
„Bo gdy chłopcy grają je-je, je-je, to człowiek szaleje, je-je, głowa mu się chwie-je, je-je, z nimi fajnie jeeeest”*
Tomek i Rudy zachwyceni podbijającym serca Polaków gatunkiem muzyki bez namysłu zakładają „zespół”. Szybko orientują się, że także w tym biznesie trzeba mieć nie tylko talent, ale i „plecy”. W branży disco polo furtką do sukcesu jest rekin wydawca – Daniel Polak. Bo „to co podoba się Polakowi, spodoba się wszystkim Polakom„.
„Bierz co chcesz, nawet deszcz i z włosów wiaaatrrr”*
Historia Tomka i Rudego to polski, przaśny „american dream”. Chłopcy sięgają szczytu popularności i poznają ciemne strony branży. Klasyka. To co w warstwie scenariusza wydaje się banalne, zostało w „Disco Polo” niecodziennie sformatowane dużą porcją zadziwiających dodatków. Maciej Bochniak poszedł w nieoczekiwaną stronę, tworząc film o niecodziennej estetyce. Już pierwsze sceny mogą wywołać konsternację wśród fanów disco polo oczekujących pikantnej opowieści o kulisach powstawania kasetowo-bazarowych imperiów czy kroniki zespołu „Boys”. Westernowe dygresje wprowadzają widza w osłupienie, z przytupem kończąc film po 5 minutach („Koniec. Czytał Tomasz Knapik” 🙂 ). To jednak nie koniec, a początek wariacji na temat kolorowych snów. Snów zwykłych polskich chłopaków zbierających puszki po zachodnich napojach i wieszających plakaty C.C. Catch na słomianej ściennej macie. Dalej są jachty, ogromne amerykańskie cabriolety i jeszcze większe ciężarówy. I wielki, (nieco) dramatyczny romans jako kropka nad „i” w spełnieniu marzeń.
Więc wspominaj, chwile chwile Przecież było ich aż tyle Życie to są chwile chwile tak ulotne ja motyle*
Egzaltowana jest nieco ta reżyserska wizualizacja pragnień post-peerelowskiej duszy, lgnącej do krzyczących kolorów i opakowań, ale taki jest zamysł filmu – kolorowo wyolbrzymione polskie marzenia. Zaklęte w muzyce, z której drwili recenzenci, ale która podbiła praktycznie cały naród. „Disco Polo” ryzykownie oparł się o pastisz, ale może się podobać. Twórcy odwalili kawał roboty przy scenografii i kostiumach. Łatwo było wpaść w pułapkę odtwarzania realiów lat dziewięćdziesiątych. Zamiast tego prezentowana jest nasza rodzima odmiana hinduskiego Bollywood.
Niech żyje wolność, wolność i swoboda niech żyje zabawa i dziewczyna młoda*
„Disco Polo” to produkcja, do której należy podejść na luzie. Oczekujących retro wspomnień niczym rekonstrukcja w programach Wołoszańskiego film zmęczy już w pierwszych taktach. Nawet jeśli przebrną przez westernowe początki, dalej nie będzie „normalniej”. Nabierając dystansu do opowieści można się dobrze bawić. W dodatku przy dobrej muzyce 😉
- wszystkie cytaty to klasyki gatunku