RSS

Archiwum kategorii: literatura 2013

Aleja Samobójców – Krajewski / Czubaj

aleja-samobojcow

Czerwiec 2006, Gdańsk. Fala gorąca zalewa Wybrzeże. Wysokie temperatury nie są sprzymierzeńcem mieszkańców, zalewanych także miazmatami unoszącymi się z nieusuwanych śmieci. Strajk śmieciarzy. Z otwartych okiem powiewają biało – czerwone szachownice dodawane do czteropaku Tyskiego. Echo sychronizuje ryczące telewizory, z których wydziera się Szpakowski i reszta kontestatorów futbolu. MistrzostwaSwiata.

W takich okolicznościach poznajemy Jarosława Patra, czterdziestoletniego smutnego erudytę z policji. Pater – miłośnik rocka, jazzu, purysta językowy i samotnik – odstaje od środowiska, w którym czteropak Tyskiego zastępuje śniadanie, a normą są skarpetki w paski wsunięte w wietnamskie sandały. Policjanci na służbie pocą się i chcą załatwić sprawy przed wieczornym meczem.

Sprawy zaczynają się komplikować w ekskluzywnym domu opieki „Eden”, gdzie w drastyczny sposób ginie jeden z „klientów” a główny podejrzany zapada się pod ziemię.

Marek Krajewski rozpoczyna nowy cykl powieści z pomocą Mariusza Czubaja. Dublet autorów zastanawia, ale Czubaj faktycznie wprowadza nowy ład do stylu Krajewskiego. Pełen dawnego czaru Breslau zamienia się we współczesny brud Trójmiasta. Pater to nie Mock. Nie rozsmakowuje się w życiu, raczej przełyka jego żółć. Pomimo tego obaj mają wspólne cechy – ciekawość i chęć doprowadzenia spraw do końca.

„Aleja Samobójców” ma swoje wady, ale w ostatecznym wyniku jest powieścią zajmującą. Wątek kryminalny nie jest oczywisty i ma niezłe zakończenie. Dużo ciekawszy jest jednak szkic głównego bohatera i klimat, który pomimo oczywistości współczesnego nam świata jest barwny i ciekawy.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 31 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , ,

Resztki – Tom McCarthy

Resztki

Co zrobisz kiedy coś spadnie ci na głowę i stracisz pamięć? Takie zdarzenie z pewnością prowokuje do myślenia o przeszłości. Bohater „Resztek” ma właśnie taki problem. W jego przypadku niespodziewane odszkodowanie w wysokości 8,5 mln funtów  pozwala mu nie tylko zastanawiać się, ale także w nietuzinkowy sposób prowkować swoją głowę do odtworzenia obrazów z przeszłości.

Historia z kamienicą kojarzy się klimatem z Toporem i jego „Chimerycznym Lokatorem”. Polański mógłby zrobić niezłą ekranizację.

Ciekawy pomysł i sam początek książki nie procentuje niestety godną opowieścią. McCarthy przesadził z udziwnieniem, nie pozostawiając miejsca na interesujące zakończenie.  W połowie książka staje się nieznośnie przekombinowana i bez pomysłu.

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 31 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: ,

Doktorzy z piekła rodem – Vivien Spitz

Doktorzy-z-piekla-rodem

To nie jest pozycja naukowa. Vivien Spitz, Amerykanka z niemieckimi korzeniami była reporterem delegowanym do dokumentowania procesów norymberskich. W latach 1946 – 1948 uczestniczyła w „procesach drugiego stopnia”, na które m.in. składały się procesy lekarzy, urzędników, prawników i przedsiębiorców.

Książka „Doktorzy z piekła rodem” dotyczy”sprawy lekarzy” – sądu nad faszystowskimi lekarzami nadzorującymi zbrodnicze eksperymenty w obozach koncentracyjnych.

Tam gdzie autorka przytacza suche fakty i cytuje protokoły zenznań, fakty świadczą same, bez potrzeby ich tłumaczenia. Być może Amerykanka spotkała się z powszechną niewiedzą i trywializowaniem tematu, bo momentami nieznośnie łopatologicznie próbuje wyjaśniać sprawy oczywiste. Razi także wtrącanie wątków osobistych, pozostających w zasadzie gloryfikacją swojej nadludzkiej woli mieszkania w nieogrzewanej Norymberdze, bez ciepłej wody i rozrywek.

