
Noc w wielkim mieście skrywa pasje niewidoczne w świetle dnia. Ciemne zaułki oświetlane niebieską poświatą jarzeniówek. Brudne chodniki i przemykające cienie. Dla jednych miejsca ohydne i niebezpieczne. Dla innych przyciągające enklawy miłości, wzywające do siebie syrenim śpiewem. To w takim miejscu spotykają się Jacques i Arthur, bohaterowie dramatu „Sorry Angel”.
Jacques jest intelektualistą. Pisze książki, reżyseruje spektakle teatralne. Czuły ojciec małego Loulou ma drugie oblicze – aktywnego homoseksualisty, garściami czerpiącego z nocnego życia.
Wyjazd do Bretanii i przypadkowe spotkanie z młodym Atrhurem przeradza się w gorący romans. Panów łączy uwielbienie do literatury, ale napędową siłą ich znajomości jest namiętność. Poprzedzone oczywiście niekończącą się paplaniną intelektualną. Jest początek lat dziewięćdziesiątych. Epidemia AIDS wciąż zbiera ponure żniwo w środowisku gejowskim, które powoli budzi się ze snu o wolnej miłości.
Magnetyzm czegoś więcej niż jednonocna przygoda coraz mocniej przyciąga do siebie kochanków. Jacques broni się przed tym uczuciem, mając świadomość pogłębiającej się śmiertelnej choroby. Arthura fascynuje nihilizm partnera. Pławi się w nim balansując pomiędzy nieuchronnością śmierci a wielką romantyczną miłością.
„Sorry Angel” pięknie oddaje wszystko co francuskie. Namiętne palenie papierosa, bezgraniczne zanurzenie w lekturze, paryskie trotuary odbijające światła nocy. Najbardziej chyba charakterystyczna dla kina znad Sekwany jest obyczajowość jaką bez skrępowania kreśli reżyser. Naturalistyczne sceny seksu wymiatają połowę audytorium w trakcie seansu. Ale większym problemem niż przypadkowy kontakt z kinem LGBT jest dla widza nuda.
„Sorry Angel” ciągnie się niemiłosiernie, rozwlekając każdą ze scen do rozmiarów oddzielnego dramatu. To co ciekawi na początku, po pierwszej godzinie staje się męczące, wywołując odruch spoglądania na zegarek. Choć historia Jacquesa i Arthura jest na swój sposób fascynująca, autor zabił ją nadmiarem „francuskości”. Pretensjonalny artyzm gubi po drodze tragiczną historię, pozostawiając jedynie poczucie reżyserskiej napinki wspięcia się na podium europejskich festiwali filmowych.