazł go na ulicach Austin. Niedługo po zdjęciach bezdomny Poulter zmarł na ulicach Austin.

 

 

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 27 września 2014 w kino 2014

 

Tagi: , ,

Tokarev

TokarevSukces kolejnego filmu Nicolasa Cage jest bezsprzeczny. Zdałem sobie sprawę, że nazwisko Cage jest jak gwarancja. Gwarancja filmu pretendującego do nagrody „Złotej Maliny”. Już sam gwiazdor jest pewniakiem – ta nieprzenikniona, drewniana mimika rozłożyłaby każde arcydzieło kina – z „Ojcem Chrzestnym” na czele.

„Tokarev” ma zaskakująco dobry pomysł na kino sensacyjne, co z niejakim niesmakiem objawia się na koniec filmu. Zręczny reżyser zrobiłby z pomysłu film przynajmniej znośny do obejrzenia.

Niestety zanim nastąpił koniec, należało przedrzeć się przez początek. A ten pełen jest min Nicolasa. Zarówno jako właściciel wypomadowanej fryzury i garnituru jak i w (autoironia?) znoszonej bandycko – cwaniackiej skórzanej kurtki Pan Cage szarżuje. Z miną wkurzonego lemura przetacza się po okolicy rujnując miasto. Nieszczęśliwie obsadzony senior Dany Glover w roli starego gliniarza nieporadnie asystuje w komedii. O reszcie obsady szkoda wspominać.

Perła!

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 6 czerwca 2014 w kino 2014

 

Tagi: , , ,

Stolen

stolen Cage, mistrz drewnianej gry, przebiłby w swoim kunszcie wystruganego z lipowego drewna Pinokio. Jego drewniana gra okrasiła kolejny film, który ukradł („Stolen”) mi 90 minut z życia.

Przez cały ten czas mistrz paździerza biega skacze, bije i wyje a wszyscy wokół kręcą się wokół trykając głowami. Demoniczny szwarc charakter szykuje misterny bagażnik taksówki, mającej stać się narzędziem zbrodni. To nic, że przy okazji zabiera pasażerów. W scenie finałowej wzajemnie się podpalają, duszą i topią.

Szkoda spalenia fajnego pomysłu na film o skoku na bank, który mógłby stanowić niezłą podstawę dla zdolnego reżysera.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 22 lipca 2013 w kino 2013

 

Tagi: , ,