Mankamentem książki pozostaje też korekta, najwyraźniej robiona przez amatora i pozostawiająca wiele do życzenia.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 23 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , ,

Fight Club – Chuck Palahniuk

fight-club-poland2

„(…) Lampa komputera mieści znacznie więcej benzyny niż żarówka. Z lampą elektronową albo się usuwa plastykową osłonę, co jest dość proste, albo wierci się od góry przez osłony wentylacyjne. (…)”

(…) Jestem zimny pot Joego.

Jestem żołądek w gardle Joego (…)”

Jak opisać dzieło, które jest czystym szaleństwem. Schizofrenia narratora objawiająca się Tylerem Durdenem. Jak nitrogliceryna z mrożonym sokiem pomarańczowym. Albo nitro z parafiną. Nie parafina nigdy,  absolutnie nigdy się nie sprawdziła.

Kluby walki, Operacja Masakra, Kosmiczne Małpy, Marla Singer.

Recepty na napalm i mydło z ludzkiego tłuszczu.

Skondensowany opis alienacji w społeczeństwie, które same chce się unicestwić.

Spiritus movens to umysł zmęczony nadmiarem bodźców, zmęczony nadmiarem aspiracji, zmęczony nadmiarem przedmiotów. Przygnieciony aspiracjami i rzeczami, które koniecznie trzeba zrobić. Manifest czasów konsumpcji wydany przez wszystkich tych, którzy nigdy nie będą na francuskich plażach.

„Kupujesz meble. Mówisz sobie, to jest ostatnia kanapa, jakiej będę potrzebował w życiu. Kupujesz kanapę, potem przez parę lat jesteś zadowolony, że cokolwiek będzie się działo złego, masz przynajmniej rozwiązaną sprawę kanapy. Potem idealne łóżko. Zasłony. Dywan.
A potem jesteś uwięziony w swoim uroczym gniazdku i stajesz się własnością rzeczy, które kiedyś były twoją własnością”

„Reklama sprawia, że ci ludzie uganiają się za samochodami i ciuchami, których nie potrzebują. Całe pokolenia wykonywały znienawidzoną pracę po to, żeby móc kupić rzeczy, które nie są im naprawdę potrzebne”.

Tyler zawsze już będzie miał twarz Brada Pitta, narrator Edwarda Nortona a Marla będzie dzwiawczną Heleną Bonham Carter. Film jest doskonały, ale książka jeszcze lepsza.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 23 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , ,

Towarzyszka Panienka – Monika Jaruzelska

towarzyszka-panienka

Podmiot liryczny jest osobą myślącą, i to zdaje się nie najgorzej. Jako dziennikarz i człowiek oczytany pownna więc Pani M. mieć większe wyczucie literatury, choć nie jest zapewne łatwym rozpoznanie miałkości we własnym dziele. Jeszcze trudniej jest przebić się przez pokłady uczuć względem osób, do których nie można mieć dystansu. 

Autobiografia Moniki Jaruzelskiej trzeba zatem uznać za omyłkę zrobioną dzięki podszeptom niecnych redaktorów wydawnictwa. Inaczej nie da się wytłumaczyć formy i treści „Towarzyszki Panienki”.

Książka jest marnej postury i tylko rozstrzelona typografia dodaje jej nieco powagi. Treść poukładana została bez większego konceptu, jakby żywcem wyjęta z chaotycznie prowadzonego pamiętnika lub raczej zeszytu „złotych myśli”.

Niestety nie do pozazdroszczenia jest tez samo psyche MJ. Rozważania o biedzie na świecie ocierają się tu w niezamierzony sposób z jawnymi aspektami prominenckiej pozycji. Gdyby chociaż było to prowadzone z jakąś dozą ironii…

Lewackie – jak o nich myśli – przekonania autorki to organizm zatruty polskim socjalizmem. Myślenie córki nakłada się tu często z mantrami generała, które znamy już dobrze. Momentami jest strasznie i ckliwie, momentami śmiesznie.

Grande finale jest smutne – nie jest to ani spowiedź córki generała, ani ciekawa biografia osoby która dzięki własnej determinacji stoczyła zwycięską walkę z kiepskim rodzinnym PR-em. Ot – złote myśli Towarzyszki Panienki.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 18 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , ,

Krew to włóczęga – James Ellroy

untitled

Najbardziej cenionym dziełem Jamesa Ellroya pozostaje „L.A. Confidencial” z cyklu L.A. Quartet. Zapewne dzięki udanej ekranizacji z 1987 roku.

Underworld USA Trilogy to kolejny cykl, w którym Blood’s a Rover” stanowi domnkięcie nawiasu.

Polskie tłumaczenie tytułu brzmi nieco dziwnie i enigmatycznie i konia z rzędem temu, kto rozsądnie je ziterpretuje. Tak zresztą jest z całą prozą Ellroya, czego doskonałym przykładem jest właśnie „Krew to włóczęga”.

