Wydana przez MON w latach osiemdziesiątych wzbudza wątpliwości już samym istnieniem na rynku wydawniczym PRL. Amadeo Visconsini to jednak żaden dewizowy autor, ale nasz swojski Bohdan Tymieniecki.
Już po chwili czytania tego pseudo – włoskiego dzieła można ze zdziwieniem zauważyć, że w strukturach specjalnych służb zgniłej zachodniej policji znajduje się zbyt dużo Polaków. Ich życiorysy sugerują nawet, że są to dawni żołnierze (uchodźcy z 1939, z armii Andersa?). Zabieg ten powoduje, że dziełko jest ciekawsze dla polskiego czytelnika, ale i mniej wiarygodne.
Książka pisana uroczym, nieco już archaicznym językiem. Czuć tu zachwyt autora nad słowami Marlboro, kasyno czy Los Angeles.
Akcja toczy się jednak wartko, postaci są ciekawie uwikłane w przeróżne mechanizmy świata policjantów i złodziei. Pomimo swoich lat i PRL-owskiego rodowodu, da się przeczytać.