Niewiadomo czym jest Strefa. Pojawiła się nagle w okolicy latarni morskiej, stopniowo pochłaniając wszystko wokół.
Strefa pozornie wygląda jak dziewiczy ląd. Z małymi różnicami. Ludzie, którzy tam weszli, znikają na zawsze. Zanika wszelka komunikacja, zawodzi technika. Cokolwiek powoduje anomalia, nie niszczy a modyfikuje w sposób niezrozumiały dla ludzkości.
Jedynym, który wrócił ze Strefy jest Kane (Oscar Isaac). Także i on uległ działaniu tajemniczej siły. Nie komunikuje się z otoczeniem, a wkrótce zapada na niezidentyfikowaną chorobę.
Lena (Natalie Portman) decyduje się wziąć udział w misji śmierci, żeby odnaleźć odpowiedź na pytanie co dzieje się z Kane.
Rusza kolejna wyprawa do jądra ciemności. Grupę stanowią same kobiety – każda z nich z własną, starannie skrywaną motywacją do działania.
Luźna ekranizacja powieści Jeffa VanderMeera „Unicestwienie” mistrzowsko miesza gatunki. Horror S-F w głównym wątku ukształtowany w kino akcji, z czasem zmienia się w traktat filozoficzny o największej niewiadomej ludzkości – złożoności ludzkiego mózgu. Pojawiają się i wątki ekologiczne, delikatnie pobrzmiewając mantrą w stylu „natura poradzi sobie bez ludzkości”. Całości dopełnia Natalie Portman. Twarda i delikatna jednocześnie, w roli Leny dobrze wciela się w uduchowioną postać stąpającą na granicy twardego świata i krainy obłędu.
Momentami przekombinowany, „Annihilation” wpisuje się w nurt ambitnego kina S-F, stawiającego pytania o naturę człowieka w obliczu zjawisk przeczących ziemskiej fizyce i logice. I pozostaje w głowie na dłuższą chwilę.