Kryminał, bo do takiego gatunku formalnie należałoby zaliczyć tę książkę, ma konsystencję betonu. Czytelnik przez kilkaset stron przegryza się przez zabójczą mieszankę faktów z pogranicza political fiction, z trudem układając sobie bohaterów. Akcja tocząca się w wielu miejscach, przeplatające się ale osobne wątki, do tego stanowiące załączniki do dokumentacji formalnej urywki pamiętników.

Poprzeczkę podnosi także misterny język, w jakim bohaterowie wyjawiają swoje myśli. Najeżony faktami, slangiem i skrótowcami nie jest łatwy w odbiorze, szczególnie w kręgu kulturowym, w którym MLK, JEH czy BFK (JFK uznajmy za akronim banalny) dopiero po chwili otwiera szufladkę z odpowiednią postacią historyczną.

Efekt jest jednak świetny – gdy misternie domkniemy wszystkie szufladki faktów, powieść walnie nas tępo w żołądek niczym jeden z brutalnych bohaterów. Nie jest to jednak powieść mistrzowska. Na jej niekorzyść można wskazać zbyt banalną intrygę, której rozwiązanie ma się tak naprawdę nijak do całego pathchworka bohaterów i miejsc. Uczucie to pogłębił dodatkowo polski wydawca, decydując się na – tradycyjnie – mylny i banalny lead na tylnej stronie okładki.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 17 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , , , , ,

Marek Edelman. Życie. Do końca.

marek-edelman-witold-beresW 70 rocznicę Powstania w Gettcie Warszawskim wydana została poszerzona biografia Marka Edelmana. Tym razem autorzy – Bereś i Burnetko – opatrzyli je tytułem zmienionym na „Życie. Do końca” (wcześniej „Życie. Po prostu”).

“Głupoty opowiadacie”. “Nic nie rozumiecie”. “Marudzicie” – powtarzał często Edelman dziennikarzom.

“Męczą mnie państwo, bo jesteście marudni. Codziennie przychodzi tu parę takich typów, pytają o to samo. Nasila się to w okolicach kwietnia. To szczyt sezonu”

Ta bezpretensjonalność i pozorna niefrasobliwość to znak rozpoznawczy Marka Edelmana. Swoim życiorysem mógłby obdzielić dwie kadencje sejmu i dla każdego zadufanego w sobie polityka starczyłoby historii do chełpienia się własną wielkością. Pomimo całej skromności Edelman decyduje się jednak na wspomnienia – początkowo „spowiada się” Hannie Krall, później po latach w szerszym kontekście całego niemalże życia – Beresiowi i Burnetce. Jak wszystko w jego życiu i te wspomnienia mają jakiś głębszy sens – niezmierzoną potrzebę wydobywania dobra z ludzi i przypominanie, że „Na tym polega to nieszczęście że człowiek jest zły.(…) Prawda jest taka, że dziesięć przykazań wprowadzono do moralności ludzkiej przymusem”.

„Bo obojętność w pewnym momencie jest tym samym co morderstwo, zabójstwo. Jak się przyglądasz złu i odwracasz głowę albo nie pomagasz, kiedy możesz pomóc, to stajesz się współodpowiedzialny. Bo twoje odwrócenie głowy pomaga tym, którzy dopuszczają się zła.”

“Zastanówcie się: co wy wiecie o wojnach napoleońskich? Co bym wam nie próbował powiedzieć, to i tak nie zrozumiecie tego i nie poczujecie naprawdę. Więc rozmowy o moim życiu, to tylko taka zabawa, taka wymiana myśli…”

Pomimo wszystko, ta zabawa jest szalenie potrzebna. Coraz mniej jest ludzi, których myśli budują humanizm w czystej postaci.

Chapeau Bas! Panie Marku.

 
1 Komentarz

Opublikował/a w dniu 5 grudnia 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , , ,

Szewc z Lichtenrade – A.Pilipiuk

szewc-z-lichtenrade Zbiór dziesięciu opowiadań niezwykle płodnego polskiego autora.

Pilipiuk to niespełniony archeolog. Nie został naukowcem, ale swoim pasjom daje upust w kolejnych opowiadaniach. Jest tu więc dużo szperania na stryszkach i w starych historiach.

Pierwsza opowieść – zapewne najbardziej zapadająca w pamięć i bardzo „medialna” to alternatywna historia na wesoło. Jest tu pewien austriacki malarz grzebiący w śmietnikach i jego kumpel morfinista Goering..

