RSS

Dziesięć kawałków o wojnie. Rosjanin w Czeczenii – Arkadij Babczenko

07 Sty

Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czemu pojechałem tam znowu. Nie wiem. Po prostu nie mogłem nie pojechać, ciągnęło mnie z powrotem z niewiarygodną siłą. Może dlatego, że tam została moja przeszłość, całe moje życie – z tamtej wojny wróciło tylko ciało, ale nie dusza. Wojna to najsilniejszy narkotyk na świecie.

Jedna z najbardziej przejmujących książek o wojnie i z pewnością najbrutalniejsza „spowiedź” o armii.

Kubrikowski „Full Metal Jacket” jawi się przy niej jak bajka o Kubusiu Puchatku.

Osiemnastoletni Arkadij Babczenko nie zdążył zostać studentem prawa. Wcześniej dostał bilet z powołaniem. Jak tysiące przed nim, trafił do ogarniętej szaleństwem mordu Czeczenii. Wyszkolenie wojskowe zastąpiła bezrozumna musztra i chaos wojny, w którym Babczenko nie był nawet ujęty w pułkowej ewidencji.

Nikt nie próbował go szkolić z zabijania. Tego musiał nauczyć się sam żeby przeżyć. Znamienita większość rosyjskich szeregowców wyjechała z Czeczenii w plastikowym worku. Autorowi udało się przeżyć, ale wojna odcisnęła na nim swoje piętno.

Wspomnienia mają formę kilku niepowiązanych ze sobą opowiadań. A jednak całość układa się w porażającą historię chłopaka wyciągniętego z ciepłych pieleszy i rzuconego wprost w szaleństwo mordu.

Tytułowe „dziesięć kawałków” bezprecedensowo obnaża machinę wojny i samej instytucji rosyjskiej armii. Wstrząsająco autentyczne wspomnienia o rosyjskiej odmianie wojskowej „fali” porażają bestialstwem „kadry”. Starzy żołnierze są nieporównywalnie gorsi od opisywanych przez Sołżenicyna obozowych „Urków”. Dalej jest już tylko gorzej: rozładowywanie ciał poległych żołnierzy, permanentny głód i strach, wszechobecna znieczulica i zezwierzęcenie „starych” wojaków. Rzeczywistość godna najstraszniejszych wizji piekła Hieronima Boscha.

 

Nasza armia jest robotniczo-chłopska, doprowadzona do rozpaczy wieczną biedą, zezwierzęcona głodem, bez mieszkań, oberwana i bita przez wszystkich na odlew niezależnie od rangi, pozbawiona praw – nie armia, lecz horda, która przejęła od przestępców i lumpów wszystko, co najgorsze, cały ten burdel, i rządzi się wilczymi prawami.

Nie rozmawiamy już z ludźmi. Czasami wydaje mi się, że zapomniałem nawet najprostsze słowa. Nasz świat składa się teraz wyłącznie z rozszarpanych ludzkich ciał – i tylko z rzadka rzucamy jakieś zdanie o tym w czasie pracy. Innego tematu nie mamy. Wyładowujemy, wyładowujemy, wyładowujemy… Dzień za dniem. Naszym jedynym towarzystwem są teraz trupy. Martwi żołnierze, martwe kobiety, martwe dzieci… Wszyscy martwi.

***

Nie doświadczyliśmy jeszcze życia i nie znaliśmy jego zapachu, ale widzieliśmy śmierć. Wiemy, jak pachnie zakrzepła krew na podłodze śmigłowca w czterdziestostopniowym upale, wiemy, że mięso oderwanej nogi ma czarny kolor i że człowiek może spłonąć w benzynie całkowicie, zostają tylko kości. Wiemy, że ciała puchną w upale, i słyszeliśmy, jak po nocach między gruzami wyją oszalałe psy. Słyszeliśmy to. Słyszeliśmy! I sami zaczynaliśmy wyć, bo tak strasznie jest umierać, mając osiemnaście lat!

 

 

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 7 stycznia 2018 w literatura 2017

 

Tagi: , , ,

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

 
%d blogerów lubi to: