Berlin. Dawniej kochałem to miasto. Ale było to, zanim spojrzało w swoje odbicie i włożyło tak ciasny gorset, że z trudem mogło oddychać. Lubiłem jego beztroską filozofię, jazz, wulgarne, pełne życia kabarety i inne kulturalne ekscesy, które charakteryzowały lata weimarskie i sprawiały, że Berlin był jednym z najbardziej ekscytujących miast świata.
Mówić, że panuje tu ubóstwo, to tak jakby powiedzieć, że Goebbels ma kłopoty z dobraniem butów pasujących na jego nogi.
Jest 1936 rok. Trzy lata po dojściu Hitlera do władzy. Dawny urok cesarskich Niemiec rozmył się pod zakutym butem nazizmu. Zaczadzone umysły obywateli jednego z najważniejszych europejskich mocarstw z uwielbieniem wpatrują się w groźne oblicze Adolfa. Od 1933 roku do partii Fuhrera masowo wstępują przedstawiciele wszystkich klas i profesji. To „Marcowe Fiołki” – karierowicze, którzy w nowym porządku wietrzą osobisty sukces.
Interes to interes. – No, oczywiście – odparła Frau Protze, lekko się rumieniąc. – Chyba pan nie myśli, że mam coś przeciwko Żydom. – Nie myślę – potwierdziłem. Choć tak mówią wszyscy. Nawet Hitler.
Powieść rozpoczyna cykl o berlińskim detektywie Bernim Güntherze. Były oficer policji kryminalnej nie jest jednym z marcowych fiołków. Cyniczny i zdystansowany glina widzi przyszłość w czarnych barwach. Niespodziewane zlecenie zbadania śmierci córki bogatego przemysłowca prowadzi do najwyższych szczebli nowego niemieckiego porządku. Kolejne zadanie dla Günthera zawiedzie go w zupełnie niespodziewane miejsce – do obozu koncentracyjnego.
Inne powieści z cyklu Berni Gunther: „Niemieckie Requiem” i „Był Pan w Smoleńsku Kapitanie?”
One response to “Marcowe fiołki – Philip Kerr”