Ciekawsze są jednak kolejne opowiadania: o związkach archeologów z lapońskimi szamanami, o doktorze Skórzewskim wplątanym w aferę ornitologiczną, o „ludziach, którzy wierzą” czy o tropieniu nieistniejącego instytutu z lat 3ych.

Najlepszą – i zasłużenie wyróżnioną tytułem całego tomu – jest opowieść o szewcu osadzona ponownie w wydarzeniach II wojny światowej. Niezły pomysł i całkiem sprawna realizacja. Pilipiuk w takim wydaniu podoba mi się bardziej niż jako uznany autor przygód Wędrowycza.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 30 listopada 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , ,

Czas życia i czas śmierci – E.M. Remarque

remarque Erich Maria Remarque walczył na obydwu frontach I wojny światowej. Pod Passchendaele otrzymał pięć ran postrzałowych. W okresie III Rzeszy był szykanowany ale zdołał uciec z hitlerowskich Niemiec. Jego siostrę, niejako w zastępstwie niepokornego literata, zgilotynowano. W 1954 roku wydana zostaje jego powieść „Czas życia i czas śmierci”, w której kolejny raz rozlicza swój naród z szaleństwa wojny.

Ernst Graeber walczy na froncie wschodnim. To czas odwrotu niemieckiej armi i koniec snów o tysiącletniej Rzeszy. Nieoczekiwanie Graeber otrzymuje przepustkę do domu. Na miejscu okazuje się, że wielkie Niemcy rozpętując wojnę totalną zesłały zniszczenie także na siebie. Pośród ruin nieoczekiwanie odnajduje nowy sens życia, ale … jest czas życia i czas śmierci.

 

Każda z powieści E.M. Remarque to uczta intelektualna. Ta jest także wyjątkową lekcją humanizmu.

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 30 listopada 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , , ,

Pamiętnik z Powstania Warszawskiego – Miron Białoszewski

Miron Bialoszewski - pamietnik z powstania „Teraz mam czterdzieści pięć lat, po tych dwudziestu trzech latach, leżę na tapczanie cały, żywy, wolny, w dobrym stanie i humorze, jest październik, noc 67 rok, Warszawa znów ma milion trzysta tysięcy mieszkańców.”

Gdy wybuchło powstanie, miał 22 lata. Trudno uwierzyć, że ktokolwiek mógł przeżyć w mieście, które miało być zrównane z ziemią. Dopiero po 23 latach Białoszewski zdecydował się powrócić pamięcią do 63 dni, po których Warszawa straciła prawie 200 tysięcy mieszkańców.

„Dla Polski Warszawa przede wszystkim paliła się”

Najważniejsza jest tu ponadczasowa, obiektywna prawda widziana oczami cywila. Odczuwana w codziennych zmaganiach się. Gdy dowództwo AK postanowiło rozpocząć powstanie nikt chyba nie spodziewał się jak tragiczny los spotka to miasto i jego mieszkańców. Reszta Polski w napięciu oczekiwała na koniec Tysiącletniej Rzeszy. Warszawa walczyła. Na początku była euforia działania, adrenalina po chwyceniu za broń. Później dopiero zaczęto kalkulować jak przeżyć. Dalej była już tylko męka mieszkańców i rozpaczliwa walka do końca.

„Na Jasnej było chyba najgorzej. Szliśmy po potwornych zwaliskach. To wysoko. To nisko. Tu było pusto. I Swen zaczął nagle płakać. Na cały głos. Na całą ulicę. To mnie do reszty rozłożyło. I tak zresztą ryczałem, tyle, że może ciszej.”

Te opisy zwalają z nóg. Zestawiając nazwy ulic i współczesny ich kształt trudno uwierzyć jak mogło to wyglądać. O ogromie zniszczeń świadczą liczby. 75% – 85% zabudowy zostało zrównane z ziemią. Przed wojną w Warszawie mieszkało 1,3 mln ludności, w 1946 roku niecałe 500 tysięcy. Dziś, ze „słoikami”, których zalew przeraża niejednego „warszafiaczka” jest nas 1,7 mln.
Do niektórych książek trzeba dorosnąć. „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” zasłużenie jest lekturą. Każdy Warszawiak, a także każdy Polak, powinien przeczytać „Dziennik” żeby uświadomić sobie czym było to ostatnie ze zbrojnych powstań. Szkoda, że dla większości z nas będzie to kolejna męka nad książką. Zresztą, łaskawie, program szkolny przewidział dla  troglodytów, krótki i bezbolesny program oparty na kilku cytatach.
 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 23 listopada 2013 w literatura 2013

 

Tagi: , , ,